• Start
  • Wiadomości
  • Jarosław Zalesiński, dyrektor WiMBP: “Książka jest miejscem spotkania” ROZMOWA

Jarosław Zalesiński, dyrektor WiMBP: “Książka jest miejscem spotkania” ROZMOWA

Poeta, publicysta i dziennikarz, ostatnio Dziennika Bałtyckiego, Jarosław Zalesiński 2 stycznia 2019 roku objął stanowisko dyrektora Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gdańsku. Jaki ma pomysł na funkcjonowanie tej instytucji?
10.01.2019
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Jarosław Zalesiński: - Jakkolwiek przez wiele lat funkcjonowałem jako człowiek mediów, to “słowo” było mi najbliższe. I książka. Byłem im najwierniejszy
Jarosław Zalesiński: - Jakkolwiek przez wiele lat funkcjonowałem jako człowiek mediów, to “słowo” było mi najbliższe. I książka. Byłem im najwierniejszy
Grzegorz Mehring/gdansk.pl


Anna Umięcka: Co spowodowało, że wieloletni dziennikarz przeszedł na drugą stronę, stronę urzędnika?

Jarosław Zalesiński: Czy to na pewno jest druga strona? Zawsze to jest "słowo", chociaż dziennikarz posługuje się nim w innych wymiarach, niż ten, jaki przysługuje bibliotekarzowi. Jakkolwiek przez wiele lat funkcjonowałem jako człowiek mediów, choć nie tylko, to “słowo” było mi najbliższe. I książka. Byłem im najwierniejszy. Książka jest sercem kultury słowa i kultura książki jest sercem kultury. Myślę, że to się tak radykalnie nie zmieniło i jeszcze zaczekajmy z ogłaszaniem końca epoki Gutenberga.

Widać zresztą w statystykach, że ten bardzo niesympatyczny trend, odnotowywany w corocznych raportach Biblioteki Narodowej, ilustrujący, jak niechętnie czytamy książki - można było się przez lata przyglądać, jak linia pokazująca czytelnictwo w Polsce pikuje - zatrzymuje się. Nie będę mówił, że poziom, na jakim stanęła, nas wszystkich troszczących się o kulturę w ogóle i kulturę książki, satysfakcjonuje, ale pewien trend został odwrócony.


Z ostatnich badań [raport „Co i jak czytają gdańszczanie i gdańszczanki” doktora Macieja Dębskiego], wynika nawet, że gdańszczanie na tle innych miast Polski wypadają całkiem nieźle.

- Rzeczywiście. Pewnie trzeba mieć w pamięci, że w tym badaniu próba była 600-osobowa, ale jest się z czego cieszyć. Zresztą, raport dotyczący czytelnictwa na Pomorzu opracowany w 2011 roku, który kreślił w dość czarnych barwach to, jak się książką potrafimy zaciekawić dzisiaj, Pomorze pokazywał też jako jaśniejszy obszar na tej mapie. Choć wskazywał na wiele niepokojących zjawisk. Sumując to wszystko, możemy powiedzieć, że może wreszcie w rozmowach o książce uda się nie narzekać i może już patrzmy na to, co dziać się będzie.

A poza tymi raportami, popatrzmy, jakie tłumy przychodzą na imprezy książkowe! Literacki Sopot, pierwsza edycja Targów Książki w Gdańsku - jak się tam kotłuje wokół spotkań z autorami, wokół tego, co jest świeże, nowe, aktualne. Sam byłem tym bardzo mile zaskoczony. I podobnie jest w całej Polsce.

Nie jestem socjologiem kultury, ale zastanawiałem się, czy problem z czytelnictwiem nie był problemem z wolnym czasem. Byliśmy po 1989 roku społeczeństwem na dorobku. Ogromnie to nas pochłonęło. Nadal transformacja, której jesteśmy podmiotami i przedmiotami, wymaga od nas bardzo wiele, ale teren czasu wolnego jak gdyby się powiększał. Nie twierdzę, że to jedyny element i trudno mi ocenić jego ważność, ale wydaje mi się, że coś jest na rzeczy. Coś się wokół książki dobrego dzieje.


Potwierdzeniem tej tezy mogą być wyniki czytelnictwa w bardziej zamożnych krajach Europy. Wg UNESCO najwięcej czytają Luksemburczycy, Szwedzi, Niemcy i Czesi.

- Kraje skandynawskie mogą się też pochwalić największym poziomem czytelnictwa i wypożyczania książek w bibliotekach publicznych. Dzięki czemu? Ano dzięki temu, że tam edukacja biblioteczna, kontaktowanie odbiorcy z książką, zaczyna się na bardzo wczesnych etapach edukacji i owocuje tym, że np. dorosły Fin się do tego po prostu przyzwyczaił. Trzeba się więc postawić na edukację wokół książki. W raportach, o których rozmawialiśmy, zarówno z 2011 roku, jak i najnowszych, mocno akcentuje się fakt, że o bardzo wielu rzeczach decyduje edukacja rozpoczęta na odpowiednio wczesnym poziomie. I chcę się tym zająć.


Czym konkretnie?

- Jedna z moich wizji i jeden z pomysłów jest taki, aby do tych wszystkich działań, które są już praktykowane, dodać różne sposoby - i tradycyjne, i nowatorskie - zainteresowania dzieci kontaktem z książką. Z zaciekawieniem przyglądam się nowym metodom, ale mam przekonanie, że nic nie zastąpi tradycyjnego kontaktu z książką tradycyjną, a już na pewno nic nie zastąpi kontaktu wspólnego z rodzicem. Jest to też część mojego myślenia o „edukacji książką”: żeby wymyślać formy spotykające rodzica i dziecko wokół książki.

Marzy mi się też, żeby każda z filii budowała sieć zaprzyjaźnionych relacji z czytelnikami, ale też z instytucjami, które funkcjonują w jej najbliższej okolicy - szkołami, NGOsami, różnego rodzaju stowarzyszeniami, radami dzielnic. W nowym rozdaniu rady złożone są z często nowych radnych, będących takimi dzielnicowymi patriotami, z dużą energią do działania, zaś nowe rady dzielnic, co mnie nęci, mają większe budżety. Może uda nam się namówić radnych dzielnic, by coś wspólnie z bibliotecznymi filiami organizować dla sąsiadów? Takie powiązania już oczywiście istnieją, ale chciałbym je rozbudowywać, także w oparciu o social media.

Jarosław Zalesiński: - Książka jest sercem kultury słowa i kultura książki jest sercem kultury
Jarosław Zalesiński: - Książka jest sercem kultury słowa i kultura książki jest sercem kultury
Grzegorz Mehring/gdansk.pl


Socjologowie zwracają też uwagę, że biblioteka przestaje być tylko miejscem przechowywania i wypożyczania książek, ale staje się miejscem spędzania wolnego czasu. Jak to wygląda w Gdańsku?

- Socjologowie już od jakiegoś czasu budują teorię tzw. trzeciego miejsca. Pierwsze z nich to praca, drugie – dom, no i jest jeszcze przestrzeń pomiędzy. W coraz większym stopniu wypełniana przez instytucje kultury. Galerie handlowe powolutku wygaszają swoje funkcjonowanie jako miejsca spędzania tam wspólnego czasu. Na Zachodzie ten trend jest oczywisty i pojawia się teraz w Polsce. To jest przyszłość.

Popatrzmy choćby, jak skokowo rośnie zainteresowanie ofertą muzeów. Również te w Gdańsku mogą pochwalić się imponującymi statystykami. Oczywiście - ludzie coraz żywiej interesują się przeszłością, historią czy tradycją własnego miejsca, ale w programie tych dobrze prosperujących muzeów coraz więcej dzieje się rzeczy „około muzealnych” albo nawet nijak niezwiązanych z profilem ich funkcjonowania. Biblioteka w sposób najbardziej naturalny jest predestynowana do odgrywania roli takiego centrum kulturalnego. I to dzisiaj już się dzieje.

Chciałbym tylko, żeby te aktywności utrzymywały się jednak w orbicie kultury książki, by biblioteki nie stawały się straganami, w których jest wszystko. Książkę można propagować na wiele sposobów, dążąc zawsze do tego, czym ona jest z istoty - miejscem spotkania. Mówię to jako autor i czytelnik. Kiedy czytam jakąś książkę, a już szczególnie poetycką, to jest to dla mnie zawsze spotkaniem z drugą osobą.


Bardzo intymnym spotkaniem.

- Bardzo. Jakby się zaglądało przez wizjer do czyjejś duszy. Sądzę, że książka ma taki potencjał spotykania ludzi wspólnie, wokół książki. Sukces Dyskusyjnych Klubów Książki niewątpliwy o tym świadczą. Tylko trzeba mieć przestrzeń.


Taka nowoczesna przestrzeń biblioteczna powstaje właśnie na Oruni. Jak będzie wyglądać?

W dawnym komisariacie, a wcześniej ratuszu na Oruni, powstanie w 2020 roku wielofunkcyjny dom. Będą tam działać NGO-sy, bardzo potrzebne w tej dzielnicy, kilka innych podmiotów, a na dwóch piętrach - mediateka. Z dyrektor Bożeną Orczykowską, która jest bardzo zaangażowana w ten projekt, będziemy jeszcze dyskutować, jakie wpisać tam funkcje i będziemy też rozmawiać nad powiązaniem tej biblioteki z Parkiem Oruńskim. Może zrobimy tam latem mobilną altanę z książkami? Książki do poczytania na trawie – to byłoby coś…

Chcemy też zaproponować wydarzenia, które skłonią do wyjścia z domów starsze osoby z tamtej okolicy.


A co z Gdańskiem Południe? Czy ma szansę na własną, nową bibliotekę?

- Wiem, że to nie jest jedyna część Gdańska pozbawiona filii bibliotecznych i wiem, że bardzo głośno mieszkańcy i rady dzielnic dopominają się o nie. Te potrzeby dałoby się może zaspokoić, tworząc mniejsze filie, wchodząc w starszą infrastrukturę, jak ma się stać na Oruni i stało się już w Rumi – mam oczywiście na myśli Stację Kultury. W tej nowo powstającej części miasta trzeba poszukać patentu na organizowanie mniejszych filii. Ale w przypadku jednej realizacji w Gdańsku Południe marzy mi się postawienie na rozmach i stworzenie biblioteki od fundamentów. Nie ja ją oczywiście stworzę, tylko gdańskie – albo metropolitalne – władze, w każdym razie skończylibyśmy wówczas z pewnym paradoksem, polegającym na tym, że w Gdańsku nie ma ani jednej biblioteki budowanej od podstaw jako biblioteka. Oczywiście, niektóre filie, funkcjonujące w pawilonach, budowanych w latach 70., tak były od początku pomyślane, ale np. nie mają one wind, a to przecież powinno być dzisiaj standardem.

W Gdańsku Południe mogłaby zatem, takie mam przekonanie, powstać jedna większa inwestycja - multibiblioteka, w której kultura książki znajdzie się w centrum, ale nie będzie jedyną. Znajdzie się tam też mała salka kinowa, dom spotkań dla starszych osób i wiele innych funkcji. Mogliby tu przychodzić mieszkańcy Gdańska Południe, ale również ci „zza obwodnicy”, o czym wspominam, bo tą ideą mógłby się zainteresować nasz układ metropolitalny. Takie realizacje w Polsce powstają. Mnie np. bardzo zafrapował widok nowej biblioteki w Oświęcimiu, do której dziennie przychodzi ponad 1000 osób! To dowodzi, że jeśli stworzy się piękną architekturę i dobrze zaaranżowaną oraz funkcjonalną przestrzeń – takie miejsce przyciąga. Spójrzmy na sukcesy Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego, ECS, Muzeum II Wojny Światowej, opery w Szczecinie. Wszędzie to się sprawdza. Pomyślmy więc o jeszcze jednej ikonicznej realizacji w południowej części miasta. Będę o tym gardłował do skutku.


Na koniec pozostawiłam pytanie od naszej czytelniczki, która zastanawia się, czy czytelnicy mogliby mieć większy wpływ na listę zakupów książek, które pozyskuje biblioteka?

- W programie Patron, obsługującym katalogi, jest taka opcja - kto nie znajduje potrzebnego mu tytułu w żadnej z filii, może złożyć zamówienie. Czy zostanie ono zrealizowane, jest jeszcze kwestią pewnej procedury, ale pani pytanie zachęca mnie do tego, żeby się dobrze zastanowić, czy tej usługi nie uruchomić. Przemyślimy to.




TV

MEVO od kulis i życzenia. Rower metropolitalny ma już rok