Anna Umięcka: Już na pierwszych stronach książki uświadamia pan czytelnikom, że nasza fascynacja Szekspirem jest równie wielka jak niewiadome z nim związane. Bo z jednej strony - ta niezliczona liczba wystawień, festiwali, popkulturowych interpretacji, naukowych analiz (w Indiach wychodzi nawet kwartalnik poświęcony wyłącznie “Hamletowi”), a z drugiej – fundamentalne pytania: czy naprawdę napisał to, co napisał? Dlaczego tak różnią się wersje poszczególnych wydań? I czy w ogóle istniał?
Prof. Jerzy Limon*, dyrektor Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego: - Ach, nawet jeśli go nie było, to dzieło pozostało. Co rusz pojawiają się kandydaci do Szekspira. Jeśli Pani pozwoli, to ja w ciągu kilku minut podam dowód na to, kto nim był...
W 1610 roku wyszło nowe tłumaczenie Biblii. Dlaczego? Król Jakub uważał, że waśnie i otwarty konflikt pomiędzy protestantami a katolikami spowodowane są złym przekładem księgi. Powołano więc 46 teologów, aby dokonali nowego przekładu, a przewodził im Francis Bacon, który najpierw był karierowiczem na dworze Jakuba I, a gdy został skompromitowany za łapówkarstwo - zajął się filozofią i przeszedł do historii jako wielki filozof.
W 1610 roku Shakespeare ma 46 lat - tu jeszcze zbieżność jest przypadkowa - ale już w tym nowym przekładzie, jeśli sięgniemy do psalmów: czterdzieste szóste słowo w czterdziestym szóstym psalmie - licząc od początku - to: “shake”. A czterdzieste szóste słowo od końca w tym psalmie brzmi - “speare”. To właśnie kryptogram wprowadzony przez Bacona, aby ludzie mogli go zidentyfikować. I jeśli ktoś chce podmienić Shakespeare’a to może Bacon’em.
Fascynujące! Ale zanim zanurzymy się w nurt poszukiwań prawdy o jego tożsamości, rozszyfrujmy tytuł pana książki, którego pełne brzmienie to: ”Szekspir bez cenzury. Erotyczny żart na scenie elżbietańskiej”. Nie znajdziemy w niej jednak tylko lingwistycznych analiz.
- Nie, ponieważ chciałem też pokazać epokę, kulturę i obyczaje, które z jednej strony, są bardzo odmienne od naszych, ale z drugiej - natura człowiecza jest zbliżona. Zresztą erotyka: zafascynowanie zmysłowością, wręcz obsesja ciałem, tak widoczne w naszej kulturze: w filmie, literaturze, teatrze, w sztuce szeroko rozumianej... również była obecna 400 lat temu. Był to okres wzmożonej fascynacji seksualnością. To nie tylko, potocznie nazywane “rubensowskimi”, damy kłębiące się roznegliżowane na płótnach, ale widać ją w widzeniu świata przez malarzy, rzeźbiarzy, poetów tego okresu.
Dzisiaj, z kolei, określenie “sexi” oznacza coś pozytywnego, pożądanego właśnie. Nawet reklamy większość produktów sprzedają “seksem”.
- “Powiedz mi jak to robisz, a powiem ci kim jesteś”. Dziś seksualność człowieka jest prawie równoznaczna z tożsamością, ale wtedy też tak było.
Odmienne orientacje seksulane również są widoczne w tekstach literackich i malarskich - na przykład u Caravaggia, a Szekspir pisząc cykl 154 sonetów, 125 z nich poświęca młodzieńcowi, którego kocha. Dopiero później pojawia się Czarna Dama.
Żart erotyczny w sztukach Szekspira jest wszechobecny, jednako w komediach i w tragediach. Może z jednym wyjątkiem - jest nim “Makbet”. Tu nie ma żartów erotycznych.
To przeplatanie poważnych treści żartem przyswoiła amerykańska szkoła filmowa, więc Szekspir byłyby dziś pewnie rozchwytywanym scenarzystą.
- Choć niekiedy można odnieść wrażenie, że zmieniał zdanie w trakcie pisania. Na przykład “Romeo i Julia” zaczyna się jak komedia i przez pierwsze dwa trzy akty to czysta komedia pełna żartu erotycznego. Ci trzej chłopcy, czyli Romeo, Benwolio i Merkucjo, tylko świntuszą i opowiadają o swoich przewagach erotycznych, ale robią to bardzo dowcipnie.
Ale czy my dziś na pewno rozumiemy wszystkie te poetyckie, retoryczne i intelektualne wartości tekstów Szekspira? Bo, jak zauważa Pan w książce, w polskich tłumaczeniach jego frywolne żarty i aluzje są ugrzecznione. Czyżbyśmy żyli w bardziej purytańskich czasach niż elżbietańskie?
- Jesteśmy bardzo purytańscy! Wysokiej literatury nie kojarzymy z frywolnością. Musi być koturnowa, pomnikowa, uduchowiona i “wieszcza”, a nie świntusząca. Ale to są romantyczne mrzonki, które niestety przysłoniły nam widzenie artysty na rzecz natchnionego, cnotliwego i uczciwego, który za innych gotów jest oddać wszystko. Proszę zwrócić uwagę, że wciąż pokutuje przeświadczenie o szczególnej wrażliwości etycznej artystów. Historia nie udowadnia nam tego.
Ilu było złoczyńców, ludzi paskudnych, którzy byli świetnymi artystami! Tu nie ma żadnego związku.
Wielu naszych wybitnych poetów, jak Kochanowski, Rej czy Morsztyn świntuszyć bardzo lubiło. Że tego się w szkołach nie uczy, może i zasadnie, ale wszyscy wielcy pisarze coś tam skrobnęli na tematy bliskie ich sercu czy rozporkowi.
Nawet Barańczak, obdarzony takim poczuciem humoru łagodził wymowę pikantnych żartów Szekspira?
- Barańczak sprawia wrażenie dość cnotliwego tłumacza. Być może, to już moje przypuszczenie, nie zawsze korzystał z pomocy naukowych. A nawet znając dobrze język, Szekspira można nie zrozumieć, bo wiele z tych słów wyszło z użycia, wiele zmieniło znaczenia, rymy są inne, bo wymowa była inna i czasem trudno uchwycić rym.
Słomczyński z kolei, rzuca paroma słowami uznawanymi za obelżywe czy nieprzyzwoite. I tyle.
A to spłaszcza oryginał, bo tam są zawarte kalambury. W kalamburze to samo słowo może mieć kilka znaczeń i tak powstaje “torcik semantyczny”, gdzie znaczenia prześwietlają się, a naświetlając jedno drugie tworzą twór językowy, którego nie ma gdzie indziej. Tego nie znajdzie się w słowniku, bo tylko w tym miejscu, i w tej sztuce, konkretne słowo nabiera określonych znaczeń.
Takich kalamburów Szekspir stosuje kilka tysięcy i to jest ogromny problem dla tłumacza, szczególnie gdy kalambur jest żartem erotycznym. W języku polskim znaleźć odpowiednik?! Niekiedy jest to niemożliwe, bo brzmi żałośnie, gdy mówimy “srom” czy “prącie”. A ze sceny powiedzieć: “prącie”? Brzmiałoby zupełnie niedorzecznie. Chociaż w czasach PRL-u wymyślono takie antypaństwowe hasło wyborcze: “Zamiast w kącie trącać prącie, głosuj w narodowym froncie.” Uważam, że to bardzo udany sposób użycia komunistycznej nowomowy [śmiech].
A jaki jest ten śmiech Szekspira? Bo przecież żart może bawić, jak nas teraz, ale może też zranić.
- Jego żart nie jest obelgą, nie służy poniżeniu czy skrzywdzeniu drugiego człowieka. Bohaterowie śmieją się z naszej fizyczności, z anatomii, która patrząc z zewnątrz, jest zabawna. Spróbujmy popatrzeć na nasze ciała, jakbyśmy byli przybyszami z Marsa - człowiek jest bardzo zabawnie skonstruowany. Te uszy, nos, długie ręce, nie mówiąc o regionach pożądania, które są umiejscowione w tak niehigienicznych miejscach.
Która ze sztuk Szekspira pana bawi najbardziej?
- Trudno powiedzieć, bo wiele z tych żartów ujawnia się podczas inscenizacji, zwłaszcza gdy są poprawnie wymawiane. Aktor też może w różny sposób wypowiedzieć słowo, zmieniając jego znaczenie w danym kontekście.
Śmiech jest zagadką filozoficzną. Nierozstrzygniętą do tej pory. Bergson i kilku innych filozofów próbowało, ale nie ma przekonującej książki, która wyjaśniałaby - co, i dlaczego nas śmieszy. Znamy to z autopsji, czasem wybuchamy śmiechem, a inni nie wiedzą dlaczego.
Wykład „Szekspir bez cenzury” prof. Jerzego Limona odbędzie się w niedzielę 29 lipca, o godz. 21.30. Tytuł wykładu jest jednocześnie tytułem wydanej właśnie książki profesora (wyd. Słowo-Obraz-Terytoria). Po wykładzie odbędzie się rozmowa z autorem, którą poprowadzi prof. Jacek Kopciński.
*Profesor Jerzy Limon jest Dyrektorem Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego i Dyrektorem Artystycznym Festiwalu, a także wybitnym znawcą Szekspira i teatru elżbietańskiego, teatrologiem, pisarzem, anglistą, wykładowcą Uniwersytetu Gdańskiego, historykiem i tłumaczem literatury angielskiej.