Blaszka daje trop
Na ludzkie szczątki archeolodzy natrafili podczas wykopalisk związanym z kompleksowym remontem Hali Targowej. Znaleziono przy nich żołnierski nieśmiertelnik. Blaszka pozwoliła na określenie tożsamości zmarłego. O odkryciu niezwłocznie powiadomiono Ambasadę Republiki Francuskiej w Warszawie.
Jak informował wówczas Marcin Tymiński, rzecznik prasowy Pomorskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, szczątki jeńca z Francji znalazły się wśród tzw. pochówków sanitarnych. Są to mogiły, w których złożono zmarłych i poległych w czasie działań wojennych w marcu 1945 roku. Powstały już po zakończeniu działań wojennych, podczas porządkowania miasta.
Odnaleziono szczątki francuskiego jeńca. Po 80 latach spocznie w Gdańsku
- W ekshumowanych grobach znajdowały się szczątki kilkudziesięciu osób, zarówno cywilów, jak i żołnierzy niemieckich. Po wydobyciu poddano je analizie antropologicznej. Większość pochowanych osób zginęła rozerwana wybuchami. Prawie wszyscy byli słabego zdrowia lub chorzy, o czym świadczyć może brak zębów trzonowych, także u młodych osób - wyjaśnił rzecznik PKWZ.
Przy niektórych szczątkach znaleziono także przedmioty osobiste.
Francuski żołnierz został zidentyfikowany jako Paulin Camille Coquelet, urodzony 10 marca 1918 roku w Mergey, w departamencie Aube - przekazał naszemu portalowi gdansk.pl major Sebastien Marzin, zastępca Attaché Obrony Ambasady Francji w Warszawie.
Chłopaki z Linii Maginota
W połowie 1939 roku Paryż nie miał wątpliwości, że Niemcy prą ku nowemu konfliktowi. Francuzi zaczęli odtwarzać jednostki wojskowe, rozwiązane po I wojnie światowej. To dotyczyło również 155. Regimentu Piechoty (w skrócie 155. RIF). Jego zadaniem było wzmocnienie Linii Maginota - systemu bunkrów, umocnień i przeszkód terenowych na granicy z Niemcami i Luksemburgiem. Wybudowano je w okresie 1929 - 1934 i udoskonalano w kolejnych latach.
155. Regiment Piechoty przydzielono do umocnionego sektora Montmédy. Za zadanie mieli bronić La Ferté - niewielkiego, lecz ważnego fortu, który posiadał dwa bloki bojowe, połączone podziemną galerią. Pozostałości tej konstrukcji znajdują się między wsiami Villy i La Ferté-sur-Chiers, przy granicy z Belgią. Są dzisiaj turystyczną atrakcją.
Linia Maginota stanowiła wyraz nowej obronnej doktryny wojennej Francji. Myśl generalicji była prosta i - wydawało się - znakomita: wybudować zaporę nie do przejścia dla niemieckich wojsk. Bunkry najeżono lufami dział i stanowiskami karabinów maszynowych. Zadanie dla żołnierzy jasne: dać nieprzyjacielowi łupnia i uchronić Francję przed nieszczęściami, jakich zaznała w czasie Wielkiej Wojny.
We Francji wspomnienie rzezi, do jakiej doszło w I wojnie światowej wciąż było żywe. Po 20 latach od tamtych wydarzeń w miastach i na prowincji nadal można było spotkać kalekich starszych mężczyzn - weteranów tamtych walk.
Teraz miało być inaczej. 155. Regiment Piechoty w warunkach pokoju stacjonował w kilku pobliskich miejscowościach wschodniej Francji m.in. w Commercy. Zachowało się trochę czarno-białych zdjęć z tego przedwojennego okresu: dziarscy mężczyźni w ciemnych mundurach i beretach na bakier. Służba na Linii Maginota musiała stanowić dla nich powód do dumy. Byli groźni dla nieprzyjaciela i jednocześnie mogli czuć się bezpieczni za betonowymi i stalowymi ścianami swoich fortec. Niech no tylko “fryce” spróbują podejść!
Piekło La Ferté
Powszechną mobilizację ogłoszono we Francji 2 września 1939 roku, gdy w Polsce trwała już inwazja wojsk III Rzeszy. Młodzi mężczyźni masowo zaczęli napływać do przydzielonych jednostek w pobliżu granicy francusko-niemieckiej. Paulin Camille Coquelet w składzie 155. Regimentu Piechoty pojawił się zapewne wkrótce potem. Miał wtedy nie więcej niż 22 lata.
Niemcy rozpoczęli ofensywę 10 maja 1940 r. Trzy dni później pod Sedanem przekroczyli rzekę Mozę i weszli na tyły linii Maginota. Armie francuskie wycofały się w głąb kraju. Załoga fortu La Ferté - i żołnierze stanowiący dla niej wsparcie w okolicznych umocnieniach - zostali sam na sam z nacierającymi Niemcami.
Oddziały francuskie najpierw zaciekle broniły pobliskiej wsi Villy, ale poddały się po trzech dniach z powodu wysokich strat i braku amunicji. Niemcy wzięli tam do niewoli m.in. 20 żołnierzy 155. RIF. Należy przypuszczać, że w grupie tej znajdował się Paulin Camille Coquelet. Skąd takie przypuszczenie? Ponieważ polegli niemal wszyscy jego koledzy, którzy zostali w forcie.
Znajdująca się w La Ferté załoga 18 maja została otoczona przez siły niemieckie. Francuzi nie mieli zamiaru kapitulować. Niemcy uderzyli, używając niemal 250 dział artylerii - w tym m.in. czterech potężnych dział 88 mm. Celem tej operacji było zdobycie pierwszych bunkrów na Linii Maginota - co miało przynieść Niemcom wielki efekt propagandowy. Teren fortu na całe godziny został pokryty zmasowanym ogniem. W jedną z kopuł bloku 2 trafił bezpośrednio pocisk, który wpadł do środka przez otwór strzelnicy i eksplodował wewnątrz bunkra. Zginęła trzyosobowa obsada tego stanowiska ogniowego. Większość załogi schroniła się w podziemnym korytarzu, łączącym oba bloki fortu. Dowódca tego odcinka prosił przez radio swoich przełożonych o zgodę na ewakuację, jednak usłyszał że ma walczyć, póki dysponuje środkami obrony.
W nocy pod umocnienia La Ferté podeszli niemieccy saperzy. Przy pomocy ładunków wybuchowych unieruchomili kopuły pancernych wież artyleryjskich. Potem Niemcy wrzucili do środka granaty i świece dymne. W kazamatach doszło do pożarów. Francuzi mieli maski przeciwgazowe, które chroniły przed gazami bojowymi, ale nie przed tlenkiem węgla. Spośród 106 obrońców nie ocalał nikt - zginęli wskutek uduszenia. Nad ranem 19 maja było po wszystkim.
Język Balzaca na Biskupiej Górce
Fort La Ferté po wojnie stał się symbolem heroizmu francuskich żołnierzy w 1940 roku.
Francuzi mieli przestarzałą armię, ale nie cierpieli na brak bojowego ducha. Niemcy obeszli Linię Maginota od strony Belgii i poszli na Paryż. To przesądziło o klęsce. Przedstawiciele francuskiego rządu 22 czerwca podpisali kapitulację w Lesie Compiègne. Jednak sama Linia Maginota jeszcze przez ponad tydzień opierała się Niemcom - do 1, a nawet 4 lipca. Do niewoli poszło 25 tysięcy jej żołnierzy.
W dniach klęski Francji w maju i czerwcu 1940 roku Niemcy wzięli w sumie ponad 1,8 miliona jeńców.
Początkowo co najmniej tysiąc Francuzów trafiło do Gdańska. Byli trzymani na Biskupiej Górce, gdzie znajdował się jeden z największych obozów jenieckich na Pomorzu Gdańskim. Formalnie było to komando robotnicze, które tworzyło filię macierzystego obozu jenieckiego z Malborka, Stalagu XX B Marienburg.
Jak ustalił dr Jan Daniluk, liczba jeńców na Biskupiej Górce wahała się od około 800 do nawet 1200. Głównie przetrzymywani tam byli żołnierze francuscy. Na przykład, w maju 1942 r. było 1163 Francuzów, zaś Belgów tylko 39.
Istniejąca do początku 1945 r. filia malborskiego obozu na Biskupiej Górce zlokalizowana była w miejscu zajmowanym dziś od wielu lat przez Komendę Wojewódzką Policji w Gdańsku.
Osadzeni żołnierze mieszkali w kilku drewnianych barakach, posiadających elektryczność i ogrzewanie. Raporty Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża wykazywały, że warunki sanitarne w obozie były na wysokim poziomie.
W 1942 r. jeńcy z Biskupiej Górki pracowali w 40 różnych miejscach w Gdańska i okolicy, m.in. w zakładach przemysłowych, budownictwie, na kolei i gospodarstwach rolnych.
“Marsylianka” na gdańskim cmentarzu. Uroczystość Ambasady Francji
Z informacji zebranych przez Jana Daniluka wynika też, że w obozie w Gdańsku dbano o działalność kulturalną. Była tam biblioteka mająca ok. 400 książek oraz patefon. Na miejscu funkcjonowała ośmioosobowa orkiestra, a nawet zespół teatralny.
Nie zaniedbywano też spraw duchowych, obóz miał małą kaplicę, odprawiane były msze święte.
Dla zachowania kondycji fizycznej służyło zaś boisko piłkarskie. Wśród popularnych sposobów spędzania czasu wśród jeńców była też gra w karty oraz tenisa stołowego.
Jan Daniluk podaje, że sprawnie działała poczta - list z Biskupiej Górki do Francji szedł w realiach wojennych średnio jeden miesiąc.
- Coquelet prawdopodobnie zginął 25 marca 1945 roku podczas ataku bombowego. Attaché Obrony Ambasady Francji zwrócił się o pomoc do firmy, która specjalizuje się w poszukiwaniach francuskich żołnierzy poległych na ziemiach polskich. Nawiązany też został kontakt z Dyrekcją Pamięci, Kultury i Archiwów (francuski odpowiednik Instytutu Pamięci Narodowej) w celu poznania historii tego żołnierza i odnalezienia jego rodziny - dodaje Sebastien Marzin.
Zwłoki Francuzów w schronie
Znawca historii przedwojennego Wolnego Miasta Gdańska nie jest zaskoczony znalezieniem przy Hali Targowej szczątków francuskiego żołnierza.
Na dowód przypomina makabryczne odkrycie dokonane w tym miejscu w 1946 r., o którym rozpisywała się lokalna prasa.
Trupy zatopiono w schronie niemieckim
Zarząd Miejski w Gdańsku przeprowadza prace oczyszczające i odwadniające wielkiego schronu mieszczącego się w Gdańsku obok Hali Targowej. Schron ten był starannie zbudowany i wyposażony we wszystkie niezbędne urządzenia. Posiadał własne światło, kuchnie elektryczne, bogato zaopatrzoną aptekę oraz dobrze urządzoną salę porodową. Schron ten, który mógł pomieścić około 1500 osób, obecnie jest zalany wodą, sięgającej do 60 cm wysokości. W wodzie tej pływają trupy przeważnie kobiece i dziecięce, po większej części skupiające się przy drzwiach wyjściowych.
Według opowiadania Niemki żony komendanta schronu oprócz ludności cywilnej, która chroniła się tu przed nalotami mieli się znajdować także i jeńcy francuscy.
Sprawą identyfikacji zwłok zajmuje się specjalna komisja złożona z przedstawicieli Urzędu Bezpieczeństwa, Milicji Obywatelskiej, Wydziału Zdrowia m. Gdańska oraz członka konsulatu francuskiego.
“Kaszëbskô”, pismo Ludu Kaszubskiego, 12 marca 1946 r., nr 31.
Po wojnie krążyły plotki, że ludzie zostali celowo utopieni w schronie. Według jednej wersji takiego barbarzyńskiego czynu dopuścili się Niemcy, według drugiej okrutnego mordu dokonali Sowieci.
- Natomiast wszystko na co wskazuje, że to nie była zbrodnia polegająca na tym, że ktoś celowo zamknął tam drzwi i wlał wodę. Były też relacje, że tam pękła jakaś rura podczas bombardowania i w ten sposób woda wlała się do środka. Rozmawiałem niedawno z inżynierami i trafił mi też w ręce oryginalny plan tego schronu (jest w zbiorach PAN Biblioteki Gdańskiej). Okazało się, że nie przepływają tam żadne podziemne wody, która umożliwiłyby taki potop - mówi dr Jan Daniluk.
Trwa remont Hali Targowej. Co się dzieje we wnętrzu zabytku?
Historyk w lutym 2019 r. rozmawiał z Edmundem Flisikowskim, który dokładnie pamięta budowę schronu przy Hali Targowej. Mężczyzna urodził się w 1932 r., do 1942 r. mieszkał przy Alstädtischer Graben (Podwale Staromiejskie).
- Zabici w środku ludzie – to według jego relacji - marzec 1945 roku. Ciała wyciągane ze schronu były wywożone na ciężarówkach w kierunku Opływu Motławy, w rejon bastionów na Starym Przedmieściu. Do wyciągania trupów wyznaczono samych Niemców. Brak konserwacji i doglądania schronu spowodował, że dopiero prawdopodobnie później część pomieszczeń uległa zalaniu - dodaje historyk.
Jego zdaniem, tajemnica ciał znalezionych w schronie ma inne źródło.
- Wszystko wskazuje na to, w kwietniu, maju 1945 roku, w pierwszych tygodniach po tzw. wyzwoleniu Gdańska, Sowieci (lub ktoś na ich rozkaz) chowali w schronie ciała ludzkie, aby zapobiec w ten sposób wybuchowi epidemii - uważa Jan Daniluk.
Dziś w dawnym niemieckim schronie mieści się kręgielnia i bar.
Gdzie pochować Coqueleta?
Szybki rzut oka na mapę. Rodzinne Mergey francuskiego jeńca i Gdańsk dzieli dystans prawie 1600 kilometrów. Samochodem można go pokonać w około 17 godzin.
Wieś, z której pochodził Paulin Camille Coquelet, jest dziś zamieszkana przez niecałe 700 osób. Leży ponad 100 kilometrów na wschód od Paryża, w zalesionym obszarze na rzeką Melda. W miejscowości znajduje się zabytkowy kościółek, który został częściowo zniszczony przez bombę podczas II wojny światowej. Szczęśliwie ocalały, pochodzące z XVI wieku, apsyda i transepty. W pobliżu kościoła stoi monument upamiętniający mieszkańców Mergey, którzy stracili życie służąc Francji podczas I i II wojny światowej.
GDAŃSKIE HISTORIE. Rok 1807 - dwa dni Napoleona w zdobytym Gdańsku
W zależności od tego, co uda się ustalić, żołnierz zostanie pochowany na cmentarzu wojskowym w Gdańsku lub w rodzinnej miejscowości we Francji. Od czego to zależy? Od woli rodziny - jeśli jacyś krewni Paulina Camille'a Coqueleta nadal żyją i zostaną odnalezieni.