• Start
  • Wiadomości
  • Jak 100 lat temu szalała w Gdańsku hiperinflacja i jak temu chciano zaradzić

Jan Daniluk: jak 100 lat temu szalała w Gdańsku hiperinflacja i jak temu chciano zaradzić

To był dla ówczesnych mieszkańców Gdańska bardzo trudny czas. Pieniądz tracił na wartości niemal z godziny na godzinę. W szczycie hiperinflacji większą wartość niż nominał miał papier, na którym drukowano banknoty. W tej sytuacji zdecydowano się na reformę walutową i przyjęcie własnego, gdańskiego pieniądza. Niebawem został on uznany za jedną ze specjalności miasta. O polityce monetarnej Wolnego Miasta Gdańska dla naszego portalu pisze historyk Jan Daniluk.
26.01.2023
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Pocztówka: kilkanaście monet, obok opisy do monet
Pocztówka prezentujące monety nowej, gdańskiej waluty: guldena gdańskiego, najpewniej 1924 roku
fot. ze zbiorów Krzysztofa Gryndera

W wydanym w 1931 r. przewodniku po Gdańsku można natrafić na listę lokalnych wyróżników. Guldena gdańskiego, obowiązującą od dość niedawna gdańską walutę, uznano nim za taką specjalność obok wyrobów z bursztynu, alkoholi (machandla i goldwassera), przysmaków z wędzonych ryb, akwafort prezentujących zabytki oraz kryształów produkowanych w miejscowych szlifierniach i gdańskich znaczków pocztowych. Jednam przyjęcie guldena poprzedzone było bardzo burzliwymi wydarzeniami...

Po wyłączeniu terenu Gdańska, Sopotu i okolic z granic Niemiec (10 stycznia 1920 r.) miejscowe władze postanowiły nadal utrzymać w obiegu dotychczasową walutę, czyli markę niemiecką. Było to podyktowane tylko częściowo względami praktycznymi. Większą rolę odegrała tu polityka. Utrzymanie marki niemieckiej było jednym z wielu sposobów, za pomocą których chciano zamanifestować pozostanie Gdańska w niemieckim kręgu kulturowym i podkreślić związki miasta z Niemcami. W dłuższej perspektywie okazało się to jednak katastrofalne dla całkowicie niesamodzielnego gospodarczo bytu quasi-państewka, jakim było Wolne Miasto. Inflacja w samych Niemczech zaczęła galopować w 1922 r., w 1923 r. osiągając katastrofalną wielkość. Sytuacja siłą rzeczy była identyczna także i w Wolnym Mieście. Ustanowienie tytułowego guldena gdańskiego było niczym innym, jak próbą okiełznania szalejącej hiperinflacji w międzywojennym Gdańsku. Próbą, dodajmy, wprawdzie udaną, ale wymuszoną i przez sporą część polityków niechcianą. Ale po kolei.  

Pogłoski o funcie szterlingu 

Pierwsze pogłoski o tym,  że planuje się dla odłączonego od Rzeszy terytorium Gdańska i jego okolic wprowadzić nową walutę, pojawiły się już w połowie stycznia 1920 r. Temat ten został wywołany przez polską „Gazetę Poranną” wydawaną w Warszawie, która donosiła, jakoby na wprowadzenie nowej waluty naciskali Brytyjczycy. Okazało się to nieprawdą. Ale dyskusję nad walutą podejmowano w kolejnych tygodniach. W lutym głos zabrał jeden z ważniejszych publicystów ekonomiczny w Gdańsku, Hermann Thomsen. Wskazał na trzy możliwości: pozostawienie niemieckiej waluty, wprowadzenie własnej, albo przyjęcie polskiej marki, i – jak nie trudno się domyśleć – optował za pierwszą opcją. W opozycji do tych pomysłów w marcu pojawiła się plotka, że Brytyjczycy chcą wprowadzić na terytorium Gdańska funta szterlinga. Znów jednak skończyło się tylko na dyskusji.

Marka gdańska?

Temat powrócił pod koniec 1921 r. Pojawił się wówczas pomysł wprowadzenia zupełnie nowej waluty – marki gdańskiej. Pomysł ten stanowczo odrzucił senator ds. finansowych, dr Erich Volkmann. Storpedowano go nawet rok później, kiedy zaczęto odczuwać pierwsze skutki inflacji. Wychodząc z założenia, że takie warunki sprzyjają jednak jeszcze ożywieniu gospodarki i sprowadzaniu kapitału (kosztem pracowników), nie podejmowano żadnej próby wprowadzenia stałego miernika wartości. Najgorsze miało przyjść w 1923 r.

Szalejąca hiperinflacja

Skalę niesłychanej więc deprecjacji waluty niemieckiej w Wolnym Mieście w latach 1922-1923 pokazuje chociażby wzrost opłat pocztowych za wysłanie zwykłej kartki. Jeśli w maju 1921 r. koszt takiej usługi wynosił jeszcze 0,40 marki niemieckiej, o tyle w lipcu 1922 r. 1,5 marki, w listopadzie tego samego roku już 5 marek, a w 1923 r. odpowiednio: 25 w lutym, 100 w lipcu, 300 w sierpniu. W przeciągu jednego miesiąca (września 1923 r.) cena wzrosła od 40 tysięcy do 800 tysięcy, a pod koniec października za wysłanie zwykłej kartki trzeba było zapłacić 40 mln marek (!).

 

Czarno-białe: pomieszczenie ze stołami i krzesłami, z sufitu zwisają żyrandole
Wnętrze tzw. milionówki w Sopocie, po 1923 roku
fot. za „Danziger Heimat” 1960 (ze zbiorów Jana Daniluka)

Sznaps w „milionówce”!

Waluta niemiecka traciła wartość z dnia na dzień, niekiedy dosłownie z godziny na godzinę. W szczycie hiperinflacji większą wartość niż nominał miał… papier, na którym wydrukowano banknot. Pieniędzmi palono w piecach, uszczelniano dziury w podłodze czy tapetowano ściany. Na podobny pomysł wpadł jeden z przedsiębiorców i restauratorów z Sopotu, August Mühling, który właśnie bezwartościowymi banknotami wytapetował jedną z piwnicznych sal prowadzonego przez siebie lokalu przy ul. Monte Cassino (wówczas Seestrasse 42). Sala zwana była odtąd potocznie „milionówką” albo „pokojem miliarderów”. Na ścianie umieszczono także napis w jęz. niemieckim, który był tłumaczeniem łacińskiej sentencji „Sic transit gloria mundi” (pol. „Tak przemija chwała świata”), a także – co znamienne – gablotę z kolekcją żetonów z sopockiego kasyna.

Strajki, samobójstwa, wzrost prostytucji

Hiperinflacja wpłynęła także – co oczywiste – na sytuację społeczną, i tak przecież napiętą w Gdańsku na początku lat dwudziestych. Odnotowywano kolejne upadłości firm, sprzedaż nieruchomości, także i samobójstwa. Niebezpiecznie powiększała się liczba ludności żyjąca w ubóstwie. Wzrosła stopa bezrobocia i przestępczość, w tym nielegalna prostytucja. 9 sierpnia 1923 r. wybuchł potężny, kilkudniowy strajk robotników w Gdańsku. W cieniu szalejącej hiperinflacji odbyły się wybory do Volkstagu w listopadzie 1923 r. Nie bez przyczyny relatywnie dobre wyniki odnotowały wówczas dwie, najbardziej skrajne partie polityczne – komuniści i volkiści (w uproszczeniu: z ich środowiska pochodzili nieco pierwsi naziści w Gdańsku). Świetnie sytuację w ówczesnym mieście nad Motławą nakreślono w wydanej po raz pierwszy trzy lata temu po polsku książce Felixa  Scherreta z 1930 r. „Dolar drożeje! Powieść inflacyjna z pewnego starego miasta” (tłum. Janusz Mosakowski, posłowie i oprac. Peter Oliver Loew i Adrian Mitter).

 

Awers banknotu
Awers tzw. notgelda gdańskiego o równowartości 1 mln marek niemieckich, 1923 r. Upamiętniono na nim Daniela Chodowieckiego
fot. za „Danziger Heimat” 1960 (ze zbiorów Jana Daniluka)
Rewers banknotu
Rewers tzw. notgelda gdańskiego o równowartości 1 mln marek niemieckich, 1923 r. Uwieczniono na nim główny portal do XVIII-wiecznego Pałacu Mniszchów na Długich Ogrodach, który został rozebrany na początku XX w
fot. za „Danziger Heimat” 1960 (ze zbiorów Jana Daniluka)

Samorządowe notgeldy

Aby choć trochę ustabilizować sytuację, na emisję specjalnych bonów (czyli pieniędzy zastępczych), zwanych notgeldami, zdecydował się sam Senat Wolnego Miasta. Wprowadzenie notgeldów zresztą nie było niczym nowym w historii miasta – dość powiedzieć, że w związku ze znikaniem pełnowartościowej waluty i brakiem monet w obiegu, specjalne bony miasto wyemitowało chociażby  latach I wojny światowej. Emitowano notgeldy z coraz większymi nominałami. W 1922 r. wprowadzono do obiegu bon o nominale 100 marek niemieckich, a w listopadzie 1923 r. wyemitowano bony o wartości aż 5 i 10 miliardów (!) marek niemieckich. Własne notgeldy wydawał także magistrat Sopotu, Nowego Dworu Gdańskiego i Nowego Stawu, a także Oliwy. 

Notgeldy prywatne

Ponadto część komercyjnych banków, jak i większych pracodawców zaczęła w drugiej połowie 1923 r. emisję tzw. prywatnych notgeldów, a więc specjalnych czeków przemysłowych. Nabierały ważności po opatrzeniu firmową pieczątką i podpisie uprawnionej osoby. Należało je zazwyczaj zrealizować w ciągu miesiąca od wystawienia. Miały one realną  wartość i szybko uzyskały moc obiegową, ponieważ były emitowane w dolarach lub złotych goldfenigach, a emitenci gwarantowali ich wymianę według aktualnego kursu amerykańskiej waluty lub złota. Własne notgeldy wypuścił m. in. Krajowy Bank Rolny SA (Danziger Landwirtschaftsbank AG), Gdański Bank dla Handlu i Przemysłu (Danziger Bank für Handel und Gewerbe AG), Stowarzyszenie Kupców Kolonialnych Sp. z o.o. (Einkaufs-Genossenschaft der Kolonialwarenhändler in Danzig GmBH), spółka Gdańskich Tramwajów Elektrycznych (Danziger Elektrische Strassenbahn AG) czy Braci Freymannów (Gebr. Freymann Gmbh), prowadząca największy w Gdańsku dom handlowy. Pojawienie się notgeldów tylko częściowo pozwoliło ustabilizować ceny. Faktem jest, że wprowadzenie nowej waluty było już wówczas – tj. jesienią 1923 r. – niezbędne. 

 

Trzy banknoty jeden pod drugim
Tzw. notgeldy emitowane przez różne, prywatne podmioty w Gdańsku w 1923 roku
fot. za „Danziger Heimat” 1960 (ze zbiorów Jana Daniluka)

Geneza waluty Wolnego Miasta

Władze gdańskie już się do tego przygotowywały od połowy roku. Ten sam senator, który jeszcze półtora roku wcześniej był przeciwstawny tworzeniu odrębnej waluty, czyli dr Volkmann, w czerwcu 1923 r. zmienił zdanie. Przedstawił obszerny memoriał, w którym proponował gruntowną reformę walutową Wolnego Miasta. Korzystając z faktu, że w bankach gdańskich nagromadzono dużo dewiz, proponował powołanie do życia nowego banku emisyjnego (w postaci spółki akcyjnej, niezależnej od władz gdańskich) i emisję nowej waluty: guldena gdańskiego. Wartość nowego pieniądza miała zostać oparta o funta szterlinga (1 gulden = 1/100 funta szterlinga).

Odrzucenie pomysłu polskiej waluty

Dr Volkmann odrzucił kategorycznie pomysł unifikacji z Polską (wprowadzeniem do obiegu marki polskiej), choć istniała ku temu „furtka” w postaci odpowiednich paragrafów tak konwencji paryskiej z listopada 1920 r., jak i umowy warszawskiej podpisanej w październiku 1921 r. (oba dokumenty były kluczowe dla regulacji stosunków polsko-gdańskich). Na marginesie można wskazać, że w późniejszych latach przynajmniej dwukrotnie –  w 1929 r. oraz w 1930 r.– pojawiały się pomysły, aby zastąpić guldena gdańskiego polskim złotym (wprowadzonym w Polsce w 1924 r.). Inicjatywy – choć  nigdy nie przybrały formy wiążących dokumentów, ile jedynie dyskusji – pochodziły ze sfer gospodarczych w pierwszej kolejności zależało na korzystnych warunkach współpracy z Polską.

Umowa pod egidą Ligi Narodów

Początkowo dr Volkmann planował przeprowadzić całą reformę bez udziału Polski, przedstawiając ją wyłącznie jako „sprawę wewnętrzną” Wolnego Miasta, bez udziału Polski. Rząd polski zaprotestował i zażądał, by – skoro system finansowy Gdańska wymaga naprawy – niech wprowadzona zostanie na jego terenie marka polska. Sprawa rozbiła się jednak o Komitet Finansowy Ligi Narodów, która zwróciła z kolei uwagę, że sytuacja ekonomiczna ówczesnej Polski była zbyt niestabilna. Nie wchodząc w szczegóły, ostatecznie 22 września 1923 r. podpisano przed Komitetem Finansowym Ligi Narodów specjalną umowę dotyczącą gruntownej reformy walutowej Wolnego Miasta. Stronę gdańską reprezentował przywołany już parokrotnie dr Volkmann, a polską –  Komisarz Generalny RP w Gdańsku Leon Pluciński. Nowa waluta miała opierać się na funcie szterlingu, ale w stosunku 1:25, ponadto jej wprowadzenie miało w teorii w niczym nie przeszkodzić (w przyszłości) w unifikacji walutowej Wolnego Miasta z Polską. Jako emitenta nowej waluty wskazano nowy Bank Gdański, w którego kapitale akcyjnym miały mieć udział także i polskie banki (działało ich relatywnie dużo na terenie międzywojennego Gdańska). 

 

Banknot Danziger 1 Gulden
Tzw. przejściowy gulden emitowany przez Gdańską Centralną Kasę w 1923 roku
fot. za „Danziger Heimat” 1960 (ze zbiorów Jana Daniluka)

Tymczasowe guldeny

Dramatycznie pogarszająca się sytuacja ekonomiczno-społeczna Gdańska zmusiła jednak władze gdańska do podjęcia kolejnych kroków jesienią 1923 r., zanim postanowienia z przywołanej wyżej umowy mogły w pełni wejść w życie. 20 października Senat uchwalił ustawę, która wprowadziła do obiegu nową jednostkę rachunkową stałej wartości i przewidziała, że tylko do 1 grudnia mogą być w użyciu inne (poza marką niemiecką) środki płatnicze (np. opisane wcześniej czeki i bony). Aby zrealizować te postanowienia Senat został zobligowany do zaciągnięcia nowej, dużej pożyczki. 24 października rozpoczęła działalność Gdańska Kasa Centralna (Danziger Zentralkasse). Emitowała ona pierwsze tzw. przejściowe guldeny, czyli bony w guldenach, które szybko wyparły markę niemiecką. Ustawa o tymczasowych guldenach była jawnie sprzecznya z wypracowaną umową między Polską a władzami gdańskimi sprzed niecałego miesiąca (w niej była mowa, że emitentem nowej waluty może być tylko Bank Gdański). Kwestia reformy walutowej w Wolnym Mieście znów stała się przyczyną konfliktu, choć krótkotrwałego – strona polska zgodziła się wkrótce przyjmować tzw. przejściowe guldeny przez polskie instytucje finansowe.

Wprowadzenie guldena 

Ostatecznie 20 listopada 1923 r. Senat gdański wydał ustawę o wprowadzeniu guldena gdańskiego, co należy uznać za formalną datę ustanowienia nowej waluty. Zgodnie z konstytucją zawarto jednocześnie odpowiednią umowę z Polską. Dodatkowe akty prawne wydane z tą samą datą doprecyzowały kwestie emisji nowej waluty (tzw. ustawa mennicza) czy jej emitenta (tj. Banku Gdańskiego, który po powstaniu w marcu 1924 r. przejął aktywa rozwiązanej jednocześnie, wspomnianej wcześniej Gdańskiej Kasy Centralnej). Zamówiono wybicie stempli dla monet i pierwszą partię pieniędzy w Niemczech. Pierwsze guldeny dotarły do Gdańska 18 grudnia 1923 r. Od 1 stycznia 1924 r. gulden gdański stał się jedyną obowiązującą na terenie Wolnego Miasta Gdańska walutą. 

Skąd „gulden”?

Pytaniem pozostaje otwartym, dlaczego zdecydowano na „guldena”? Z jednej strony było to ponowne użycie nazwy waluty, jaka obowiązywała przeszło sto lat wcześniej, w trakcie istnienia napoleońskiego Wolnego Miasta (1807-1814). Z drugiej strony zaskakuje w sferze symbolicznej chęć nawiązywania do lat, kiedy wpływy francuskie w mieście były niezaprzeczalne, a samo miasto przeżywało jeden z najtrudniejszych ekonomicznie okresów w swojej historii. 

Autor: Jan Daniluk

 

TV

Nowe auta dla Straży Miejskiej