W ramach partyworkingu - bo tak fachowo nazywa się ich praca, wolontariusze wystawiają swoje stanowisko, przy którym można zaopatrzyć się w ulotki o szkodliwości substancji przyjmowanych podczas imprez: MDMA, amfetaminie, kokainie, meskalinie, konopi, syntetycznych kannabinoidach, LSD... (lista jest dużo dłuższa), czy wreszcie alkoholu, który także należy do tej grupy substancji. Z ulotek można dowiedzieć się, jak działają na organizm i z jakimi niebezpieczeństwami trzeba się liczyć przyjmując je. Na stole są też witaminy, gumy do żucia, różne wlepki, woda, owoce, jednorazowe testy kolorymetryczne do badania substancji, zatyczki do uszu, prezerwatywy i alkomat. A także dyskretne, łatwe do schowania w kieszeni, ulotki z listą lokalnych poradni, w których można szukać pomocy w wyjściu z nałogu.
"Nie mówimy - zrezygnuj, lecz wiedz, na co się decydujesz"
- Oprócz oferowania tego “niezbędnika imprezowicza”, przede wszystkim zachęcamy ludzi, by z nami porozmawiali - mówi Arleta Łatkowska, współkoordynatorka SIN 3City. - Wśród tańczących kręcą się ich rówieśnicy, nasi wolontariusze w wieku ok. 20 lat. Podobny wiek wzbudza zaufanie, a zadaniem wolontariuszy jest zachęcenie do swobodnej rozmowy o zażywaniu substancji psychoaktywnych przy naszym stanowisku. Chcemy, by uczestnicy nie czuli się oceniani, czy oskarżani. Chodzi o to, by chętnie zadawali pytania, poszerzali swoją wiedzę o niebezpieczeństwach związanych z zażywaniem takich substancji i dzięki temu bawili się bezpieczniej. Nie mówimy: “zrezygnuj, bo to jedyna słuszna droga”, choć oczywiście nasz przekaz jest taki, że nie warto przyjmować, bo jest to po prostu niebezpieczne. Mówimy raczej: “jeśli już to robisz, to warto wiedzieć, na co się zdecydowałeś”.
- Jest pewna grupa osób, które nie zrezygnują z używania substancji psychoaktywnych, mimo wielu kampanii i działań zniechęcających - dodaje Katarzyna Smukowska, współkoordynatorka SIN 3City. - Dlatego lepiej jest edukować takie osoby, jak zażywać, by nie zrobić sobie krzywdy.
Nie jesteś dj`em? Nie miksuj
Wielkim zagrożeniem dla zdrowia jest eksperymentowanie z miksowaniem substancji - stąd tabela w ulotce pt. “Nie jesteś dj`em? Nie miksuj”, w której zestawiono 21 najczęściej używanych substancji psychoaktywnych.
Kolejnym niebezpieczeństwem są oszustwa dilerów, którzy zamiast oczekiwanej przez kupującego substancji, sprzedają inną - inaczej działającą i niekiedy bardziej niebezpieczną.
- Można się “nieprzyjemnie przewieźć” zażywając np. “dibromoważkę” zamiast LSD. Ośmiogodzinny trip po LSD jest bardzo wyczerpujący psychicznie i fizycznie, a ta druga substancja działa do 40 godzin. Tak długotrwałe działanie może spowodować trwałe szkody psychiczne - tłumaczy Arleta Łatkowska. - Dlatego oferujemy na stoisku jednorazowe testy zawartości substancji, zachęcając do testowania w domu, a nie w toalecie na imprezie…
Sytuacje z oszukiwaniem przez dilerów i eksperymentowaniem z własnym organizmem nazwać można klasycznym “kupowaniem kota w worku”. Z tego powiedzenia wywodzi się nazwa projektu SIN 3City - “Jak wygląda twój kot w worku? II”, w ramach którego organizacja drugi rok z rzędu prowadzi działania na terenie Gdańska z miejskim dofinansowaniem.
Przy dłuższych imprezach puszczają hamulce
W zeszłym roku w ramach projektu partyworking miał miejsce na 12 imprezach klubowych, w bieżącym roku działania zaplanowano na pięciu festiwalach plenerowych.
- Ludzie mają fantazję i potrafią imprezować w plenerze jeszcze w listopadzie. Imprezy klubowe są łatwiejsze w obsłudze: jednodniowe i na ograniczonej przestrzeni - wyjaśnia Katarzyna Smukowska. - Festiwal trwa przynajmniej dwa dni. Potrzebujemy busa, by wszystko przewieźć na miejsce, angażujemy większą grupę wolontariuszy. Praca w plenerze to wyzwanie, bo przy dłuższych imprezach wielu osobom puszczają hamulce, na zasadzie: “jestem daleko od domu, mogę tańczyć bez przerwy przez dwa dni”.
- Z jednej strony wybieramy przede wszystkim “transy”, bo tam jest największa grupa ryzyka, ale też i najbardziej świadome środowisko. Organizatorzy tych imprez częściej sami nas zapraszają, a sami uczestnicy zwracają uwagę na współimpezujących. Z kolei na imprezach techno dominuje młodszy odbiorca, bywa, że nastawiony na mało bezpieczną zabawę, na mieszanie i popisywanie się przed rówieśnikami “kto weźmie więcej”. Dlatego obstawiamy także takie wydarzenia - wyjaśnia Arleta Łatkowska.
Podczas festiwali wolontariusze patrolują imprezę, obserwując tańczących. Wyczerpanych częstują wodą, owocami i witaminami. Wyławiają z tłumu osoby, które straciły kontakt z otoczeniem i biorą je pod swoje skrzydła.
- Takich “delikwentów” przyprowadzają do nas również sami imprezowicze. Podczas festiwali mamy strefę chillout, odizolowaną od bodźców z zewnątrz, w której można się przykryć kocem i przespać - opowiada Arleta Łatkowska.
- W strefie zawsze siedzi ktoś, kto zna się na pomocy podczas “tripu”. Osoba w takim stanie ma “duży bałagan w głowie” i często bardzo się boi. Trzeba z nią porozmawiać i uspokoić - podkreśla Katarzyna Smukowska. - Najważniejsze, by uświadomić jej, że jest pod wpływem substancji psychoaktywnych, której działanie kiedyś minie, bo często o tym zapomina.
Wiedzą, że jesteśmy potrzebni
Wolontariusze SIN prowadzą nie tylko akcje objęte miejskim grantem, przychodzą także na oficjalne i półlegalne/nielegalne imprezy, na które często zapraszają ich sami organizatorzy, a jeśli nie są zapraszani - sami starają się, by się tam pojawić. Wyposażenie stoiska we wszystkie niezbędne na jedną noc materiały kosztuje około 100 zł, zależnie od liczby uczestników imprezy.
- Wielu organizatorów jest przyzwyczajonych do naszej obecności i mają świadomość, że jesteśmy potrzebni - podkreśla Katarzyna Smukowska. - Inni boją się, że jak przyjdziemy do klubu i ktoś zrobi zdjęcie ulotce z napisem “mefedron”, to będą mieli kłopoty: czeka ich nalot policji. Ale ten mefedron rzeczywiście jest na imprezie, więc co zrobić? Lepiej uświadamiać ludzi, że to niebezpieczne.
A co zrobić z zarzutem, z którym się spotykają: że zamiast pomagać, wspierają “mniejsze zło”?
- Poprzez wprowadzenie całkowitej delegalizacji substancji psychoaktywnych one nie zniknęły - odpowiada Arleta Łatkowska. - Na rynku dostępne jest absolutnie wszystko, wystarczy znaleźć się w odpowiedniej grupie, by mieć do tego dostęp, a jeśli nie masz takiej grupy, znajdziesz to w internecie i młodzież doskonale o tym wie. Dążymy do tego, by wspierać, zamiast karać. Dla ludzi zażywanie substancji psychoaktywnych to pewien etap młodości i większość później samoczynnie przestaje, bo kończą studia, zaczynają pracę, zakładają rodzinę i nie ma już przestrzeni na “rave`y”. My po prostu dostarczamy im wiedzę, jak bezpiecznie przejść przez ten etap.
- Ludzie, którzy przesadzają z nadużywaniem substancji psychoaktywnych robią tak najczęściej dlatego, że mają problemy z innymi aspektami swojego życia, dlaczego staramy się ich odsyłać do poradni, a przynajmniej dać wskazówkę, gdzie mogą szukać pomocy - uzupełnia Katarzyna Smukowska.
Partyworking/redukcja szkód zapisane w ustawie
Społeczna Inicjatywa Narkopolityki to organizacja ogólnopolska, z siedzibą w Warszawie. W stolicy działania typu partyworking realizowane są już od 2015 r. SIN ma swoje oddziały także na Śląsku i w Poznaniu. A jak powstał oddział trójmiejski?
- Dwa i pół rok temu na imprezie w Protokulturze kolega z Krakowa zaproponował mi koordynację działań na naszym terenie. W firmie, w której pracuję także zajmuję się koordynowaniem projektów. Stwierdziłam, że to zadanie wykorzystuje moje predyspozycje, a jednocześnie realizuje moją potrzebę działalności społecznej - odpowiada Arleta Łatkowska. - Z wykształcenia jestem prawnikiem, aspekty prawne w zakresie polityki narkotykowej w Polsce także mnie interesują, choć nie stanowią mojego obszaru działań w SIN.
Katarzyna Smukowska znalazła się w odpowiedniej grupie (facebookowej) w odpowiednim momencie: - Pojawił się post, w którym szukano osoby z doświadczeniem w pisaniu i realizacji projektów, a że miałam już takie w organizacjach pozarządowych i inicjatywa mi się spodobała, postanowiłam się przyłączyć - mówi absolwentka administracji i pracy socjalnej (w trakcie studiowania prawa).
Działania SIN wspierają takie instytucje jak Krajowe Biuro ds. Przeciwdziałania Narkomanii, Instytut Psychiatrii i Neurologii czy Narodowy Instytut Leków.
Redukcja szkód, bo tak najkrócej i oficjalnie nazywa się działania typu partyworking, to działanie rekomendowane w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii i finansowane także przez Biuro. W wywiadzie dla Wirtualnej Polski z października 2017 r. z-ca dyrektora Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii Bogusława Bukowska tak mówiła o partyworkingu/redukcji szkód:
- Czy taka forma działania ma sens? Jak najbardziej. I to nie jest tylko nasze zdanie. To są rekomendacje WHO oraz ONZ, wyrażone w międzynarodowych wytycznych i konwencjach. Działania ukierunkowane na ograniczanie szkód zdrowotnych stanowią jeden z podstawowych filarów zadań podejmowanych przez państwo, ważnych z perspektywy zdrowia publicznego. Partyworking (...) stanowi odpowiedź na nowe zagrożenia związane z używaniem tzw. dopalaczy.
Więcej o działaniach SIN na stronie internetowej
SIN 3City znajdziesz na Facebooku, zobacz, jakie jeszcze projekty realizują