• Start
  • Wiadomości
  • „Kamerdyner” wchodzi do kin. Gdańszczanka w głównej roli WYWIAD

„Kamerdyner” wchodzi do kin. Rozmawialiśmy z odtwórczynią głównej roli, Marianną Zydek

„Kamerdyner” - najnowsza produkcja Filipa Bajona - otworzył 43. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, jako pierwszy pokaz w ramach Konkursu Głównego. Film do kin wejdzie 21 września. Tuż przed premierą zapytaliśmy odtwórczynię głównej roli, Mariannę Zydek, o to, jak gdańszczanka trafiła na plan epickiej produkcji, jak przygotowywała się do historycznej roli i jak wspomina gdański etap swojego życia.
17.09.2018
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Marianna Zydek dziś mieszka w Warszawie, ale urodziła się Gdańsku i to tu spędziła większość życia
Marianna Zydek dziś mieszka w Warszawie, ale urodziła się Gdańsku i to tu spędziła większość życia
Fot. Przemek Szalecki / www.gdansk.pl

Agata Olszewska: Główna rola w epickiej produkcji kinowej „Kamerdyner” w reżyserii Filipa Bajona dla tak młodej aktorki, świeżo po studiach, to chyba niemałe wyzwanie...

Marianna Zydek: - Myślę, że każda rola jest wyzwaniem. Staram się nie wartościować projektów, w których biorę udział, do każdego podchodzę z sercem i zaangażowaniem. Ten projekt natomiast bardziej wielkim wyzwaniem nazwałabym wielkim szczęściem, które przypadło mi w udziale. Poziom artystyczny, rozmach i czasy o których on opowiada - to wszystko jest marzeniem każdego młodego aktora. Przeżyłam wyjątkową przygodę, za którą jestem bardzo wdzięczna.

Praca na planie „Kamerdynera” nie była twoim pierwszym spotkaniem z Filipem Bajonem. Jak doszło do waszej współpracy?

- Spotkaliśmy się w szkole, na zajęciach, które były prowadzone przez Filipa dla wydziału reżyserskiego. Miałam takie szczęście, że ci reżyserzy zapraszali mnie do swoich etiud, które mieli za zadanie wykonać na zajęciach. Każdy z reżyserów musiał przedstawić swoją wizję, pomysł na ten sam tekst - fragment „Czerwonej pustyni” Antonioniego. Dzięki temu Filip miał okazję widzieć mnie, jak wcielałam się w te same postaci w różny sposób.

Wiedziałaś, że zwróciłaś na siebie jego uwagę?

- Czułam, że mi się przygląda. Potem zobaczył mnie jeszcze w jednym filmie zrealizowanym w ramach zaliczenia licencjatu. Po seansie przyszedł do mnie i pogratulował mi roli. Miałam poczucie, że dogadujemy się - on doceniał moje aktorstwo, a dla mnie niezwykle ważne były jego uwagi. Kiedy więc przyszedł do mnie na koniec roku i powiedział, że „coś będzie dla mnie miał”, nie byłam szczególnie zdziwiona. Ale też, muszę przyznać, nie przywiązywałam do tego wielkiej wagi, bo doświadczenie nauczyło mnie, że nie należy za bardzo przywiązywać się do obietnic. Potraktowałam to jako komplement.

Widzieliście zwiastun “Kamerdynera”? Kaszubska saga w reż. Filipa Bajona od września w kinach

Co było potem?

- Parę miesięcy później, kiedy już zdążyłam zapomnieć, potraktować to jako rzecz, która nie miała się wydarzyć, zadzwoniła do mnie produkcja i przysłali mi scenariusz. Tak to się zaczęło dziać. To był początek bardzo ważnej, wartościowej przyjaźni.

Bajon zaproponował ci wtedy rolę Gabrysi w „Paniach Dulskich”. Jak wspominasz tę waszą pierwszą poważną współpracę?

- Przyznam, że trochę mnie to stresowało, to był jednak mój pierwszy występ na dużym ekranie. Cieszę się, że ten film przyszedł przed „Kamerdynerem” - miałam okazję zagrać na początek mniejszą rolę. Jest coś takiego, że przechodzi się przez poligon w tym zawodzie. Pomyłki się oczywiście zawsze zdarzają, ale z każdym kolejnym projektem, o ile się rozwijamy, zdarza się ich coraz mniej. Coraz bardziej wyczuwamy siebie, wiemy na co możemy sobie pozwolić, a przede wszystkim nie mamy już takich barier, mniej czynników nas stresuje. Mnie na przykład na początku bardzo stresowała obecność tak dużej ekipy, dlatego, że zawsze myślę o odpowiedzialności - jeśli mi coś nie wyjdzie, jeśli przez moje niedbalstwo lub brak przygotowania kogoś zawiodę, to cała wartość dzieła leci w dół. Dzisiaj traktuję to jako motywację.

Kiedy pojawiła się propozycja, żebyś zagrała w „Kamerdynerze”?

- Kiedy zagrałam ostatnią scenę na planie „Pań Dulskich”. Filip do mnie podszedł, wziął mnie na bok i prosto z mostu, jak to on ma w zwyczaju, przedstawił propozycję, scenariusz, pomysł na obsadę. Powiedział „słuchaj, będę robił taki film, >>Kamerdyner<<, tyle i tyle dni zdjęciowych, będzie grał Olbrychski, Szyc, Woronowicz”. O Sebastianie jeszcze nie wiedziałam. I dodał „chciałbym, żebyś zagrała”.

Byłaś zaskoczona?

- Właściwie to... nie do końca. To jest tak, że jak się ma pasję i się w nią wierzy, dąży się do konkretnego celu, to gdzieś się tego spodziewa. Od dziecka wiedziałam, że chcę grać - nawet kiedy nie miałam pojęcia, że jest taki zawód. To przekonanie zaprowadziło mnie do szkoły filowej, a potem tu. Oczywiście takie sytuacje są niezwykle ekscytujące. To był dla mnie bardzo emocjonujący moment. Myślałam sobie: „to już, tak szybko?!” Byłam dopiero na drugim roku. Ale też staram się przyjmować wszystko, co mi się w życiu przydarza - i to złe, i to dobre - z podejściem, że tak się po prostu miało wydarzyć. Cieszę się ogromnie, ale też mam przekonanie, że stało się tak, jak miało się stać. Potem przyszło bardzo długie czekanie na ten film - nauka pokory. Trzeba zachować dystans w tym zawodzie.

Aktorka wciela się w rolę Marity, córki Kraussów, pruskich arystokratów. Między nią a adoptowanym przez jej matkę tuż po narodzinach Kaszubem Mateuszem Krolem (Sebastian Fabijański) wybucha płomienne uczucie
Aktorka wciela się w rolę Marity, córki Kraussów, pruskich arystokratów. Między nią a adoptowanym przez jej matkę tuż po narodzinach Kaszubem Mateuszem Krolem (Sebastian Fabijański) wybucha płomienne uczucie
Fot. Dominik Paszliński / www.gdansk.pl

W filmie „Kamerdyner” grasz Maritę von Krauss, córkę pruskiego arystokraty. Kim jest twoja bohaterka?

- Na pewno kobietą namiętną, z pasją i ogromną chęcią życia. Przede wszystkim jest silna. Uwikłana jest w trudną relację, właściwie niemożliwą do rozwiązania. Mam głęboką nadzieję, że ta postać, nasza relacja z Sebastianem dostarczy widzom przeżyć. Przecież zawsze chodzi o miłość!

Akcja filmu dzieje się w latach 1900-1945. Jak wyglądały twoje przygotowania do roli historycznej?

- Filip podsunął mi książkę hrabiny Dönhoff. To opowieść o kobiecie, która żyła na terenie Prus Wschodnich, i w zasadzie prowadziła życie bardzo podobne do Marity. To piękna książka, wielokrotnie do niej wracałam podczas przygotowywania tej postaci. Te czasy zawsze mnie fascynowały - jak byłam mała, wyobrażałam sobie, że podróżuję w czasie. Kiedy miałam kilka lat mama zabrała mnie na zwiedzanie pałacu w Kikole, który kiedyś należał do mojej rodziny i podobno przechadzałam się po tych wnętrzach zupełnie jakbym tam mieszkała. Miałam jakąś fascynację życiem pałacowym i etykietą, mogę więc powiedzieć, że były mi one znane, dzięki czemu łatwiej mi było przygotować się do takiej roli. Grając Maritę wyobrażałam sobie, że to jest mój pałac, to są moje skrzypiące parkiety, mój fortepian, mój koń. Wspaniale było móc przeżyć coś takiego.

Sebastian Fabijański na planie "Kamerdynera": - Kaszubi są nostalgiczni, prawi i żywiołowi

Film był kręcony m.in. w Gdańsku, gdzie się urodziłaś i chodziłaś do szkoły. Wyjechałaś do Łodzi na studia aktorskie w pogoni za marzeniami?

- Tak. Zdawałam jeszcze do Warszawy i Krakowa, ale tylko szkoła w Łodzi mnie przyjęła (śmiech). Teraz widzę, że właśnie tak miało być. Zaskakujące, jak życie lepiej wie od nas. Nie zamieniłabym tej szkoły na nic innego, nigdy w życiu. To jeden z najlepszych etapów w moim życiu, i zarazem najtrudniejszy. Ale muszę przyznać, że kręcenie scen w Gdańsku sprawiło mi dużą przyjemność - to bardzo miłe uczucie, kiedy w twoim mieście, gdzie chodziłaś szkoły z głową pełną marzeń to wszystko się realizuje.

Jak wspominasz gdański etap swojego życia?

- Przyznam, że po przeprowadzce do Łodzi deprecjonowałam Trójmiasto. Łódź jest miastem inspiracji. Mimo, że szara, do niedawna mocno zaniedbana, mnie zahipnotyzowała. Gdańsk jest przepiękny, ale nie miałam z tym miastem takiej żywej relacji. Mam wrażenie, że teraz to się zmienia - będąc w Trójmieście czuję się wspaniale, może potrzebny był czas mieszkania poza nim, żeby to docenić. Już samo powietrze tutaj pięknie pachnie. Czuję, że jest tu dobra przestrzeń, ludzie mają szansę się tu dobrze rozwijać. Jest tu dobry duch. Uwielbiam np. Dolne Miasto czy dolny Wrzeszcz, który się przepięknie zmienił.

„Kamerdyner” to inspirowana prawdziwymi wydarzeniami i opowiedziana z epickim rozmachem historia splątanych losów Polaków, Kaszubów i Niemców na tle burzliwych wydarzeń pierwszej połowy XX stulecia. Akcja filmu rozgrywa się w latach 1900-1945, prezentując szeroką panoramę polskiej historii, w której znajdziemy marzenie o niepodległości, relacje polsko-kaszubsko-niemieckie, walkę o rodzimą tożsamość oraz przywołaną po raz pierwszy w filmie fabularnym historię „Drugiego Katynia, czyli przemilczanej zbrodni w Lasach Piaśnickich. Zdjęcia kręcone były na Warmii i Pomorzu - na ekranie zobaczymy m.in. Gdańsk, Hel, Puck, Piaśnicę i karwieńską plażę. Usłyszymy również język kaszubski.

W rolach głównych: Marianna Zydek, Sebastian Fabijański, Adam Woronowicz, Anna Radwan, Janusz Gajos, Daniel Olbrychski, Borys Szyc, Jan Nowicki, Łukasz Simlat.

Premiera filmu odbędzie się 17 września, podczas Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Do kin „Kamerdyner” wejdzie 21 września.

TV

Dolne Miasto rozświetla już dzielnicowa choinka