- Po marcu, tym pierwszym trudnym miesiącu w związku z falą uchodźców z Ukrainy, w kwietniu sytuacja się trochę uspokoiła. Zobaczymy, w jakim kierunku to teraz pójdzie. Wydaje mi się, że część osób, która od samego początku była zdecydowana na podjęcie pracy, już to zrobiła. Inni ze względu na swoje kompetencje i brak znajomości języka polskiego teraz właśnie zarejestrowali się jako osoby bezrobotne. Bez aktywizacji zawodowej będzie im trudno odnaleźć się na rynku pracy - ocenił Roland Budnik.
Jego zdaniem, jest wciąż spory odsetek kobiet z Ukrainy, które z różnych powodów nie myślą jeszcze o ustabilizowaniu swojej sytuacji życiowej w Gdańsku i znalezieniu pracy.
- Nie bez znaczenia jest tu na pewno wciąż silna trauma związana z ucieczką z miejsc dotkniętych działaniami wojennymi. Te kobiety mają często dzieci i muszą w pierwszym rzędzie zadbać o dach nad głową. Część z nich wciąż liczy też na to, że przebywa w Gdańsku okresowo. Ma nadzieję na powrót w rodzinne strony. I te osoby też nie garną się do podjęcia pracy. Oczywiście, jest to zrozumiałe, że w tak krótkim okresie czasu nie wszyscy są jeszcze gotowi na szukanie i znalezienie zatrudnienia - uważa dyrektor GUP.
STOP WAR. Lechia Gdańsk i Szachtar Donieck zagrały dla pokoju i Ukrainy
Minął pierwszy entuzjazm
Roland Budnik zauważa, że po pierwszych dniach i tygodniach, kiedy Gdański Urząd Pracy był wprost zasypany propozycjami zatrudnienia dla mieszkańców Ukrainy ich liczba znacznie spadła.
- W pierwszych dniach było kilkanaście tysięcy ofert. To był efekt entuzjazmu, wszyscy chcieli pomagać. Dziś ta liczba nie jest już tak oszałamiająca. Posiadamy kilkanaście, kilkadziesiąt ofert pracy. Nie jest tajemnicą, że największe zapotrzebowanie na rynku pracy jest na męskie zawody - nadmienił Roland Budnik.
Mężczyźni z Ukrainy stanowili w Gdańsku załogi wielu firm budowlanych, przedsiębiorstw stoczniowych i związanych z tą branżą oraz transportowych.
- Wielu kurierów to byli Ukraińcy - wyjaśnia szef Gdańskiego Urzędu Pracy. - Szacuje się, że ok. 20-30 procent zatrudnionych w tych firmach mężczyzn wróciło na Ukrainę, aby bronić swojej ojczyzny przed rosyjskim najeźdźcą. Zastąpienie ich nie będzie ani proste, ani szybkie. Aczkolwiek zaobserwowaliśmy, że zaczęli napływać do Gdańska i na Pomorze pracownicy z Białorusi i Gruzji. Niektóre z firm podejmują się też trudnej sztuki przekwalifikowania kobiet na typowe męskie zawody. W transporcie jest to możliwe, bo są przecież kobiety kierujące autobusami i tramwajami. Kobiety mogą też pracować w magazynach lub jako kurierzy. W pozostałych branżach będzie to niemożliwe, co na pewno przełoży się wzrost kosztów różnych inwestycji oraz ich opóźnienia.
Od 24 lutego, dnia wybuchu wojno rosyjsko-ukraińskiej, a następnie masowej ewakuacji mieszkańców Ukrainy do Polski, pracę w Gdańsku dzięki GUP podjęło 2,5 tysiąca uchodźców. Znaleźli oni zatrudnienie przede wszystkim w branży usługowej.
- 220 osób zarejestrowano jako osoby bezrobotne. Dla nich przygotowaliśmy w języku ukraińskim warsztaty tłumaczące, jak się poruszać po gdańskim rynku pracy i jakie prawa im przysługują. 12 kwietnia rozpoczął się zaś pierwszy kurs języka polskiego z elementami kultury polskiej. W zajęciach bierze udział 9 osób. Na razie, jakiegoś wielkiego zainteresowania tymi kursami nie widać, ale to dopiero początek. Kursy te będziemy na pewno kontynuować i organizować kolejne grupy chętnych na naukę języka polskiego - zapewnił Roland Budnik.
Zaznaczył, że wciąż sporą przeszkodą w zatrudnieniu osób z Ukrainy jest bariera językowa. - Pracodawcy chcą, aby pracownik choć trochę mówił po polsku - dodał dyrektor GUP.
“Kobieta na Swoim” oraz “Mama na Etacie” także dla Ukrainek
Pracownicy Centrum Rozwoju Talentów, prowadzonego przez GUP w biurowcu Olivia Business Centre, pomagają natomiast wszystkim Ukraińcom, nie tylko zarejestrowanym jako bezrobotni, wypełniać CV w języku polskim. Gdański Urząd Pracy planuje też wdrożenie w wersji ukraińskiej dwóch swoich programów: “Kobieta na Swoim” oraz “Mama na Etacie”.
- Pierwszy z nich adresowany jest do kobiet, które w związku z urodzeniem i wychowaniem dziecka miały przerwę zawodową i chciałyby powrócić na rynek pracy, ale już w charakterze własnej działalności gospodarczej. Drugi program, jak sama nazwa wskazuje, pomaga polskim kobietom wrócić do pracy w formie stałego zatrudnienia oferując różnego rodzaju szkolenia i staże. Takie same dwa projekty przygotowujemy obecnie dla kobiet z Ukrainy. Ukrainki, które zdecydują się na prowadzenie własnego przedsiębiorstwa będą mogły na przykład liczyć na dotację do 30 tysięcy złotych - dodał Roland Budnik.
Podkreślił, że na dużo ofert pracy obywatele Ukrainy będą mogli liczyć np. w gastronomii i hotelarstwie w trakcie zbliżającego się sezonu turystycznego. Przyznał, że niezmiernie trudno jest określić, ilu uchodźców z Ukrainy przebywa aktualnie w Gdańsku i jaki procent z nich myśli, aby znaleźć tu swój nowy dom i zarabiać pieniądze.
- Nikt tak naprawdę tego nie liczył. Proszę też pamiętać, że większość uchodźców dołączyła do Ukraińców, którzy w Gdańsku byli już wcześniej, nawet od kilku lat. Niektórzy z nich nawet założyli w naszym mieście swoje firmy i zatrudnili w nich swoich rodaków, a przynajmniej zapewnili im mieszkanie. Oczywiście też wielu Polaków otworzyło swoje serca organizując im dach nad głową oraz pracę. I tacy uchodźcy nie musieli się zgłaszać o pomoc do Gdańskiego Urzędu Pracy. Ukraińcy starają się o polski PESEL. Z mojej wiedzy wynika, że w Gdańsku takich wniosków złożono ok. 18 tysięcy, z czego przyznano ok. 10 tysięcy numerów. To jest zatem, mniej więcej, liczba uchodźców z Ukrainy przebywających w Gdańsku. Nie są to jednak precyzyjne dane, bo przecież nie wszyscy z nich chcą mieć PESEL - stwierdził dyrektor Gdańskiego Urzędu Pracy.
Dodał, że część Ukraińców, z uwagi na kolejki w Gdańsku złożyło też wnioski o przyznanie PESEL-u w sąsiednich gminach.