Hania Rani, Daði Freyr, Black Pumas i inni, czyli Inside Seaside

Rozgadana, zasłuchana i niewyspana, ale gotowa na więcej - taka jest publiczność po pierwszym dniu II edycji gdańskiego Inside Seaside, który odbywa na terenach AmberExpo od 9 do 10 listopada 2024 r. Na gruntowne podsumowania nadejdzie czas, ale kilka spostrzeżeń warto już zapisać, bo to był naprawdę zachęcający początek dwudniowego festiwalu.
10.11.2024
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
gcm-download-1920-20241109-inside-seaside-2-6730cc981cdc4
II edycja Inside Saeside odbywa się w Gdańsku 9 i 10 listopada 2024 r.
fot. Dominik Paszliński/gdansk.pl

Długi weekend w Gdańsku: festiwal Inside Seaside, Parada Niepodległości i inne atrakcje

Co zanotowałam pierwszego dnia?

Trzy sceny - największa Gdańsk Stage, mniejsza Ergo Hestia Stage, na górze Up Stage - do tego Kino, Strefa Rozmów 357 i Kawiarnia Kulturalna. Co pół godziny koncert, pierwszego dnia festiwalu zaplanowano ich 13, wywiady ze Spiętym, Skubasem, Nene Heroine, a potem ich muzyka na scenie. Marek Niedźwiecki rozmawia z Hołdysem, a Patrycjusz Wyżga z prof. Draganem. Plakaty, ciuchy, wystawy, dzieła sztuki. I o wiele, wiele więcej, ale wciąż jesteśmy zanurzeni w gorączce zdarzeń, nie wszystko uda się zobaczyć, bo takie wydarzenie jak Inside Seaside to prawdziwa sztuka wyboru. 

W sobotę, 9 listopada 2024 r., koncerty rozpoczynały się o 17.30 i trwały jeszcze długo po północy, kino ruszało jeszcze wcześniej, a przecież trzeba znaleźć też czas, aby obejrzeć wystawy, zjeść coś i wypić - oferta foodhallu kusi.

GALERIA ZDJĘĆ Z PIERWSZEGO DNIA FESTIWALU

 

 

Wszędzie tłumy, ale znacząco poprawiła się, zapowiadana przez organizatorów, przepustowość korytarzy. Publiczność swobodnie przechodziła więc z sali do sali. Duża liczba pracowników ochrony i wolontariuszy pozwalała czuć się bezpiecznie, szczególnie tym, którym nawigacja po terenie festiwalu sprawiała początkową trudność.

Nie było przesadnie ciepło, bluza więc się przydaje, chyba że wybieramy się pod scenę. Do minusów mogę zaliczyć, ale to już szczególarstwo, brak klimatyzacji w części Foodhall Montownia - zapach smażonych frytek i innych frykasów z 20 restauracji spowijał lepką chmurą tysiąc metrów kwadratowych hali.

Jednak radość z muzyki przeważa.

466006721_525533093643502_4732116560960547342_n
Artur Rojek
fot. FB Inside Seaside

Muzyka first

Aby dostać się na koncert Homosapiens trzeba stanąć w kolejce. Nie jest długa, ludzie płynnie wychodzą i wchodzą, ochrona czuwa nad bezkolizyjnym ruchem. W środku ciemno i ciasno, ale serce rośnie, bo przecież program oferuje wiele atrakcji, a jednak zespół z Trójmiasta budzi takie zainteresowanie. Homosapiens, już nieistniejacy, należał do tych najlepszych. Gitarowe granie, bogate brzmienia, czerpanie z wielu gatunków muzycznych - jest w tej muzyce psychodeliczny rock, funky, country...

Guz, Jaca i Pat połączyli muzyczne siły już pod koniec lat 90. Sukcesy zespołu nadeszły szybko (już pierwsza płyta „The Wheel” zgarnęła nagrody - „Najlepszy Debiut Roku” magazynu Tylko Rock), ale drogi artystów równie szybko się rozeszły i w 2003 muzycy zawiesili działalność. Reaktywacji Homosapiens nie należy się spodziewać, Grzegorz Guziński zmarł w 2021 r., mino że na Youtube rok temu pojawiło się official video do “I am”. Na filmie oglądamy archiwalne zdjęcia Wrzeszcza, fragmenty dawnych koncertów zespołu i roześmianych młodych muzyków. Poruszające.

W sobotę na Upstage, Patowi Stawińskiemi i Jackowi Kuleszy towarzyszyli na scenie goście - Tomek Makowiecki, Skubas i Rojek. I był to, no cóż, bardzo piękny, wzruszający koncert.

II Inside Seaside. Rozważne i romantyczni muzyki rockowej - z Polski i świata

Nie zawiodły oczekiwań również szalone dziewczyny z londyńskiego indie rockowego kwintetu The Last Dinner Party. Nie nosiły wprawdzie strojów z epoki georgiańskiej, ale pojawiły się nawiązania do surdutów i sukien z trenem, zaś wokalistka Abigail Morris wystąpiła w czarnej mini i czapce uszance. Retro ciuchy czy nie, pasją i talentem przygasiłby by niejedną męską formację. Występują razem od czterech lat i wydały dopiero jeden album “Prelude to Ecstasy”, ale na koncie mają już pokaźne sukcesy - nagrodę Rising Star Brit Award (grudzień 2023) czy pierwsze miejsce w ankiecie BBC Sound of 2024. Do Polski przyjechały po raz pierwszy.

Koncert ukazał ich niegrzeczną siłę, ale głośne gitary nie oznaczają w tym przypadku grania na trzech akordach i prostej melodyki. Znajdujemy tu opowieść, sporo emocji, trochę prowokacji, wszystko doprawione hedonistyczną wolnością rodem z punkowej rebelii. Słyszymy piękne, chóralnie współgrające głosy i bogatsze instrumentarium - choćby organy i flet boczny - a pomiędzy hałaśliwe dźwięki zaplatają się też, jakby skądś znane, harmoniczne połączenia. No i bingo, śpiewająca keyboardzistka zespołu - Aurora Nishevci - pochodzi z Kosowa.

465793604_525532810310197_3272050477532195675_n
Do Gdańska Idles przyjechali promować piąte wydawnictwo - płytę “Tangk”, która ukazała się w lutym 2024. Tak "bawił się" z publicznością gitarzysta Lee Kiernan
fot. FB Inside Seaside

Ale jeśli już mówimy o hedonizmie i punkowej energii, to po dawkę takich wrażeń do kwadratu można było wpaść na występ brytyjsko-irlandzkiego Idles. Kto ich słyszał na Open'erze, ten wie. Panowie nie biorą jeńców. Ich debiutancki album (2017 r) nosił tytuł “Brutalism”. Tę ostatnią, piątą już płytę wkurzonych na świat rebeliantów, zapowiadano jako bardziej pogodną. Podobno “przepracowali traumy i złość, teraz patrzą na rzeczywistość w jaśniejszych barwach, oferując miłość, radość i wdzięczność za samą możliwość istnienia.” No, nie wiem. Moim zdaniem raczej wyrażają wściekłość z większą finezją - mniej pięści, więcej ironii. Na koncercie gitarzyści Mark Bowen (ślad prowadzi do Belfastu) i Lee Kiernan dali prawdziwie rockowe, zarażające energią show - z wchodzeniem w tłum, surfingiem na falach ramion publiczności i wspólnymi tańcami w kółku - dowcipni, głośni, nieokiełznani, sprośni. Wracasz do domu i jesteś królem / królową nucąc “freudenfreude, joy on joy” z “Pop, pop, pop” czy tańcząc w rytm “Dancer”. No i co z tego, że to tylko rytmiczne podskakiwanie?

Dziś kolejna dawka wrażeń. Zerkając na program, może będzie nieco spokojniej, nieco bardziej nostalgicznie? Każdy ma oczywiście własną listę the best, ale na pewno warto zajrzeć do tych sal, gdzie grają Hania Rani (z Tczewa), Black Pumas (z Teksasu) i islandzka sensacja internetu w postaci Daði Freyra.

Black Pumas pochodzą z Teksasu, ale do Gdańska przyjadą prosto z Royal Albert Hall. No prawie, wystąpili tam dwa tygodnie temu. Adrian Quesada oraz Eric Burton wybrali taką nazwę dla zespołu, ponieważ łączy ich fascynacja brzmieniem lat 60. i 70., a organizacja Black Pumas, walcząca o prawa czarnej mniejszości w USA, działała w tamtym okresie. Zespół twórczo interpretuje klasyczne style łącząc soul z R&B, a do tej mieszanki dorzuca elementy psychodelii i rocka. Jak dotąd, wydali dwie płyty i zgarnęli siedem nominacji do Nagród Grammy. Warto posłuchać ich na żywo.

Równie ciekawie zapowiada się występ islandzkiej grupy Daði Freyra. W 2021 roku Freyr reprezentował Islandię na Eurowizji, a rok temu wydał debiutancki album „I’m Making An Album”, na którym łączy indie pop, barwne syntezatory i pulsujące bity. Muzycy stali się popową sensacją, gdy ich numer „Think About Things” streamowano ponad 100 milionów razy na całym świecie. Obliczono, że utwór dotarł do prawie 1 miliarda ludzi, tak często grały go międzynarodowe rozgłośnie radiowe. Czy porwie też tłumy na Inside Seaside?

 

TV

Wrzeszcz Górny gotowy na święta