„Wasze Historie po Oruńsku”. Redaktorki gazety o dzielnicy czekają na opowieści mieszkańców
Kulturalno - społeczny projekt “Historie po Oruńsku” trwał od marca do grudnia 2014. Zadaniem koordynatorów zadania było zebranie opowieści, zdjęć, ale też aktywizacja oruńskiej społeczności. Co miesiąc odbywały się tu bezpłatne spotkania z ekspertami z wybranych dziedzin - fotografii, architektury, botaniki, historii, którzy opowiadali o wyjątkowych architektonicznych walorach dzielnicy, nietuzinkowych okazach botanicznych, czy wybitnych postaciach historycznych, które na Oruni gościły. Bezpłatne warsztaty dziennikarskie służyły wsparciem dla młodzieży i dorosłych, którzy sami pragnęli zbierać i zapisywać opowieści najstarszych mieszkańców Oruni. Latem odbywały się też tematyczne spacery po okolicy.
Jednak punktem kulminacyjnym projektu był, wystawiony w przestrzeni publicznej dzielnicy, 28 listopada 2014 roku, spektakl teatralny „Ohra, Ora, Orana”. Za inspirację do stworzenia scenariusza posłużyły reżyserce Ricie Jankowskiej, zebrane opowieści, a współautorami i współtwórcami spektaklu byli sami mieszkańcy.
Na FB “Historii po Oruńsku” znajdziemy teraz zebrane w ramach projektu opowieści, które składają się na fascynującą podróż w przeszłość dzielnicy i jej mieszkańców.
Bo kto wie, jak bardzo popularnym sportem na Oruni był boks i że mieszkał tu znany w Polsce i nawet w Australii - dokąd wyjechał z rodziną - bokser Jan Wasiek?
“- Jasiek trenował w klubie GKS Stoczniowiec. Na Orunię przeniósł się na początku lat 60. Zamieszkał wraz z żoną (pochodzącą z tej dzielnicy) przy ulicy Ubocze. Pierwsze kroki w boksie stawiał już na przełomie lat 50. i 60. XX w. – wspomina Ewa Wasiek – Święcicka siostra boksera.
Orunia. Po książki do Ratusza - nowa filia biblioteki powstanie w zabytkowym budynku do końca 2021 roku
Z opowieści mieszkańców dowiemy się też - jaka była dawna kuchnia orunian, co kupowało się w sklepach spożywczych i czym się różnił schabowy dla rodziny od schabowego dla gości. Ale też, że najlepsze rogaliki z „glancem” można było dostać w piekarni „U Szuty” i że czasem do piekarni chodziło się z własnym ciastem i blachą.
“To, co dziś może wydawać się nie do pomyślenia, to fakt, że w latach 40., 50. i 60., aby upiec ciasto chodziło się z nim do piekarni. W domach nie było takich piekarników, jakie dziś mamy w swoich kuchniach. – Do piekarni przy ul. Trakt św. Wojciecha 97 (obecnie zamknięty sklep sieci „ABC” – przyp.red.) zanosiło się blachy z własnym drożdżowym ciastem do wypieku. Najgorzej było wracać do domu z upieczonym już, gorącym przysmakiem. Po drodze oczywiście się go skubało i podjadało. Do dziś, jak upiekę drożdżowe , lubię sobie odkroić jeszcze gorący kawałek i go zjeść – wyznaje Irena Mróz. Podobne praktyki odbywały się w piekarni „Warszawianka”.
Historie o dzieciństwie na Oruni, pierwszej pomocy sąsiedzkiej, boksie i spędzaniu czasu w Parku Oruńskim - przeczytamy też na stronie GAK Stacja Orunia.
Organizatorem projektu był Gdański Archipelag Kultury, któremu partnerowali: Gdańska Fundacja Innowacji Społecznej, Dom Sąsiedzki – Gościnna Przystań, Rada Osiedla Orunia – Św. Wojciech – Lipce. Koordynatorami projektu byli: Aleksandra Abakanowicz, Anna Karasińska, Jarek Rebeliński.
Projekt „Historie po Oruńsku” dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.