Premierą opery “Hrabina” w Gdańsku upamiętniono dzień urodzin Stanisława Moniuszki, romantycznego kompozytora, piewcy polskiego patriotyzmu, zwanego również “ojcem opery narodowej”.
Rzeczywiście, autor kilkuset pieśni, wielu oper, operetek i muzyki kościelnej (miał dziesięcioro dzieci, co zdecydowanie było powodem jego pracowitości, ale też - na co zwracają uwagę recenzenci - nierównego poziomu dzieł) po mistrzowsku łączył tradycje włoskiego bel canta z polskimi motywami ludowymi.
Wielu krytyków uważa, że Moniuszko komponował tak, jak pisał Sienkiewicz - ”ku pokrzepieniu serc”. Nic dziwnego, ojczyzna była wtedy w potrzebie - wolność odzyskaliśmy w 1918 roku. “Hrabina” powstała w 1860 roku.
Formalnie “Hrabina” przybiera formę śpiewogry. Partie śpiewane przeplatane są dialogami mówionymi. I chociaż nie należy do najsłynniejszych dzieł operowych Moniuszki, i mimo lżejszej, komediowej formy, tak samo, jak “Halka” i “Straszny dwór” ma patriotyczny wydźwięk. Autor libretta, Włodzimierz Wolski obrał za cel obśmianie kosmopolityzmu polskich XIX-wiecznych elit, którą obaj artyści obwiniali za utratę wolności przez Rzeczpospolitą.
Wolski zblazowanie arystokracji i zapatrzenie we francuskiej wzory, zderzył ze szlachetną postawą szlachecką, którą ubrał w kostium szczerości i naturalności, choć ze skłonnością do alkoholu i polowań. Moniuszko słowa zilustrował muzyką łączącą tradycje włoskich i francuskich oper z polskimi odniesieniami - słyszymy dźwięki walca i poloneza, operowe arie i popularne pieśni.
Obaj artyści na szczęście nie zrezygnowali z ironicznego poczucia humoru, które w gdańskim spektaklu podbijają reżyserskie pomysły Krystyny Jandy.
Ten spektakl w większości zrealizowały wybitnie uzdolnione kobiety: Krystyna Janda, Weronika Karwowska, Katarzyna Łuszczyk, Monika Wolińska. Efekt? Bardzo dobry.
Reżyserka żartowała przed premierą, że Hrabina to opera o... sukience i w pewnym sensie tak jest, bo w warstwie narracyjnej historia jest prosta - tytułowa Hrabina (Monika Świostek), majętna wdowa, uwodzi Kazimierza, prostego szlachcica, który olśniony jej kokieterią nie zauważa kochającej się w nim młodziutkiej Broni (Katarzyna Nowosad). Dopiero incydent na balu - niezdarny chłopak nadeptuje i rozdziera suknię Hrabiny, do której przywiązuje ona wielką wagę - uświadamia mu, że salony to nie miejsce dla niego. W III akcie widzimy, jak Kazimierz powraca z długiej tułaczki, możemy domniemywać, że może walczył w powstaniu?, wprost do wiejskiej posiadłości Chorążego (Robert Ulatowski), gdzie mieszka Bronia. Sielskie widoki budzą wspomnienia, tęsknotę za domem i marzenia o młodej dziewczynie. I chociaż Hrabina próbuje odzyskać jego zainteresowanie, prawdziwa miłość zwycięża - Kazimierz zaręcza się z Bronią, a Hrabina odchodzi pokonana.
Niewiele w tej opowieści wyrafinowania, a sporo dydaktyki i ówczesnych politycznych odniesień - zagraniczne wzory - złe, polskie - dobre - ale Krystyna Janda z lekko zwietrzałego dzieła, w czasach gdy patriotyzm definiujemy w Polsce na nowo na różne sposoby, potrafiła wykreować dzieło zachwycające inscenizacyjnymi pomysłami.
Po pierwsze przeniosła miejsce akcji, nadając narracji nowe znaczenia. Modnego towarzystwa nie spotkamy już w pałacu Hrabiny, lecz w centrum handlowym - brak wolności to przecież też uzależnienie od konsumpcyjnego sposobu życia. Błyskotki, ciuchy, przeróżne atrybuty bogactwa, intrygi - to się nie zmienia, choć zmieniają się epoki.
Dzięki oryginalnym pomysłom autorki scenografii i kostiumów Weroniki Karwowskiej i reżyserki świateł Katarzyny Łuszczyk oraz wizualizacjom Zoom Media z każdym aktem jesteśmy na zaskakiwani bardziej. Znanym symbolom przybiera znaczeń, a zbyt mała zazwyczaj scena Opery Bałtyckiej nabiera głębokości i szerokości, można w niej zmieścić i gigantyczne centra handlowe, i eleganckie salony, i łany maków aż po horyzont.
Pierwsze dwa akty spektaklu zrealizowane są w stylistyce glamour - obowiązuje przepych, blask, splendor, ale pozbawiony kiczu. W I akcie modowe kreacje spacerujących po współczesnej świątyni konsumpcji są utrzymane w tonacji czarno - białej (przebrany Podczaszyc (Dominik Kujawa) przypomina Karla Lagerfelda), by na balu w II akcie zmienić kolorystykę na czarno-złotą i intrygujące dodatki - stroje zawierają w sobie zdekomponowane fragmenty kontuszy. Pojawiają się też zjawiskowe kostiumy baletu. Niestety, być może prób było zbyt mało, ale część baletowa tego spektaklu wypadła najsłabiej. Tancerze nie podołali choreografii Emila Wesołowskiego. Ale już włoska aria Panny Ewy (Joanna Moskowicz) wypadła znakomicie. I przewrotnie - Panna Ewa i jej tancerze mają wdzięk Tercetu Egzotycznego.
III akt przenosi nas do polskiego dworu, gdzie natura i bezpretensjonalność zwyciężają. Dziewczyna ma na głowie kolorowy wianek, jest chleb na stole, kwiaty w dzbanach, z polowania wracają myśliwi. Brzmią polskie melodie - piosenka Broni “Szemrze strumyk pod jaworem”, pieśń myśliwska Podczaszyca “Pojedziemy na łów, towarzyszu mój” czy sielska aria Kazimierza “Rodzinna wioska już się uśmiecha”.
Muzycznie również warto czekać na ten włosko-polski patchwork. Kierownictwo muzyczne nad spektaklem objęła Monika Wolińska, która jako pierwsza Polka stanęła za pulpitem dyrygenckim w Carnegie Hall. Należy wspomnieć, że koncert zakończył się owacją na stojąco. Tu również.
W niedzielę zachwycająco brzmiały, trudne przecież, partie Hrabiny wykonane przez Monikę Świostek. Arie “Suknio, coś mnie tak ubrała” czy “Zbudzić się z ułudnych snów” zabrzmiały mocno, imponująco i dźwięcznie.
Delikatna Bronia Katarzyny Nowosad również wypadła dobrze. Głosowo wspaniale, ale aktorsko nieco pogubiony był Łukasz Załęski grający Kazimierza. Takich problemów nie miał, brylujący w roli Dzidziego bardzo młody śpiewak Rafał Żurek. Przekonująco głosowo wypadli też sugestywny Dominik Kujawa i ciepły jak jego bas - Robert Ulatowski. Jedynym zastrzeżeniem może być dykcja niektórych śpiewaków. Napisy musiały nam pomagać w rozszyfrowaniu poszczególnych, po polsku przecież podawanych kwestii.
Estetycznych zachwytów przeżyjemy podczas tego spektaklu sporo. Oprócz muzycznych wzruszeń, warto zobaczyć, jak z łanu maków i białego obłoku można wykreować biało - czerwoną flagę, jak wiele skojarzeń budzi postać Broni w białej, ażurowej sukience. Porównania z Zosią z “Pana Tadeusza”, jak i całej opery do słynnego poematu, nie będą od rzeczy.
Najbliższe spektakle 7, 10, 11, 12 maja 2019 r.
HRABINA, S. Moniuszko
Krystyna Janda
reżyseria
Monika Wolińska
kierownictwo muzyczne
Weronika Karwowska
scenografia i kostiumy
Łukasz Karwowski
multimedia
Emil Wesołowski
choreografia
Katarzyna Łuszczyk
reżyseria oświetlenia
Agnieszka Długołęcka
przygotowanie chóru
OBSADA
Hrabina Anna Patrys / Monika Świostek
Kazimierz Rafał Bartmiński / Łukasz Załęski / Dionizy Wincenty Płaczkowski
Bronia Katarzyna Nowosad / Hanna Sosnowska
Panna Ewa Joanna Moskowicz / Julia Iwaszkiewicz
Chorąży Marek Kępczyński / Robert Ulatowski
Podczaszyc Dominik Kujawa / Leszek Holec
Dzidzi Rafał Żurek / Przemysław Baiński
WIĘCEJ:
Krystyna Janda reżyseruje “Hrabinę” Moniuszki w Operze Bałtyckiej. Premiera 5 maja
Krystyna Janda w Forum Gdańsk zdradza szczegóły swojej najnowszej premiery
Krystyna Janda dla naszego portalu: “W Gdańsku spędziłam szczęśliwe dni”