Wysoka koniunktura gospodarcza w metropolii gdańskiej - podobnie jak w całej Polsce - ma ścisły związek z bardzo dobrymi wynikami gospodarki światowej, a przede wszystkim niemieckiej. Niemcy są dla nas jak lokomotywa, do której doczepiony został polski wagon: ich przedsiębiorstwa chętnie współpracują z naszymi firmami.
- Jeśli porównać stopę bezrobocia w europejskich obszarach metropolitalnych, to okazuje się, że Gdański Obszar Metropolitalny należy do najlepszych - mówi Michał Glaser, dyrektor biura Obszaru Metropolitalnego Gdańsk-Gdynia-Sopot. - Bezrobocie na poziomie poniżej pięciu procent. Najlepszy pod tym względem jest Londyński Obszar Metropolitalny, z zaledwie 3-procentowym bezrobociem. Nieco większe ma metropolia hamburska. Gdańsk pod względem stopy bezrobocia jest na poziomie metropolii warszawskiej czy budapesztańskiej. Nie wszyscy w Europie mogą się pochwalić tak dobrą sytuacją. Porto jako metropolia, czy Barcelona, mają stopę bezrobocia na poziomie blisko 16, a nawet 18 procent.
Sytuacja jest więc taka, że skoro mieszkańcy Pomorza nie chcą pracy, to biorą ją obcokrajowcy, głównie przybysze ze wschodniej Europy. Skoro w Gdańsku przedsiębiorcy pilnie szukają tysięcy pracowników, to dlaczego w ogóle jest mowa o jakimś bezrobociu? Odpowiedź jest prosta: nie wszyscy mieszkańcy chcą lub mogą pracować. Istnieją programy aktywizacji zawodowej, ale nikt nikogo do roboty nie zmusi.
- 95 procent z nich to obywatele Ukrainy - mówi Roland Budnik, dyrektor Gdańskiego Urzędu Pracy.
Są też Białorusini (4,5 tys.), Mołdawianie (1,5 tys.) i Rosjanie (kilkaset osób).
Szukać pracowników za granicą
- Co tu dużo mówić: rąk do pracy brakuje w całej Polsce, dlatego konkurujemy z innymi miastami, regionami - mówi Tomasz Limon, dyrektor biura stowarzyszenia Pracodawcy Pomorza, skupiającego blisko tysiąc przedsiębiorców, którzy zatrudniają obecnie około 70 tys. pracowników. - Na szczęście Trójmiasto jest konkurencyjne pod względem płac, a prócz tego jest miejscem, gdzie przyjemnie jest mieszkać.
W Gdańsku oferta zatrudnienia jest szeroka. Chodzi o osoby potrzebne do wykonywania prostych prac, ale też o te średnio i wysoko wykwalifikowane.
- Mamy w Gdańsku ukraińskie opiekunki do dzieci, gosposie, sprzedawczynie w sklepach, budowlańców, stoczniowców, a także informatyków i programistów - wylicza dyr. Roland Budnik. - Chodzi teraz o to, by nie tylko sprowadzić z Ukrainy więcej pracowników, ale by maksymalnie ułatwić im formalności dotyczące zatrudnienia. Urzędnicy wojewody pomorskiego nie nadążają z wydawaniem pozwoleń na pracę, to jeden z najbardziej palących problemów, Gdańsk oddelegował więc urzędników do pomocy, by szło to szybciej.
GUP pracuje też nad wprowadzeniem metody certyfikowania umiejętności zawodowych przybyszów z zagranicy.
- Zasada będzie mniej więcej taka: ktoś przychodzi, mówi, że jest spawaczem albo murarzem - tłumaczy dyr. Budnik. - My to sprawdzamy i jeśli wszystko się zgadza, to dajemy coś w rodzaju poręczenia za taką osobę i kontaktujemy ją z potencjalnym pracodawcą. Nie chodzi o prowadzenie żadnych długotrwałych kursów czy szkoleń, tylko proste stwierdzenie kto co potrafi robić. Ty to, a ty coś innego. Proszę bardzo, tutaj jest kontakt do firmy, która może cię zatrudnić.
Potrzeby firm całej metropolii gdańskiej są tak duże, że stowarzyszenie Przedsiębiorcy Pomorza we współpracy z Miastem Gdańskiem i stroną ukraińską otwiera we Lwowie swoje biuro. Dzięki temu rekrutacja pracowników będzie prowadzona na miejscu, ludzie nie będą musieli jechać do Polski “w ciemno”.
- Mamy świadomość, że choć Ukraina daje nam najwięcej pracowników, to i tak potrzeby gdańskiej gospodarki są większe - mówi dyr. Budnik. - Dlatego interesująca jest dla nas Białoruś, powoli przymierzamy się do otwarcia biura w Grodnie. Gdańsk w chwili obecnej jest w stanie przyjąć 50 tysięcy pracowników. Szacujemy, że w kolejnych latach potrzeby będą jeszcze większe.
Bez nich nie będzie rozwoju
Aleksandra Dulkiewicz, zastępca prezydenta Gdańska ds. polityki gospodarczej, nie ma wątpliwości: - Nasze miasto szybko się rozwija, potencjał naszych firm rośnie jak na przysłowiowych drożdżach. Bez tysięcy nowych pracowników ten rozwój będzie zahamowany. Dlatego szukamy wszędzie i robimy, co się da. Do pracy potrzebni są i Polacy, i obcokrajowcy.
18 kwietnia w Gdańsku odbędą się już po raz czwarty Metropolitalne Targi Pracy.
- To ważna rzecz, żeby myśleć o miastach i gminach naszego regionu jako o systemie naczyń połączonych - podkreśla wiceprezydent Dulkiewicz. Swoje potrzeby ma Gdańsk, ale także Gdynia i Sopot. Razem te miasta znaczą więcej niż każde z osobna, wspólnie mamy większy potencjał.
Katarzyna Gruszecka-Spychała, wiceprezydent Gdyni, mówi, że sprowadzenie pracowników z zagranicy to jeszcze nie wszystko. Trzeba dbać o to, by chcieli w Trójmieście mieszkać jak najdłużej.
- Jakiś czas temu jechałam w Rzymie taksówką - mówi wiceprezydent Gruszecka-Spychała. - Okazało się, że kierowca, Vladimir, jest Ukraińcem. Pracował wcześniej w Polsce, ale wyjechał do Włoch, gdzie ma więcej słońca, lepsze zarobki, a i biurokracja jest mniejsza. Nie jesteśmy bez szans, bowiem bliskość kulturowa, także językowa, między Polakami i Ukraińcami to jest spory atut. Ważne jest więc, by czuli się u nas dobrze. Nad tym trzeba jeszcze popracować.
SYTUACJA NA METROPOLITALNYM RYNKU PRACY - ZOBACZ PREZENTACJĘ: