
Sebastian Łupak: Próbuje Pani zmienić nasze podejście do chorób nowotworowych. To chyba ciężkie zadanie?
Dr Joanna Kufel-Grabowska, Katedra i Klinika Onkologii i Radioterapii UCK: Staram się przełamywać ludzki strach. Musimy mówić o chorobie nowotworowej jako nie tylko o chorobie śmiertelnej, lecz często jako o chorobie przewlekłej. Saldo mamy zdecydowanie dodatnie. Samo leczenie nie jest oczywiście łatwe, ale widzimy więcej sukcesów niż porażek, a każdy sukces nas napędza.
Nie mówię, że zawsze jest dobrze, bo tak nie jest. Ale w bardzo wielu sytuacjach udaje się wyleczyć pacjentki. A nawet jeżeli choroba jest zaawansowana, to dzięki nowoczesnym terapiom w wielu sytuacjach chore żyją długimi latami, co jeszcze kilka lat temu byłoby niemożliwe.
Pamiętajmy więc, że rak to jeszcze nie wyrok, tylko kolejny etap w życiu i że po wyleczeniu trzeba wracać do normalnego funkcjonowania.
Stawia Pani na profilaktykę…
Wszędzie gdzie jestem, mówię o tym, żeby po pierwsze się badać, a po drugie, żeby dbać o siebie. Jako onkolog uważam bowiem za istotne, żeby nie tylko zajmować się leczeniem chorób, ale też promować zdrowy styl życia i badania profilaktyczne.
Ale kobiety boją się badań…
Sądzą, że usłyszą złą diagnozę. A przecież badania profilaktyczne mogą przeciwdziałać zachorowaniom. Tak jest w przypadku raka szyjki macicy czy raka jelita grubego - tu badania wykrywają zmiany przedrakowe.
Z kolei w przypadku raka piersi samobadanie piersi pozwala nam wykryć bardzo małe nowotwory. A przecież nikt tak jak kobieta nie zna swoich piersi.
Podobnie mammografia dla kobiet starszych: pacjentka idzie na badanie profilaktyczne, czyli przesiewowe, wykonuje tam mammografię, dostaje wezwanie, zmiana jest malutka i wciąż możemy ją wyleczyć. A przecież im mniej nowotworu, tym większa szansa na wyjście z choroby. Mammografia zmniejsza ryzyko zgonu.
Jakie znaczenie ma tu styl życia?
Regularna aktywność fizyczna zmniejsza ryzyko zachorowania, a w przypadku choroby zmniejsza ryzyko nawrotu i zdecydowanie poprawia jakość życia.
Robiłam badania naukowe nad pacjentkami w trakcie chemioterapii. Pacjentki miały treningi zorganizowane dwa razy w tygodniu, co było dla nich dużym wyzwaniem. A jednak, mimo chemioterapii, regularnie ćwiczyły i absolutnie poprawiało to ich jakość życia. Dlatego zachęcam pacjentki do aktywności fizycznej.
Jakiej?
Organizujemy wspólną aktywność fizyczną z OmeaLife, marsze, nordic walking czy pilates. Akurat pilates jest świetną metodą, ponieważ przez rozciąganie poprawia się ruchomość i otwarcie klatki piersiowej, co jest szczególnie ważne dla chorych na raka piersi po operacjach w tym obrębie.

Jest Pani także konsultantką ministra zdrowia ds. in vitro. Na czym polega Pani zadanie?
Brałam udział w tej części programu in vitro, która dotyczy zabezpieczenia płodności u chorych onkologicznych. Od czerwca zeszłego roku refundowane jest mrożenie komórek jajowych dla kobiet i nasienia dla mężczyzn. Już ponad 500 pacjentów onkologicznych w Polsce, w tym w Gdańsku, skorzystało z tego zabezpieczenia płodności.
Jak to działa?
Jeśli ktoś ma diagnozę raka i wie, że będzie miał leczenie uszkadzające płodność - chemioterapia, leczenie celowane czy immunoterapia - to zabezpieczamy płodność. U mężczyzn to zabezpieczenie nasienia, natomiast u kobiet jest to mrożenie komórek jajowych po wcześniejszej stymulacji hormonalnej, co zwykle zabiera około dwóch tygodni.
W większości nowotworów te dwa tygodnie możemy poświęcić, żeby kobieta zabezpieczyła swoją płodność i dopiero wtedy zaczęła chemioterapię.
Gdy kobieta kończy leczenie onkologiczne i chce zostać mamą, a nie udaje się tego osiągnąć w sposób naturalny, bo chemia mogła uszkodzić jej zdolności rozrodcze, to może skorzystać z tych zamrożonych komórek jajowych.
To musi przynosić kobietom nadzieję, że wszystko się dobrze skończy?
Pacjentki mówią mi w czasie konsultacji: "Skoro mnie pani pyta o zabezpieczenie płodności i ciąży w przyszłości, to znaczy, że pani wierzy, że będę wyleczona”. Takie spojrzenie w przyszłość daje chorym ogromny napęd do działania.
Wielu pacjentkom udaje się zostać mamami po leczeniu. Nie ma żadnych danych wskazujących, żeby ciąża była dla nich niebezpieczna. Odwrotnie: te kobiety, które zachodzą w ciążę po raku, mają mniej wznów.
Jak wygląda sytuacja kobiet, które dowiedzą się o raku piersi w czasie ciąży?
Przyjmowanie chemii w drugim i trzecim trymestrze ciąży jest zupełnie bezpieczne. Możemy tak dostosować leczenie, żeby kobietę wyleczyć, a dziecko rodzi się zupełnie zdrowe - bez żadnych wad. Rokowanie kobiet z rakiem piersi - czy są w ciąży czy nie - jest praktycznie takie samo.
Czytaj także: Ginekolog Maciej Socha: zmieniliśmy gdańskie położnictwo
Jak się Pani odnosi do oszustów, którzy zamiast chemioterapii obiecują ludziom wyleczenie za pomocą niepotwierdzonych, alternatywnych środków i “terapii”?
Powiem krótko: to jest kryminał! Te osoby nie mają wykształcenia medycznego, a starają się “wspierać” chorych onkologicznych jakimiś drogimi “suplementami”, na których bardzo dobrze zarabiają.
Polskie Towarzystwo Onkologiczne ma jasne stanowisko: absolutnie stajemy przeciwko takim działaniom niemedycznym, bo wiemy, że tylko medycyna oparta o fakty ratuje życie.
Dlatego tak ważna jest edukacja społeczna na temat nowotworów, tego czym są i jak je leczyć.
Powinniśmy śmielej i więcej mówić o nowotworach?
Nowotwory powinny przestać być tematem tabu. Edukować trzeba właściwie od najmłodszych lat. Młodzi ludzie są bardziej otwarci, mniej się boją, chcą się badać i myślę, że musimy z tego korzystać. Bo to oni później namówią swoich rodziców i dziadków do badań profilaktycznych.
Współczesny styl życia, śmieciowe jedzenie, stres, zanieczyszczone powietrze sprawiają, że diagnoz nowotworowych jest coraz więcej. Czy współczesna medycyna rozwija się na tyle szybko, żeby sobie z tym przyrostem chorych poradzić?
Dodałabym do tego starzejące się społeczeństwo, bo demograficznie jesteśmy w coraz bardziej podeszłym wieku. Ale mimo tego w wielu nowotworach radzimy sobie coraz lepiej - mamy nowoczesne metody leczenia i ludzie żyją coraz dłużej. Stąd mój optymizm.