Od czerwca za bilet normalny zapłacimy 4 zł 80 groszy.
- Ponad 26 procent podwyżki, to jest ponad jedna czwarta. No, nie zarabiamy więcej o jedną czwartą. Dlaczego tak musi być? - pyta Agnieszka Michajłow.
- To prawda. Natomiast my, zastanawiając się nad regulacją cen biletów, patrzymy na cały taryfikator - mówi Piotr Borawski, z-ca prezydenta Gdańska. - I w tych decyzjach, które musieliśmy podjąć z uwagi na drożejące cenny energii elektrycznej, paliwa.. generalnie poziom inflacji, bo też on skutkuje podniesieniem płac prowadzących pojazdy, ustaliliśmy że najważniejsi w całym systemie komunikacji są ludzie, którzy korzystają z niej na co dzień - czyli ci, którzy kupują bilety okresowe, miesięczne, semestralne. I te osoby dotknie poziom inflacji jedynie o 10 proc. A rzeczywiście ci, którzy jeżdżą sporadycznie, ta podwyżka będzie wyższa, czyli około złotówki na bilecie normalnym.
Na pytanie dziennikarki: "czy tanio już było?" Piotr Borawski odpowiedział twierdząco: - Obserwujemy, myślę w całej Polsce, że tanio już było. Chociaż rzeczywiście w tej chwili propaganda rządowa mówi, że jak obniżyła czasowo VAT na niektóre towary, to powinno być taniej. To mój ulubiony argument przeciwników politycznych, że przecież oni właśnie obniżyli VAT na paliwo, więc my powinniśmy obniżyć cenę. Ale wiedza ekonomiczna kończy się na tym, że przecież spółki przewozowe, takie jak nasza komunikacja publiczna, dla nich VAT jest całkowicie neutralny. Oni kupują paliwo po cenie netto. Także ich ekonomia jest czasem wybiórczą domeną.
Jak mają się liczne zachęty Miasta, aby korzystać z komunikacji publicznej, do podnoszenia cen biletów?
Z-ca prezydent skomentował, że alternatywną jest zmniejszenie liczby przewozów: skrócenie albo wyłączenia linii czy zmniejszenie częstotliwości. Prezydent przypomniał, że środki z miejskiego budżetu na komunikację wzrastały rok do roku, zadowolenie klientów również, ale rozwój jest najważniejszy, żeby utrzymać jakość komunikacji.
Agnieszka Michajłow zauważyła, że podczas pandemii kursów było mniej, więc może jest to dobry sposób na oszczędzanie, ale prezydent wyjaśniał, że kiedy Miasto zmniejszyło liczbę przewozów, bo zaczęły się lockdowny - wprowadzono tak zwane świąteczne albo feryjne rozkłady jazdy, ale pojawiły się protesty tych mieszkańców, którzy musieli jeździć komunikacją miejską, a potem decyzje rządowe o konkretnych limitach pasażerów w pojazdach. Najpierw ustalono nową mniejszą liczbę dostępnych miejsc w pojeździe, potem zalecono przewożenie tylko 30 procent osób. Miasta ponosiły więc koszty, a dochody z biletów znacznie spadły - i nożyce kosztów i przychodów z biletów znacznie się rozwarły.
Jak pomimo to zachęcać pasażerów do korzystania z komunikacji?
- Na wiele sposobów - odpowiada Borawski. - Przede wszystkim jakością, dlatego staramy się inwestować w nowy tabor i próbować przyspieszać.
Rozmawiano też o tym, czy w tak trudnej sytuacji finansowej Miasta, spowodowanej pandemią i drożyzną, jest sens inwestować w drogie, najnowocześniejsze rozwiązania - np. elektryczne autobusy mało emisyjne.
- Trochę nie mamy wyjścia, przepisy unijne [mówią, że] od 2025 w miastach nie będzie można kupować innych autobusów.
Miasto liczy też na dodatkowe dofinansowanie unijne na zakup takich pojazdów.
W Gdańsku obowiązuje darmowa komunikacja dla uczniów, Miasto na nią wydaje ok. 12, 15 mln w skali roku, ale “to jest inwestycja w nasze dzieci” - powiedział Borawski i potwierdził, że to się nie zmieni.
Pełna treść rozmowy poniżej: