|
|
Grudzień to miesiąc szczególny zarówno dla historii Gdańska, jak i Polski. W grudniu 1970 r. doszło do krwawego stłumienia przez władze komunistyczna robotniczych protestów. Protestujący domagali się cofnięcia podwyżek cen. Tragiczne w skutkach wystąpienia miały też miejsce w Gdyni, Szczecinie i Elblągu. Jedenaście lat później, w 1981 r. władze komunistyczne, by rozprawić się z Solidarnością, wprowadziły stan wojenny. Również polała się krew.
W naszym mieście zaplanowano obchody i upamiętnienie tych tragicznych wydarzeń. W Europejskim Centrum Solidarności odbędą się one pod tytułem „Pamięci dwóch polskich grudniów. 1970 | 1981”. W programie zwiedzanie wystawy stałej z uczestnikami tamtych wydarzeń i wyjątkowy koncert Adam Bałdych Quartet.
Oprócz tego w przestrzenie miejskiej pojawią się portrety ośmiu osób, zabitych w grudniu 1970 r. w Gdańsku przez komunistyczne władze. Specjalne plansze będą eksponowane przy słupach ulicznych latarń, plakaty - w tramwajach i autobusach.
Zbiory ECS zasiliły w ostatnim czasie niezwykle ciekawe zdjęcia Ireneusz Piotrowskiego. W dniu wybuchu stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. miał on 25 lat. Pracował w Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych przy ul. Chełmskiej w Warszawie jako asystent operatora i fotosista. Fotografią reporterską trudnił się amatorsko. Jak mówi, sympatyzował z opozycją i wspierał ją.
- 13 grudnia 1981 roku pojechałem pogadać do rodziców na Puławską – wspomina Ireneusz Piotrowski. - Później poszedłem na spacer, zobaczyć, co się dzieje na ulicach, i doszedłem do swojego ulubionego kina Moskwa. Tam ogarnął mnie strach, gdy zobaczyłem tę symbolikę: neon „Moskwa”, „Czas Apokalipsy”, żołnierze, pojazd SKOT. Natychmiast nadeszło skojarzenie z „Jądrem ciemności” Josepha Conrada, którego książki czytałem od wczesnej młodości.
Wrócił do domu, przebrał się w kurtkę puchową, pod którą można było ukryć aparat fotograficzny. To ważne, bo afiszowanie się z aparatem w stanie wojennym kończyło się aresztowaniem. O ironio, rok wcześniej Ireneusz Piotrowski wyjechał na saksy do RFN. Wrócił latem 1981 roku z wymarzonym aparatem, obiektywami, filtrami i innymi cudami fotograficznymi. W obawie przed zarekwirowaniem sprzętu na akcję zabrał solidny aparat radziecki Zenit 80, średnioformatowy, ale jak na tamte czasy ze średnio wyższej półki.
- Bałem się, ale wiedziałem, że muszę zrobić tam zdjęcie - komentuje.
W plan wtajemniczył kolegę z harcerstwa. Postanowili wcielić się w role pasażerów komunikacji miejskiej.
- Poprosiłem go, żeby przytrzymał drzwi w tramwaju, gdy pojazd będzie ruszał z przystanku - zrobił to. Ludzie na przystanku i w tramwaju odwrócili się nagle. To było piękne doznanie, że nikt nie doniósł.
Nazajutrz - obawiając się, że zdjęcie nie wyszło - fotograf pojechał jeszcze raz na ulicę Puławską, tym razem w towarzystwie męża siostry.
- Wtedy zrobiłem drugie zdjęcie, z klatki schodowej kamienicy nr 12 - wyjaśnia Ireneusz Piotrowski, zwracając uwagę na bliźniacze podobieństwo do ikonicznego kadru autorstwa Chrisa Niedenthala. - Poznaliśmy się kilka lat temu, dopiero wtedy mogłem pokazać mu moje zdjęcie. Żartowaliśmy, że to on zatrzasnął okno, którego ja już nie mogłem otworzyć, ale tak naprawdę fotografowaliśmy chyba z innych pięter.
Czytaj też: Pamięci dwóch polskich grudniów. Obchody '70 i '81 w ECS. PROGRAM
Zdjęcia kina Moskwa przy ul. Puławskiej z 14 grudnia 1981 roku, autorstwa Chrisa Niedenthala - syna polskich emigrantów z Wielkiej Brytanii pracującego w Polsce dla zachodnich redakcji, przemycił za granicę niemiecki student. Jeszcze w 1981 roku zostało opublikowane na łamach „Newsweeka”. Dziś uznawane jest za ikoniczne, najmocniejszy symbol stanu wojennego w Polsce. Ireneusz Piotrowski, warszawiak, fotograf amator, swoje negatywy z 13 i 14 grudnia 1981 roku odnalazł dopiero po 25 latach. Budynek kina Moskwa - wzniesiony w 1948 roku jako pierwsze w stolicy kino premierowe - rozebrano w 1996 toku.
|
|
Po ŚWIĘCIE WOLNOŚCI I SOLIDARNOŚCI - gdańskich obchodach 30 rocznicy wyborów 4 czerwca - Ireneusz Piotrowski przekazał do zbiorów ECS odbitki oraz cyfrowe wersje nieznanych fotografii. Podzielił się nie tylko zdjęciami z 1981 roku, gdyż odnalazł także nigdy niepublikowane materiały z 1980 roku: „Wiele razy się przeprowadzałem i myślałem, że moje negatywy przepadły. Ukryłem je bardzo dobrze! Leżały schowane prawie 33 lata”.
- Z ekipą Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych byłem w Gdańsku kilka razy: na zjeździe powołującym związek w klubie Ster, w pierwszym biurze związku, jak również w mieszkaniu Lecha Wałęsy - Ireneusz Piotrowski wspomina wizyty w Gdańsku z 1980 i 1981 roku. – Filmowy wywiad z Lechem Wałęsą rejestrowaliśmy ogromną kamerą, do jej obsługi potrzeba było dwóch ludzi. „Co wy mi tu czołgiem wjeżdżacie!” - fuknął na nas przewodniczący. Następnego dnia próbowaliśmy dostać się do mieszkania rodziny Wałęsów na Zaspie. Na klatce pełno ekip, nikogo nie wpuszczają. Próbujemy, pukamy i nagle w drzwiach staje Lech Wałęsa! „A… to wy od tego czołgu, no to wchodźcie” - poznał nas. To było niesamowite.
|
|
Jednak za najważniejsze wydarzenie z tamtych lat Ireneusz Piotrowski uznaje pewne przypadkowe spotkanie.
- W pokoiku obok pomieszczenia przewodniczącego siedział bardzo spokojny pan, trochę zamyślony - mówi fotograf. - Ja, zbuntowany 25-latek, pomyślałem sobie: „Tam robotnicy i walka, a tu jakiś inteligent”. Wyciągnąłem jednak aparat i zacząłem robić zdjęcia.
„Bardzo spokojnym panem” okazał się Tadeusz Mazowiecki (1927–2013). Działacz katolicki, poseł na Sejm, doradca powstającego związku zawodowego Solidarność, wkrótce redaktor naczelny „Tygodnika Solidarność”, aż wreszcie - pierwszy po 1945 roku premier niekomunistycznego rządu.
|
|
- Jeszcze w lipcu 2013 roku Tadeusz Mazowiecki przyjął mnie w swoim gabinecie w Kancelarii Prezydenta. Opowiadałem mu, jak mieszkając w RFN, dowiedziałem się o Okrągłym Stole i jak później reagowano, gdy został premierem. I o tym, że dzięki niemu zamiast jechać do USA, wróciłem do Polski.
Ireneusz Piotrowski bardzo przeżył śmierć Tadeusza Mazowieckiego 28 października 2013 roku. Był w tłumie ludzi, którzy w skupieniu oddali hołd premierowi w Pałacu Prezydenckim. Zdjęcia - to z 1980 roku, już z podpisem - „dla I. Piotrowskiego z podziękowaniem za piękne zdjęcia”, i wspólne, zrobione po rozmowie w Kancelarii Prezydenta, powiesił oprawione na honorowym miejscu w domu.
/źródło: ECS/