Radek Stępień jest twórcą teatralnym bardzo młodym, ale już utytułowanym - jeszcze jako student otrzymał m.in. Nagrodę im. Leona Schillera przyznawaną przez Związek Artystów Scen Polskich. Co więcej, miał także okazję pracować nad wielkim dziełem - w 2019 roku wystawił w Teatrze Wybrzeże „Śmierć komiwojażera” czołowego amerykańskiego dramaturga Arthura Millera - to właśnie ta inscenizacja przyniosła mu prestiżowy laur i uznanie krytyków w Trójmieście. Tym samym, mimo młodego wieku znalazł się w gronie obdarowanych tą jakże ważną nagrodą, wybitnych twórców, takich jak: Kazimierz Dejmek, Konrad Swinarski, Jerzy Jarocki, Maciej Prus, Agnieszka Glińska czy Krystian Lupa, pod którego okiem Stępień zdobywał zresztą szlify, współpracując przy spektaklach „Spi-ra-la” i „Proces”.
Można było więc być spokojnym o to, że i z arcydziełem Goethego niespełna 30-letni reżyser sobie poradzi. Było to jednak zadanie karkołomne - ze względu na swoją długość „Faust” uważany jest za dzieło niesceniczne, nie pomaga mu w tym też niełatwa konstrukcja, nawiązująca do kompozycji szkatułkowej. Radek Stępień miał tego świadomość, dlatego spektakl współtworzy z dramaturgiem Konradem Hetlem, z którym także już współpracował. Obaj mieli okazję pokazać, że tekst dramatu stanowi dla nich tylko punkt wyjścia do stworzenia nowego scenariusza, pozostającego w zgodzie z oryginałem, ale niosącego nowe znaczenia. Ich „Faust” taki właśnie jest - różni się diametralnie od wyjściowego tekstu, nie zapominając jednak o arcydziele, z którego się zrodziło.
Dwugodzinny spektakl stanowi ciekawą syntezę poglądów Goethego, którą ten przedstawił w „Fauście”. Nadal jest to też opowieść o zakładzie Boga z Mefistofelesem o duszę tytułowego bohatera, ale wzbogacona o współczesne odniesienia i silne wątki metateatralne. Aktorzy zgrabnie lawirują pomiędzy światem wyobrażonym a realnym, żonglując pokawałkowanym klasycznym tekstem Goethego i współczesnymi nawiązaniami do roli aktora w teatrze, jego kondycji, relacji z widzem i samym sobą. Powstała bardzo udana i ciesząca świeżością adaptacja, która wychodząc od goethowskiej opowieści filozoficznej o nieustannych zmaganiach człowieka z tym, co możliwe, a z tym co wyidealizowane, ograniczone, posłużyła reżyserowi do poszukiwań teatralnych, zarówno formalnych, jak i na poziomie treści.
Podobnie jak w przypadku dzieła Goethego, trudno tutaj mówić o klasycznie prowadzonej akcji, w której sytuacja A prowadzi nas do sytuacji B. To raczej zlepek scen realno-onirycznych, który sprawia, że widz czuje się jak we śnie, w którym nie dziwi przecież brak ciągu przyczynowo-skutkowego. Także tutaj, przeskoki między scenami i pewne niejasności nie przeszkadzają, cały czas mamy bowiem wrażenie, że znajdujemy się w umyśle głównego bohatera, w którym galopują podszyte niepokojem myśli, wspomnienia i rozmaite, nakładające się na siebie obrazy. Stępień tworzy ciekawy świat, w którego centrum stawia człowieka, starającego się poznać samego siebie, i w zależności od tego, co odkryje - skończyć ze sobą lub się ze sobą pogodzić. „Faust” stanowi więc bardziej interesujące studium psychologiczno-filozoficzne, zbudowane na intelektualnych rozważaniach, niż porywające emocjami widowisko awanturnicze, choć i tak mógłby przedstawić tę opowieść.
Jest to więc spektakl zachwycający twórczą dojrzałością, ale nie tylko tym. Radek Stępień jest reżyserem, dla którego aktor jest najważniejszy. „Faust” jest więc przede wszystkim pokazem aktorskich umiejętności. Zjawiskowy, tu nie będzie zdziwienia, okazuje się Mirosław Baka w tytułowej roli, stonowanymi środkami budując postać bardzo wyrazistą. Ale i epizodycznie pojawiający się w roli Sędziego Cezary Rybiński zachwyca i zaciekawia widza.
To też przede wszystkim triumf młodego pokolenia - nowych aktorów Teatru Wybrzeże, którzy do zespołu dołączyli w sezonie 2019/2020. Hipnotyzujący jest Paweł Pogorzałek w roli Kaznodziei, który zastępuje goethowskiego Boga - co już samo w sobie jest ciekawym zabiegiem. Mocną i zapadającą w pamięć postać buduje też Robert Ciszewski, który wciela się w Młodego Fausta - szczególnie dobrze radzi on sobie z choreograficznymi wyzwaniami, których w spektaklu nie brakuje.
Ruch sceniczny, za który odpowiada Kinga Bobkowska, to kolejny atut spektaklu. Charakterystyczny jest dla realizacji znanych z Instytutu im. Jerzego Grotowskiego i z Ośrodka Praktyk Teatralnych Gardzienice, z którymi Stępień współpracował. Scenografia Pawła Paciorka, wideo Natana Berkowicza i muzyka Hani Rani tworzą dzieło kompletne, bogate w środki dramaturgiczne i oryginalne. A co nie wyszło? Pomijając drobne potknięcia w przejściach między scenami i nierówne aktorstwo, z wyjątkiem wymienionych znakomitych kreacji, „Faust” to naprawdę hit - interesująca formalnie, świadomie nawiązująca do takich mistrzów, jak Krzysztof Garbaczewski czy Krystian Lupa, inscenizacja zgodna z duchem Goethego. Trzeba koniecznie zobaczyć.