Kapituła Nagrody Miasta Gdańska dla Młodych Twórców w Dziedzinie Kultury doceniła Joannę Czaplewską za ilustracje do serii książek dla dzieci o gdańskich założeniach parkowych (wyd. Muzeum Gdańska), a także za projekt plansz wystawy plenerowej o historii Wielkiej Alei, która odbyła się jesienią 2020 roku. Członkowie kapituły zachwycali się również jej projektami książek dla dzieci: „Historia kobiet”, „Dobra robota”, „Jak zwyciężać mamy”. Ale projektantka graficzna i ilustratorka ma też na koncie m.in. ilustracje do książki „Z Brugii do Gdańska. Sąd Ostateczny Hansa Memlinga” Jacka Friedricha (z 2017 roku). Czaplewska studiowała, a teraz pracuje, w Akademii Sztuk Pięknych, gdzie jest asystentką dr Anity Wasik oraz prof. Janusza Górskiego.
Dr Anita Wasik pamięta, że artystka wyróżniała się już jako studentka: ilustrowała książki dla wydawnictw, a jej projekt dyplomowy został wydany przez Muzeum Miasta Gdynia [„Gdyńskie wędrówki Kota Antoniego”]. Dr Wasik uważa, że jej ilustracje mają dużą wartość artystyczną i edukacyjną, charakteryzują się bogactwem detali i świetnym researchem, a przyjaciele - że ma styl. Podobnie maluje, jak się ubiera. Ma słabość do zieleni.
- Asia wraca do tradycji ilustrowania, gdzie liczą się bardzo umiejętności manualne - mówi dr Anita Wasik. - Jako asystentka ma świetne relacje ze studentami, jest bardzo empatyczna, elokwentna i potrafi słuchać. Ma ogromny talent ilustracyjny i jest równie dobrym grafikiem, radzi sobie z tematami nieilustracyjnymi, projektowymi. Chętnie dzieli się też swoją wiedzą, jest kompetentna i przy swoim talencie niesamowicie skromna. Jest takim dobrym człowiekiem.
„Sąd ostateczny” dla dzieci. Piękna i mądra książka o cennym obrazie
Anna Umięcka: - Kiedy oglądałam jakiś czas temu książkę „Z Brugii do Gdańska. Sąd Ostateczny Hansa Memlinga”, to wraz z autorem Jackiem Friedrichem, podziwialiśmy pieczołowitość w odwzorowywaniu detali na ilustracjach pani autorstwa. Na ubraniach postaci pojawiały się motywy zaczerpnięte z oryginalnych tkanin XV-wiecznych znajdujących się w kolekcji Muzeum Narodowego w Gdańsku.
Joanna Czaplewska: - Dziękuję, dbałość o detale jest mi rzeczywiście bliska. Zawsze lubiłam, już jako dziecko, odkrywać mnóstwo szczegółów w książkach. Teraz jako twórca staram się zawsze prowadzić grę z czytelnikiem.
W pani portfolio wiele prac jest skierowanych do dzieci.
- Każda książka dla dzieci i nie tylko, to dla mnie możliwość, by zbudować coś twórczego, coś własnego i okazja, aby przedstawić realia historyczne czy kawał wiedzy dla młodych odbiorców, bo historia też jest mi bliska. Bardzo mnie więc cieszą projekty ocierające się o historię i kulturę Trójmiasta i tego regionu. Sporo moich prac to były projekty edukacyjne i za każdym razem okazywały się ciekawą przygodą i dużym wyzwaniem.
Praca dla młodego odbiorcy różni od pracy dla dorosłego?
- Lubię różnorodność. Wykonując projekty dla dzieci wychodzę z założenia, że dzieci należy traktować “po dorosłemu”, w żaden sposób nie infantylizować tematów. Zgodnie z założeniami Korczaka, że dzieci mają głos i trzeba podejmować z nimi różne ważne tematy. Zgadzam się z tą tezą.
Sprawdza pani, jakie emocje budzą te rysunki na znajomych dzieciach, jeszcze przed publikacją?
- Zdarza mi się [śmiech]. Uważam zresztą, że pokazywanie rodzinie czy znajomym swoich projektów zanim się je wprowadzi w życie jest ważne. Więc tak - zawsze testuję.
Aktorzy marzą o Oscarze, a ilustratorzy? Ma pani takie marzenie?
- Jest oczywiście bardzo ważna nagroda w Bolonii dla ilustratorów, ale chyba aż tak nie zależy mi na nagrodach. Moim marzeniem jest kontynuacja ciekawych projektów, aby ciekawa praca przychodziła do mnie, tak jak się to działo do tej pory.
Ciekawa jestem pani mistrzów. Są tacy?
- Bardzo cenię polską szkołę ilustracji - Bohdana Butenko, Józefa Wilkonia - to moi wielcy mistrzowie.
Sama również zajmuje się pani pracą dydaktyczną, jako asystentka na wydziale grafiki Akademii Sztuk Pięknych. Czy te obowiązki nie zakłócają skupienia na własnej twórczości? A może jest odwrotnie - praca z ludźmi równoważny samotność w pracowni?
- Bardzo się cieszę z tego balansu. Mam żywy kontakt z ludźmi. Kontaktuję się z młodszymi i ze starszymi uczniami. Dwa razy w tygodniu spotykam się ze studentami na uczelni uczestnicząc w zajęciach jako asystentka (teraz niestety tylko online, bardzo dziwne przeżycie), prowadzę też często warsztaty dla dzieci, a pozostałą część czasu przeznaczam na własne projekty. Myślę, że byłoby mi smutno pracować tylko w pojedynkę.
A czy jest taka paleta barw, której jest pani wierna? Czy ilustratorka może w ogóle mieć ulubione kolory?
- Chyba najbardziej lubię jesień jako porę roku i te kolory jesienne, zgaszone są mi faktycznie szczególnie bliskie.
Więcej o tym: Szymon Sutor, kompozytor i dyrygent: "Mam potrzebę zacierania granic w muzyce