Andrzej Bojanowski, prezes Międzynarodowych Targów Gdańskich w półgodzinnej rozmowie mówił o sytuacji spółki, ale też nawiązywał do stanu całej branży targowej w Polsce. Oto fragmenty wywiadu, całość w nagraniu u dołu strony.
Jak Pan ocenia inicjatywę powstania i działalność Komitetu Obrony Branży Targowej?
Andrzej Bojanowski: Uważam, że to jedyna słuszna droga. To, co dla mnie istotne to, że musimy mówić jednym głosem, musimy dialogować, a na końcu wyraźnie próbować dotrzeć do decydenta. Wydaje się, że nie ma ścieżki dla indywidualnych procesów. Może nam dzisiaj jest łatwiej, bo mamy silnego partnera właścicielskiego, który nas rozumie (miasto Gdańsk - dop.red.), ale są inni, którzy mają trudniej. Pomóżmy nam wszystkim, budując wspólny przekaz, komunikat o grożących nam słabościach i upadłościach.
Czy miasto Gdańsk, jako właściciel MTG, wsparło je w ciężkich "covidowych" czasach? Jak Pan ocenia zaangażowanie i pomoc władz samorządowych pod względem łagodzenia skutków pandemii dla MTG jako spółki miejskiej?
AB: Tak, samorządy - bo nie tylko miasto Gdańsk, ale również Marszałek woj. pomorskiego, który jest naszym akcjonariuszem - bardzo wyraźnie wsparły naszą firmę, nasze pomysły i scenariusze na przetrwanie pandemii. Oczywiście, nikt z nas nie zakładał, że będzie kolejna, trzecia i czwarta fala, nie wiadomo czy następne, jak to będzie wyglądało. Liczymy bardzo na wsparcie programów sektorowych, rządowych. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości, że samorządy będą o nas walczyć, bo rozumieją nasz interes - a przynajmniej samorząd gdański i samorząd woj. pomorskiego. Ale bez wsparcia rządowego będzie bardzo trudno utrzymać te założenia, które przyjęliśmy na początku, czyli zadbania z jednej strony o naszych klientów, utrzymania z nimi relacji i budowania nowych pomysłów na hybrydowe albo online'owe projekty. One są bardzo kosztochłonne i wymagające od nas dużej pracy edukacyjnej - my musimy się po prostu nauczyć, jak to robić. Po drugie - chcemy walczyć o naszych pracowników, którzy są bardzo istotni z punktu widzenia utrzymania naszej firmy w dłuższej perspektywie, jej funkcjonalności po czasach covidowych, bo one na pewno nastąpią.
Jak Pan widzi perspektywę przeprowadzenia w tym roku Jarmarku Św. Dominika?
AB: Już zeszły rok był dla nas trudny. Musieliśmy ograniczyć liczbę wystawców, liczbę punktów, "rozszerzyć się" terytorialnie [...] Z punktu widzenia logistyki w mieście - myślę, że było bardzo dobrze. Tak ocenione było też rozrzedzenie tych stoisk, zwiększenie przestrzeni, mniejsza tłoczność na ulicach, która była dosyć charakterystyczna dla jarmarku w latach poprzednich. Wprowadziliśmy więc pewne zasady, które będziemy starali się w tym roku kontynuować. Będziemy też szukać innych przestrzeni w śródmieściu, i może na Dolnym Mieście. Mamy dużo chętnych, osób zapisanych, czekających na informację, czy jarmark się odbędzie. Na pewno w tym roku będzie to forma bardziej targowiska niż imprezy dynamicznej, hałaśliwej, jarmarcznej. Ale za taką też dostaliśmy w zeszłym roku podziękowania - nie tylko od mieszkańców, ale też od naszych partnerów biznesowych, handlujących kupców. Jeżeli pozwolą na to przepisy, pozwoli stan epidemii w naszym kraju, to jarmark będziemy chcieli zorganizować [...]
Zmniejszony charakter Jarmarku Św. Dominika w 2020 r. wyraźnie pokazał obniżenie, pierwszy raz od 10 lat, ilości osób odwiedzających, które przyjechały specjalnie na jarmark. I tak była to znacząca liczba ponad 800 tys. osób, które przyjechały i deklarują, że jarmark jest dla nich jednym z najważniejszych elementów podjęcia decyzji o przyjeździe na przełomie lipca i sierpnia do Gdańska. Kiedyś wiceprezes MTG, Paweł Orłowski, pokusił się o przeliczenie, na bazie danych rynku niemieckiego, wpływu na szeroko rozumiany przepływ międzybranżowy i wpływ takiego wydarzenia, jak jarmark Św. Dominika, na biznes i otoczenie wszystkich podmiotów funkcjonujących w mieście, od transportu publicznego, lotniczego, przez muzea, kina teatry, po sklepy i restauracje. Jest to ponad 750 mln złotych - w trzy tygodnie. To jest VAT, podatek dochodowy, to są też miejsca pracy. Dlatego miasto Gdańsk zdaje sobie doskonale sprawę z tego, jaką funkcję spełniają Międzynarodowe Targi w jego "ekosystemie" i budowaniu biznesowej nogi miasta. Myślę, że dlatego dostaliśmy licencję na robienie tego jarmarku przez kolejne 15 lat.
Jak Pan ocenia szansę, na odbycie się w tym roku, waszych sztandarowych imprez, czyli Amberiffu i Trako?
AB: Wiem, że branża bardzo czeka na Trako, jest wręcz głodna tej imprezy. Rady programowe, które się odbywają, wskazują, że wszyscy dookoła nie wyobrażają sobie nawet, że Trako się nie odbędzie. To dobry sygnał, bo oznacza, że jest popyt, zarówno w stronę wystawców, jak i odwiedzających. My jesteśmy przygotowani, mamy wypracowane procedury. Zdajemy sobie sprawę, że aby organizować najlepsze na świecie spotkania na żywo, musimy zadbać o bezpieczeństwo ich uczestników.
Co do Amberiff, mogę stwierdzić, że na pewno będziemy wyznaczać nowy termin, jesienny, w formule hybrydowej. To jest pewne. W czerwcu planujemy wersję online - jeszcze pół roku temu nikt sobie nie wyobrażał, żebyśmy byli w stanie stworzyć jubilerskie targi online. Nikt nie chciał o tym słyszeć, a dziś wszyscy mówią: "próbujmy, może się uda".
ZOBACZ CAŁĄ ROZMOWĘ Z PREZESEM MTG ANDRZEJEM BOJANOWSKIM