W Kijowie podpisano deklarację współpracy miast Polski i Ukrainy
Prezydent Piotr Grzelak w Ukrainie
- Poziom zniszczeń wojennych poraża. Zwłaszcza w Borodziance, gdzie przy głównej ulicy stoją takie same bloki, jak na u nas na Przymorzu czy na Żabiance. Dzisiaj te wszystkie bloki są zniszczone - powiedział w programie „Jestem z Gdańska” zastępca prezydent Piotr Grzelak, który wrócił kilka dni temu z Ukrainy - w Kijowie podpisywał porozumienie o współpracy polskich i ukraińskich miast.
Jednocześnie gość Agnieszki Michajłow podkreślił, że hart ducha Ukraińców nie opuszcza, i wierzą, że tę wojnę zwyciężą. - W ukraińskim społeczeństwie panuje duch, który mówi im, że to poświęcenie, które w tej chwili ponoszą, jest warte poniesienia, bo walczą o swoją wolność. A przy okazji walczą również o naszą wolność.
Dodał, że jego zdaniem, to właśnie wysokie morale odpowiadają za skuteczne działania Ukraińców wobec agresora - Rosji. Optymistyczne nastawienie jest widoczne, choć mieszkańcy wielu podkijowskich miast, jak Borodzianka, Bucza czy Irpień, nie mają prądu, ciepłej wody, WiFi, ani często nawet kontaktu ze światem.
- Borodzianka bardzo mocno ucierpiała. Jej mieszkańcy starają się jakoś przetrwać, między innymi też dzięki miasteczku kontenerowemu postawionemu przez polski rząd. Kontenery zastąpiły zniszczone bloki mieszkalne, Borodzianka liczy kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców, trochę mniej niż Starogard Gdański - zauważył.
W objętej wojną Ukrainie zostało wiele dzieci
Prezydent Grzelak dzieląc się doświadczeniami z wizyty w Ukrainie podkreślił, że już na początku zauważył, że w ukraińskich miastach pozostało bardzo wiele matek z dziećmi.
- Widuje się matki z dziećmi chodzące po ulicach, zdecydowanie mniej jest mężczyzn. Wjeżdżając do Ukrainy, pierwszym pytaniem, jakie sobie zadałem, było, w jaki sposób te matki chronią dzieci przed informacjami, które tam docierają, przed codziennymi alarmami przeciwlotniczymi, i codziennym ryzykiem, że bomba spadnie na dane miasto? W jaki sposób chronić dzieciństwo tych dzieci? Sam mam małe dzieci, między innymi pięcioletnią córkę, która o Ukrainie mówi do mnie codziennie, powtarzając informacje z telewizji i z przedszkola. W jaki sposób ochronić swoje dzieci tam, na Ukrainie, to jest dla mnie niewyobrażalne.
Ciemno na ulicach, ale muzyka gra
Dodał, że nocami w ukraińskich miejscowościach, które cierpią na skutek wojny, jest ciemno - na ulicach nie ma świateł. Efekty nalotów bombowych czy rakietowych szczególnie widać w przypadku obiektów energetycznych, choć nie jest tajemnicą, że ostrzeliwane są też obiekty cywilne, w tym mieszkalne.
- Nocami miasta są praktycznie wyciszone. Ale z drugiej strony na ulicach starego miasta są grajkowie, działają restauracje. W trakcie nalotów i alarmów przeciwlotniczych część z restauracji pełni funkcję również schronu - powiedział Piotr Grzelak.
Gość programu „Jestem z Gdańska” podkreślił, że podobieństwo miast ukraińskich, takich jak Kijów czy Irpień, do miast polskich - w tym do naszego - jest tak uderzające, że tragedia, jaką jest wojna w Ukrainie jest tym bardziej przejmująca.
- Nie widzę różnicy między tymi miastami, a miastami polskimi. To jest tym bardziej uderzające, bo ta wojna zawsze wydawała nam się tak odległa - a przecież doświadczają jej bracia Słowianie, czyli ludzie bardzo podobni do nas. I to przerażające, że w środku Europy, w XXI wieku, mamy tego rodzaju dramatyczny konflikt.
Rozmowa została nagrana we wtorek, 15 listopada, po południu, dosłownie kilkadziesiąt minut przed zmasowanym atakiem rosyjskiej armii na wiele ukraińskich miast, także tych, które kilka dni wcześniej odwiedził Piotr Grzelak. Obejrzyj program „Jestem z Gdańska” z Piotrem Grzelakiem:
Prezydent Gdańska złożyła wyrazy współczucia rodzinom i najbliższym ofiar w Przewodowie