To absolutna nowość na Jarmarku św. Dominika - pączki wytrawne. Są ręcznie robione, powstają według autorskiego pomysłu matki i córki, które od pół roku prowadzą Aleee Bistro w gdańskiej Alchemii.
Choć z zewnątrz przypominają te tradycyjne smakołyki, już pierwszy kęs może się okazać niemałym zaskoczeniem. Pączki wypiekane są ciasta wytrawnego, ziarnistego. Do wyboru mamy cztery rodzaje nadzienia: meksykański (mięso mielone, czerwona fasola, papryka), szpinak i feta, Sycylia (oliwki, ser wędzony, kasza jaglana, suszone pomidory) oraz pizza (pieczarki, sos pomidorowy, cebula). Cena wytrawnego pączka: 6 zł
Znajdzie się także coś dla miłośników mniej szablonowych słodkości: pączki z nadzieniem o smaku rafaello, mango chocolate, banan chocolate, smoczego owocu (pitaji), malin, jagód i nutelli. Wszystkie owocowe dżemy właścicielki biznesu robią same. Cena słodkiego pączka: 4-5 zł.
Na miejscu można także napić się lemoniady naturalnej, bez cukru, na bazie zielonej herbaty z owocami. Cena: 5 zł.
Stoisko znajdziemy przy ulicy Świętego Ducha.
Niewiele dalej, przy nieco schowanej od zgiełku ulicy Grobla III znajdziemy miejsce, które zachwyci miłośników nietypowej biżuterii.
- Rzemiosłem zajmuję się od 14 lat. W październiku zeszłego roku rozpocząłem projekt z czaszkami - mówi Jakub Dranicki.
Na jego stoisku kupimy spinki do mankietów, kolczyki, wisiorki, ozdobne obroże na szyję, akcesoria do włosów - wszystko z motywami czaszek, ludzkich lub zwierzęcych.
- Klientów w Polsce nie brakuje, ale sprzedaję także na Zachód i do Stanów Zjednoczonych. Trafiali się też klienci z Malezji i Nowej Zelandii. Na Jarmarku św. Dominika sprzedaję pierwszy raz - dodaje rzemieślnik.
Każdą wykonuje ręcznie, z masy do rzeźbienia, następnie odlewa w poliuretanach i epoksydach. W kolejnym procesie czaszka jest obrabiana ręcznie, co nadaje im dużą dozę niepowtarzalności.
Ceny czaszek wynoszą od 30 do 250 zł, w zależności od rozmiaru.
Także przy ulicy Grobla III mieści się inne ciekawe stoisko rzemieślnicze - kuźnia z prawdziwym kowalem, który wykonuje swoją pracę „na żywo”, na oczach przechodniów. Na miejscu można kupić niemal wszystko z metalu: breloczki, wisiorki i inne elementy biżuterii kutej z miedzi, kości do gry, otwieracze do piwa, korkociągi, stojaki na wino, sztućce, wieszaki a nawet ozdobne świeczniki z motywami długich róż - wykonane z używanych podków.
Największą popularnością cieszą się pamiątkowe podkówki z imieniem na szczęście
- Wykonuję je na miejscu, na gotowy efekt trzeba poczekać od 3 do 15 minut - mówi kowal z dolnośląskiej Kuźni Przygody. - Na małej zmieści się jedno imię, na dużej nawet cztery albo inny dowolny napis. Odwiedzający jarmark bardzo często kupują je z okazji ślubu - wtedy proszą jeszcze o wygrawerowanie daty.
Podkówki „na szczęście” kosztują już 10 zł. Za 25-35 zł dostaniemy trochę większe autentyczne podkowy, którym kowal nada nowe życie.
- Pochodzą z zachodniej Polski, Pomorza i Niemiec. Każda jest niepowtarzalna - jedne są bardziej sfatygowane, drugie „świeższe”, jedna strona może być bardziej wytarta, zużyta. To niezwykle ciekawe, bo pozwala dowiedzieć się czegoś o zwierzęciu, które ją nosiło - dodaje kowal.
A jak to jest z tym przynoszeniem szczęścia? Podobno, żeby się spełniło, podkowę trzeba wieszać do góry nogami...
- Podkowa jest symbolem szczęścia, nie ma co do tego wątpliwości - śmieje się rzemieślnik. - Jednak to, jak się ją zawiesza jest wymysłem człowieka w zależności od regionu. Słowianie wieszali podkowy normalnie, ponieważ uważali, że „szczęście do nich przychodzi” - jak koń. Wieszanie podkowy do góry nogami wzięło się z Zachodu, gdzie wierzono, że spływające szczęście z nieba ma się zebrać jak w kielichu. Ale ja wszystkim powtarzam: najważniejsze jest nastawienie. A podkowy to pamiątki, które przypominają nam o tym, żeby być szczęśliwym.