Izabela Biała: Tak duże wydarzenie jak Infoshare przygotowuje się przez cały rok, prawda? Tymczasem w trakcie organizacji edycji 2020 najpierw (w marcu) przełożyliście wydarzenia na wrzesień, a w czerwcu zmieniliście formułę na online. Mieliście trzy miesiące na to, by z konferencji, na której spotyka się kilka tysięcy ludzi, zrobić wydarzenie online... To cud, że się udało?
Grzegorz Borowski: - W normalnym cyklu, kiedy Infoshare odbywało się w maju, w czerwcu był czas na zamknięcie i podsumowanie zakończonej edycji, w lipcu odpoczywaliśmy, a od sierpnia zaczynaliśmy intensywne przygotowania do kolejnej odsłony. W tym roku cykl mocno się zaburzył. W marcu byliśmy bardzo mocno zaawansowani z przygotowaniem do klasycznej edycji. Agenda była już prawie gotowa, mieliśmy już taki content, jakiego chcieliśmy. Ale gdy okazało się, że czeka nas przejście na online, musieliśmy zmienić całą produkcję, przygotować nasz system konferencyjny do nowej wersji Infoshare.
Chętnie używam analogii sportowej do naszej tegorocznej sytuacji: wystartowaliśmy w biegu na 800 metrów, a po 600 metrach ktoś nam powiedział “biegniecie jeszcze kolejne 700 metrów, ale już przez płotki”. A siły - jak co roku - mieliśmy rozłożone na określony czas. Czuję ogromną wdzięczność dla mojego zespołu, że sprostał temu wyzwaniu, bo ja sam czułem już ogromne zmęczenie w czerwcu, że jeszcze nie finiszujemy, że właściwie zaczynamy od początku.
Poświęcona technologiom impreza stanęła przed technologicznym wyzwaniem. Jakim?
- Infoshare to zbyt duże przedsięwzięcie, by wziąć gotowe rozwiązanie z rynku, skonfigurować je w pół godziny i uruchomić. Postanowiliśmy rozbudować rozwiązanie do wideo streamingu gdańskiej firmy LiveWebinar o nasz dotychczasowy system konferencyjny w taki sposób, by uczestnik miał poczucie, że cały czas bierze udział w konferencji w tej samej przestrzeni, w tym samym miejscu rejestruje się i loguje, a później korzysta z całości naszej oferty: ogląda wystąpienia na poszczególnych scenach, “przechadza się” po wirtualnym expo, korzysta z matchmakingu. To wszystko rozbudowaliśmy specjalnie pod wersję online, tworząc spójny, bogaty system. Jestem z niego bardzo dumny, cieszę się, że się udało, bo to było bardzo ciężkie zadanie. Pomagała nam również firma Honeti, także z Gdańska, która od lat wspiera nas w rozwoju naszego systemu. Była to komercyjna współpraca, ale jestem bardzo wdzięczny obu tym firmom. Ich pracownicy włożyli bardzo dużo zaangażowania i energii, by to się udało. Ale przede wszystkim jestem wdzięczny Miastu Gdańsk, bez którego wsparcia i zaufania nie byłoby ani tej edycji Infoshare, ani zapewne kolejnych.
Już na pierwszy rzut oka Infoshare 2020 znacznie różni się od poprzednich, które trwały dwa dni, teraz rozciągnęło się na sześć. Skąd ta zmiana? Czy to znaczy, że program jest trzy razy obszerniejszy?
- Nie. To, co mamy teraz, to jest dokładnie ta sama zawartość, jaką planowaliśmy na dwa dni, tyle że celowo rozłożona w czasie. Inaczej “konsumuje się” taką konferencję online, nie chcieliśmy jej przeładować. W wersji “offline” równocześnie działało pięć scen, teraz tylko dwie. Chcieliśmy, by każdy mógł skorzystać ze wszystkich wydarzeń, które go interesują, by nie musiał wybierać tak, jak dzieje się to podczas klasycznego Infoshare.
Odbiorcom zmiana ta najwyraźniej przypadła do gustu. Otwierając Infoshare wspomniał Pan, że udział zgłosiło ponad 7 tysięcy osób i że rejestracje nadal spływają. Zeszłoroczną edycję zakończyliście z liczbą o tysiąc mniejszą, a wówczas był to przecież rekord.
- Z jednej strony ogłoszenie decyzji o zmianie terminu, a później formuły Infoshare, wywołało falę zwrotów zakupionych wcześniej biletów (cieszy mnie, że ta inicjalna liczba uczestników, zmniejszyła się tylko o 20 - 25 proc.), z drugiej strony doszło też bardzo dużo nowych rejestracji, które spływają jeszcze teraz i to w dość pokaźnych liczbach.
Oczywiście, udział w wersji “offline” wymaga od odbiorcy wcześniejszych decyzji: zaplanowania urlopu, rezerwacji noclegu itd. Przy obecnej formule odpadają te przygotowania. Osobom z zagranicy też jest łatwiej podjąć decyzję o udziale i jest ich zdecydowanie więcej niż dotąd, głównie z Europy, najwięcej z Wielkiej Brytanii, Niemiec, Francji. Zresztą “umiędzynarodowienie” Infoshare w naturalny sposób wzmacniamy naszym konkursem startupowym. W tym roku zgłosiła się rekordowa liczba 672 startupów z 50 krajów. Właśnie dla startupowców i innych osób zainteresowanych innowacjami i technologiami, ten transgraniczny online jest bardzo prosty.
Od czasu lockdownu w marcu każdy ma już chyba dość “świata online”, ale społeczności takich, jak odbiorcy Infoshare przesyt ten najwyraźniej nie dotyczy.
- Prawda leży gdzieś pośrodku. Oczywiście, w sieci jest dziś bardzo dużo contentu i jesteśmy globalnie przebodźcowani propozycjami online, ale jeśli mamy okazję wziąć udział w wydarzeniu oferującym bardzo dobrej jakości treści...
W tym miejscu wychodzi jedna z zalet aktualnej formuły konferencji - uzyskaliśmy dostęp do globalnych prelegentów. Namówienie takich osobistości jak Neil Paten, John Romero, czy też inwestorów z Doliny Krzemowej na udział w wersji “offline” nigdy nam się nie udało, a teraz tak. Dla takich osób dwa, trzy dni wyjęte z życiorysu na podróż do Polski (plus jetlag), to bardzo duży koszt i w związku z tym wyceniają swój czas bardzo drogo. Honoraria były dla nas niedosiężne. Teraz wystarczyło, by poświęcili nam sumarycznie dwie godziny czasu i dzięki temu nasza agenda w tym roku mocno się wzbogaciła.
Dużym minusem jest oczywiście brak interpersonalnych relacji. Większość osób, które zrezygnowały z udziału po zmianie formuły, jako przyczynę podały właśnie brak możliwości bezpośredniego kontaktu.
I pewnie też imprez towarzyszących? Zapadła mi w pamięci wypowiedź jednej z zagranicznych uczestniczek ubiegłorocznej edycji, która podkreślała, że ceni Infoshare przede wszystkim za lokalizację wydarzenia w ciekawym miejscu.
- Tworząc Infoshare w Gdańsku po kilku pierwszych edycjach wiedzieliśmy już, że lokalizacja to jedna z cech wyróżniających nas na mapie nie tylko Polski, ale i Europy, że możemy wykorzystać także bliskość morza. Są takie ulubione destynacje dla Europejczyków, jak Barcelona, Lizbona, gdzie odbywa się wiele dużych eventów. Stawiam Gdańsk i całe Trójmiasto na równi z tymi miastami, bo nasze także są bardzo pociągające dla kogoś, kto chce wziąć udział w interesującym wydarzeniu i jednocześnie mieć kontekst ciekawego otoczenia.
Kiedy chce się zyskać pojęcie o tym, co dla twórców konferencji jest ważne, patrzy się zwykle na mowę otwarcia. W tym roku scenę Inspire otworzył Philip Calvert z International Justice Mission Canada, który mówił o 40 milionach niewolników żyjących dziś na świecie. Przyznam, że Infoshare kojarzy mi się raczej z imprezą, której celem jest rozwój wiedzy uczestników i biznes - start w karierze dla startupów i nowe kontrakty dla inwestorów. Tymczasem Calvert zaapelował do “ludzi technologii” o włączenie się w walkę z niewolnictwem. Skąd takie mocne, społeczne przesłanie na początek?
- To bardzo interesujące spostrzeżenie, że na Infoshare robi się głównie biznes, szczerze mówiąc zaskoczyło mnie... Mimo różnych pokus od początku staraliśmy się, by podczas Infoshare poruszać się merytorycznie w świecie technologii. Nie iść w klasyczną gospodarkę, czy ekonomię, a poruszając tematykę marketingu skupić się na digital marketing - związany z użyciem technologii w tej dziedzinie. To oczywiście ewoluowało w trakcie historii Infoshare. Wywodzimy się wszyscy z Wirtualnej Polski, więc w naturalny sposób pojawiły się tematy internetowe, a za nimi przyszedł właśnie digital marketing. Okazało się, że mamy bardzo duże grono odbiorców, których ta tematyka najbardziej interesuje. Kilka lat temu zrobiliśmy więc dedykowaną tej dziedzinie scenę. Kręcimy się wokół technologii, ale w różnych aspektach. Są wykłady dedykowane faktycznie profesjonalistom, programistom, deweloperom...
...Startupom…
- Tak, ale w kontekście startupów staramy się wyłuskiwać w konkursie te, które chcą zmieniać świat, odpowiadać na agendę 17 Celów Zrównoważonego Rozwoju ONZ, definiujące obszary, z którymi ludzkość ma problem. A co za tym idzie, staramy się też zapraszać mówców, którzy nie boją się poruszać trudnych tematów w kontekście technologii.
Także pierwszego dnia bardzo poruszające wystąpienie wygłosił David Shanks z Nowej Zelandii (NZ Classification Office). Opowiadał o ubiegłorocznej masakrze w Christ Church, w której zginęło 51 osób, w kontekście użycia social media do rozprzestrzeniania nienawiści. W tym zamachu social media zostały użyte do transmisji zbrodni, materiały te zaczęły krążyć po sieci i swoim oddziaływaniem przyciągać kolejnych ekstremistów. Stały się przykładem, jak można zrobić zamach, a zabójca został dla nich swego rodzaju idolem.
David Shanks pokazał, że niestety, filmy te zainspirowały kolejne masakry w różnych częściach świata. To pokazuje, jakim wielkim zagrożeniem może być użycie technologii, choćby social media, które mogą mocno polaryzować i podsycać agresję. Dużo się mówi również o tym, że są one jednym z największych zagrożeń demokracji, choćby w kontekście zbliżających się wyborów w Stanach Zjednoczonych.
Chcemy to pokazywać i celowo w pierwszy dzień odbyło się kilka takich wystąpień właśnie na scenie Inspire, która dotyka szerszych aspektów wpływu technologii na nasze życie. Pokazuje pewne trendy i zjawiska, których nawet nie widzimy - choćby to wspomniane niewolnictwo, o którego skali, żyjąc w naszych bańkach, nie wiemy.
Scena Inspire to jedna z kilku przestrzeni Infoshare, z której korzystać może posiadacz basic pass - bezpłatnego w tym roku biletu, ale chyba zależy wam również na tych uczestnikach, którzy płacą?
- Zależy nam na jednych i drugich. Świadomie wprowadziliśmy bezpłatny basic pass w wersji online, chcąc dotrzeć do jak największej liczby odbiorców. Każdy, kto w jakiś sposób interesuje się technologią, ale także zastanawia się, jaki ma ona wpływ na nasze życie, szczególnie w czasach pandemii, kiedy jej znaczenie jeszcze wzrosło, znajdzie w tegorocznej edycji coś dla siebie, a posiadacz basic pass ma dostęp do blisko połowy całej agendy.
Programistów, deweloperów, digital marketerów zachęcam do udziału w płatnej części konferencji. Cena biletów nie jest wygórowana, a mamy dla nich sporo profesjonalnego contentu.
A jaki będzie Infoshare za rok?
- Plan jest taki, że wracamy w dwudniowej formule z udziałem osobistym, ale z wykorzystaniem elementów online. Będziemy starali się połączyć to, co najlepsze z obu tych doświadczeń, oferując udział online tym, którym trudno będzie przyjechać do Gdańska. Szczegóły jeszcze przed nami. Zależy nam, by nie wylać dziecka z kąpielą i zaprosić te osoby, które tęsknią za kontaktem interpersonalnym, tradycyjnym Infoshare, przybiciem piątki ze starymi znajomymi, ale chcemy też otworzyć okienko dla tych, którzy nie mogą sobie na przyjazd pozwolić. Jest w tym duży potencjał.