• Start
  • Wiadomości
  • Czy jest co świętować w roku 2021? Poznaj opinie uczestniczek gdańskiej debaty Dnia Kobiet

Czy jest co świętować w roku 2021? Poznaj opinie uczestniczek gdańskiej debaty Dnia Kobiet

Ogród zimowy Europejskiego Centrum Solidarności był w poniedziałek, 8 marca, miejscem debaty o codzienności kobiet. Uczestniczyły w niej gdańszczanki reprezentujące instytucje miejskie. - Podobno mamy prawa równe! No to jak to się ma do życia? Jednak nie mam tych równych praw. Na każdej płaszczyźnie życia spotykamy się z tym - mówiła Anna Butrym.
09.03.2021
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Debata odbywała się przy okrągłym stole, ale zgodnie z zasadami bezpieczeństwa przeciwepidemicznego. Uczestniczyły same panie, i wyłącznie gdańszczanki
Debata odbywała się przy okrągłym stole, ale zgodnie z zasadami bezpieczeństwa przeciwepidemicznego. Uczestniczyły same panie, i wyłącznie gdańszczanki. Jedynym mężczyzną, który zabrał głos na samym początku spotkania był Basil Kerski, dyrektor ECS 
Grzegorz Mehring/www.gdansk.pl

 

W debacie "Świętujemy! Jak świętujemy? Co świętujemy? Czy jest co świętować?" uczestniczyły:

  • Agnieszka Owczarczak - przewodnicząca Rady Miasta Gdańska 
  • Monika Chabior - zastępczyni prezydent Gdańska ds. rozwoju społecznego i równego traktowania 
  • Anna Butrym - współprzewodnicząca Rady Seniorów w Gdańsku, prezeska Stowarzyszenia WAGA
  • Elizaveta Rubakha-Kowzan - współprzewodnicząca Rady Imigrantów i Imigrantek
  • Marcelina Hernik - przedstawicielka Gdańskiej Rady ds. Równego Traktowania
  • Zoe Scheffler-Skupny - przedstawicielka Młodzieżowej Rady Miasta Gdańska
  • Joanna Cwojdzińska - przedstawicielka Gdańskiej Społecznej Rady ds. Osób Niepełnosprawnych

Zapis wideo debaty w całości znajduje się na końcu publikacji.


Rozmowa odbywała się przy okrągłym stole, którego części były jednak od siebie nieco odsunięte, ze względu na zasady bezpieczeństwa przeciwepidemicznego. W debacie uczestniczyły same panie, i same gdańszczanki. Jedynym głosem męskim był krótki wstęp, wygłoszony przez Basila Kerskiego - dyrektora ECS, w roli gospodarza. Wprowadzenie do debaty należało do prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz.  

 

Prezydent Aleksandra Dulkiewicz: - Was siedzących tu do aktywności zachęcać nie muszę, ale z całego serca zachęcam tych, którzy oglądają naszą rozmowę i naszą debatę - nawet jeżeli to jest aktywność na podwórku, w miejscu pracy, w jakimś miejscu, gdzie czujemy potrzebę zmiany - to po prostu weźmy sprawy w swoje ręce. Myślę, że takich pól do aktywności jest naprawdę bardzo dużo. Nie bójmy się tego, bo powiem wam szczerze, że kobiety potrafią naprawdę zmieniać świat
Prezydent Aleksandra Dulkiewicz: - Was siedzących tu do aktywności zachęcać nie muszę, ale z całego serca zachęcam tych, którzy oglądają naszą rozmowę i naszą debatę - nawet jeżeli to jest aktywność na podwórku, w miejscu pracy, w jakimś miejscu, gdzie czujemy potrzebę zmiany - to po prostu weźmy sprawy w swoje ręce. Myślę, że takich pól do aktywności jest naprawdę bardzo dużo. Nie bójmy się tego, bo powiem wam szczerze, że kobiety potrafią naprawdę zmieniać świat
Grzegorz Mehring/www.gdansk.pl

 

Aleksandra Dulkiewicz:

- Święto kobiet. No właśnie, takie zadanie wszystkie z nas dostaliśmy. Czy jest co świętować? Czy nie mamy czego świętować? Ja trochę przekornie nie ubrałam dzisiaj sukienki, ubrałam taką broszkę, trochę upodabniającą nas pewnie do sufrażystek, tych które na początku XX wieku w aktywny sposób walczyły o prawa kobiet - wtedy przede wszystkim prawa pracownicze, prawa socjalne, ale także pamiętamy ten ruch w Stanach Zjednoczonych Ameryki, gdzie też chodziło o prawa imigrantów i rzeczywiście ich równego traktowania w pracy i w codziennym życiu. Właśnie na tę pamiątkę obchodzimy dzisiejsze święto, ale ja bym chciała takie życzenia, także moim współpracowniczkom i współpracownikom składałam, żeby to nie było tak, że tylko dzisiaj, jeden dzień w roku rozmawiamy o prawach kobiet, rozmawiamy o roli kobiet w życiu publicznym, bo obecność Was - młodszych, starszych kobiet z różnych obszarów naszego życia społecznego - zajmujących się zarówno niepełnosprawnościami, seniorami, młodszymi, aktywnymi społecznie, nieaktywnymi społecznie, różnymi osobami, będącymi członkami naszej gdańskiej wspólnoty, pokazuje, że ta aktywność ważna jest codziennie. Cieszę się, że siedzimy przy okrągłym stole, w miejscu, które na pewno sprzyja dyskusji. Cieszę się także, że w taki dosyć naturalny sposób pani przewodnicząca i ja, będące chyba jedynym takim duetem w dużych miastach, że możemy także być gospodarzami tej debaty. Na koniec jedna informacja, która mnie bardzo cieszy: wszystkie dane pokazują, że kobiet w życiu publicznym w Polsce jest coraz więcej. Na tych najniższych szczeblach, kobiet które są sołtysami, czyli są w bezpośredni sposób wybierane przez mieszkańców tej najmniejszej organizacji społecznej, jaką jest wieś - jest coraz więcej, i to cieszy. Martwić pewnie bardziej może to, że na 107 miast, które są miastami prezydenckimi w Polsce, jest tylko dwanaście kobiet. Dzisiaj ileś razy pytano mnie o komentarz do tego… Myślę, że dobrze byłoby wiedzieć, ile kobiet kandydowało. Bo to, ile zostało wybranymi, to jedno, ale pewnie też ile kobiet kandydowało. Was siedzących tu do aktywności zachęcać nie muszę, ale z całego serca zachęcam tych, którzy oglądają naszą rozmowę i naszą debatę - nawet jeżeli to jest aktywność na podwórku, w miejscu pracy, w jakimś miejscu, gdzie czujemy potrzebę zmiany - to po prostu weźmy sprawy w swoje ręce. Myślę, że takich pól do aktywności jest naprawdę bardzo dużo. Nie bójmy się tego, bo powiem wam szczerze, że kobiety potrafią naprawdę zmieniać świat. 

 

Monika Chabior: - Chciałabym teraz zapytać nasze gościnie, jak one przeżyły ten czas i czy uważają, że Święto Kobiet 2021 to czas właśnie świętowania, a może jakoś inaczej powinnyśmy na to patrzeć? 
Monika Chabior: - Chciałabym teraz zapytać nasze gościnie, jak one przeżyły ten czas i czy uważają, że Święto Kobiet 2021 to czas właśnie świętowania, a może jakoś inaczej powinnyśmy na to patrzeć? 
Grzegorz Mehring/www.gdansk.pl

 

Debatę moderowała Monika Chabior, zastępczyni prezydent Gdańska ds. rozwoju społecznego i równego traktowania.

Monika Chabior:

- Od zeszłorocznego święta Dnia Kobiet wydarzyło się niezwykle dużo. Rok, tamten marzec, rozpoczął się pandemią, lockdownem, stresem, obawami, a następnie wybuchła bezprecedensowa solidarność: szyliśmy maseczki, pomagaliśmy sobie robić zakupy, poszukiwaliśmy osób, którym możemy pomóc. Po krótkim oddechu, wydawało się, wakacyjnym, obchodach wybuchu Solidarności w Gdańsku, znowu przedziwny zakręt historii: ogłoszenie Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej, zakazującego aborcji z powodu dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu, które wyprowadziło setki tysięcy ludzi na ulice, w ramach Strajku Kobiet. Co się działo później? Chciałabym teraz zapytać nasze gościnie, jak one przeżyły ten czas i czy uważają, że Święto Kobiet 2021 to czas właśnie świętowania, a może jakoś inaczej powinnyśmy na to patrzeć? 

 

Agnieszka Owczarczak, przewodnicząca Rady Miasta Gdańska: - Do tego wszystkiego został nam dołożony jeszcze ten aspekt polityczny, bo wyrok Trybunału Konstytucyjnego tak naprawdę - jak sobie dzisiaj analizowałam, co się w ostatnich latach stało, nie tylko w ostatnim roku - to niezależnie od tego, jakie mamy sympatie polityczne, niezależnie od tego jakie jest nasze zdanie dotyczące kompromisu aborcyjnego, to ten wyrok Trybunału Konstytucyjnego był tylko kolejnym elementem działania przeciwko kobietom w Polsce
Agnieszka Owczarczak, przewodnicząca Rady Miasta Gdańska: - Do tego wszystkiego został nam dołożony jeszcze ten aspekt polityczny, bo wyrok Trybunału Konstytucyjnego tak naprawdę - jak sobie dzisiaj analizowałam, co się w ostatnich latach stało, nie tylko w ostatnim roku - to niezależnie od tego, jakie mamy sympatie polityczne, niezależnie od tego jakie jest nasze zdanie dotyczące kompromisu aborcyjnego, to ten wyrok Trybunału Konstytucyjnego był tylko kolejnym elementem działania przeciwko kobietom w Polsce
Grzegorz Mehring/www.gdansk.pl

 

Agnieszka Owczarczak:

- Ostatni rok był bardzo trudny dla nas wszystkich, nie tylko dla kobiet, ale i mężczyzn. Nikt z nas nie spodziewał się, że znajdziemy się w takiej trudnej sytuacji pandemicznej. Strach o zdrowie i życie najbliższych, problemy z zatrudnieniem, czy własnym, czy z pracą partnera, przymus nagłego odnalezienia się w sytuacji, w której część rodziny jest na zdalnej pracy, czy uczniowie są w domu, albo trzeba zająć się dziećmi nagle z dnia na dzień, bo żłobek czy przedszkole jest zamknięte. Też taka niepewność, jak będą wyglądały kolejne dni, bo w każdej chwili sytuacja może się zmienić i jest bardzo dynamiczna. I wydaje mi się, że to wszystko spadło na nas ze zdwojoną siłą, a szczególnie na kobiety - bo nie ukrywajmy, że w polskich warunkach w większości domów to jednak one są odpowiedzialne za organizację życia rodzinnego. To jest jeden aspekt. Do tego wszystkiego został nam dołożony jeszcze ten aspekt polityczny, bo wyrok Trybunału Konstytucyjnego tak naprawdę - jak sobie dzisiaj analizowałam, co się w ostatnich latach stało, nie tylko w ostatnim roku - to niezależnie od tego, jakie mamy sympatie polityczne, niezależnie od tego jakie jest nasze zdanie dotyczące kompromisu aborcyjnego, to ten wyrok Trybunału Konstytucyjnego był tylko kolejnym elementem działania przeciwko kobietom w Polsce. Przecież został zlikwidowany dostęp do antykoncepcji awaryjnej, zostało zlikwidowane dofinansowanie państwa do procedury in vitro, państwo dofinansowuje naprotechnologię, która jest wysoko nieskuteczna. Walka z edukacją seksualną w szkołach, której - nie dość, że jej nie ma, bo państwo jej nie zapewnia - to jeszcze, jak już gdzieś, na przykład w gdańsku, samorząd próbuje tę lukę wypełniać, to jeszcze jestesmy za to atakowani. Te zapowiedzi wypowiedzenia konwencji antyprzemocowej, utrudnianie procesów adopcji, to wszystko sprawia, że w ostatnim czasie kobietom w Polsce jest jednak coraz trudniej, więc smutna jest ta refleksja, ale niestety to dzisiejsze świętowanie jest właśnie obarczone taką smutną refleksją, tą taką myślą, że nie dzieje się dobrze. Natomiast korzystając z tej okazji, że jest Dzień Kobiet i sytuacja, że oczy wszystkich są zwrócone na kobiety, to myślę, że warto te problemy poruszać i mówić o nich głośno, żeby przypominać, że jest bardzo dużo elementów, które są dla kobiet ważne. (...) Bardzo dużo brakuje, i niestety brakuje coraz bardziej, żeby sytuacja kobiet w Polsce się poprawiała.  



Anna Butrym: - Dajcie mojej wnuczce spokojne prawo wyboru. Niech ona ma to spokojne prawo wyboru. Co ona zrobi? W każdym aspekcie życia, nie tylko w sprawie aborcji. W każdym
Anna Butrym: - Dajcie mojej wnuczce spokojne prawo wyboru. Niech ona ma to spokojne prawo wyboru. Co ona zrobi? W każdym aspekcie życia, nie tylko w sprawie aborcji. W każdym
Grzegorz Mehring/www.gdansk.pl

 

Anna Butrym:

- Tylko mogę westchnąć, bo życzyłbym sobie świętować… Zasiąść z córkami przy dobrej kawie, z ciachem, tortem i się cieszyć, że my kobiety mamy swoje miejsce, szacunek, swoje prawa, no i po prostu jest nam fajnie. Ale niestety musimy manifestować, musimy chodzić na manify po to żeby podkreślić i pokazać, że to tak nie jest. Chwilami nawet dzisiaj taka refleksja do mnie przyszła - bo dzisiaj u nas rozmawialiśmy nawet w stowarzyszeniu, oczywiście też historia świętowania kobiet - czy my się nie cofamy? Czy przypadkiem to co nam dali sto lat temu nie zabierają? Bo przecież to sto parę lat od kiedy uzyskałyśmy prawa wyborcze. Sto parę lat kiedy kobiety pierwszy raz wyszły na ulice i zawalczyły o swoje prawa. I sobie myślę: jesteśmy z powrotem w tym samy miejscu. Może jest to inny wymiar, no bo również jest i inny wiek, ale generalnie jest to trudna sytuacja, bardzo trudna. Jestem babcią wnuczki, która za chwilę wejdzie w dorosłe życie, i tak jak tu było wspomniane: no i co teraz? Dostała odpowiednią edukację, dostaje odpowiednie wsparcie w rodzinie, ale idzie w świat - i co? Ma walczyć dalej? Strasznie przykro mi jest, bo - mówię - wolę świętować niż manifestować. I nawet zastanawiać się: czy ja mam do tego prawo, czy nie prawo? Podobno mamy prawa równe! No to jak to się ma do życia? Jednak nie mam tych równych praw. Na każdej płaszczyźnie życia spotykamy się z tym. Ta dyskryminacja na różnych płaszczyznach o której - no, mam to doświadczenie, bo nasze stowarzyszenie prowadzi Gdańskie Centrum Równego Traktowania - naprawdę wyklucza dużo ludzi ze społeczeństwa, pod różnym względem. I dla mnie to jest, nie wiem… Wracamy?! Wracamy do tego, co było? XVIII wiek? (...) Myślę, że dla mnie najważniejsza jest teraz taka idea: solidarność kobiet. Kobiety - w nas jest siła! I tak, jak tutaj zostało powiedziane, naprawdę jesteśmy siłą, bo przecież zwróćmy uwagę co mamy w domu. Nie mówię że rządzimy, jesteśmy siłą, opiera się wiele aspektów życia w rodzinie opiera się o kobietę. O to, jakie ma doświadczenie, jakie miała, jakie przekazano. Sięga się po te, nazwijmy to, przepisy życiowe. No i tylko to jest cały czas tak w zawieszeniu. Ale czy ja mam do wszystkiego prawo? Czy ja tak mogę? Czy ja mogę pukać i stukać, i upominać się o…? Dajcie mojej wnuczce spokojne prawo wyboru. Niech ona ma to spokojne prawo wyboru. Co ona zrobi? W każdym aspekcie życia, nie tylko w sprawie aborcji. W każdym. 

 

Zoe Scheffler-Skupny: - I żebyśmy spotykali ludzi na swojej drodze, którzy zaakceptują nasze decyzje, nieważne jakie będą. Więc tego nam, sobie, życzę, tak optymistycznie, w porównaniu do poprzedniczek
Zoe Scheffler-Skupny: - I żebyśmy spotykali ludzi na swojej drodze, którzy zaakceptują nasze decyzje, nieważne jakie będą. Więc tego nam, sobie, życzę, tak optymistycznie, w porównaniu do poprzedniczek
Grzegorz Mehring/www.gdansk.pl

 

Zoe Scheffler-Skupny:

- Osobiście inaczej “ugryzłam” ten temat, spojrzałam z perspektywy historii, bo pierwsze wydarzenia związane z Dniem kobiet miały miejsce sto lat temu, gdyż na ulicach Nowego Jorku odbył się przemarsz 15 tysięcy szwaczek upominających się o swoje prawa polityczne i ekonomiczne. I pytanie, które sobie postawiłam: czy to ma dla mnie jakieś znaczenie dzisiaj? I tak się zastanawiając, uświadomiłam sobie, że często zadaję sobie pytanie kim jestem, kim chcę być, jaka będzie moja przyszłość? I zamiast spokojnie sobie na nie odpowiedzieć, dać sobie czas, ktoś mi narzuca gotowe odpowiedzi. Społeczeństwo daje mi gotowe szablony, które nie są moje. Które nie są zgodne z moimi wartościami, poglądami, w które wierzę. I wybór drogi, którą chciałabym podążać jest właśnie niepewny, jest stresujący - bo z jednej strony jest stres związany z tym, że moja decyzja może się komuś nie spodobać, ta osoba może mnie odrzucić, znieważyć, nie zrozumieć i będzie chaos w tym. No i tak przeglądając tę historię, związaną z tymi protestami, zauważyłam, że kobiety sto lat temu mierzyły się dokładnie z tym samym, z presja społeczeństwa, z niezrozumieniem dlaczego to robią, po co to robią. A mimo to nie poddawały się i nadal o to walczyły. I to jest taki przykład, taki wzór dla mnie, żeby się nie poddawać, żeby walczyć z tym, co nie zgadza się z moimi poglądami, z moimi wartościami, które reprezentuję. I myślę, że sobie i nam wszystkim życzę, żebyśmy dali sobie taki czas, komfort, spokój, na podjęcie tak ważnych decyzji: kim chcemy być, kim się staniemy, co reprezentujemy. I żebyśmy spotykali ludzi na swojej drodze, którzy zaakceptują nasze decyzje, nieważne jakie będą. Więc tego nam, sobie, życzę, tak optymistycznie, w porównaniu do poprzedniczek. 

 

Elizavieta Rubakha-Kowzan: - Chciałabym, żeby nie tylko tego jednego dnia mężczyźni, kobiety, wszyscy dokoła, przypominali sobie, jak ważna jest praca, nas, kobiet. Myślę, że i imigranci, i wszyscy, bez względu na pochodzenie… Czy to jest ważne z którego kraju pochodzimy? Dla mnie to nie jest ważne. Dla mnie ważne jest to, że jesteśmy częścią społeczeństwa i po prostu dbajmy o siebie nawzajem
Elizaveta Rubakha-Kowzan: - Chciałabym, żeby nie tylko tego jednego dnia mężczyźni, kobiety, wszyscy dokoła, przypominali sobie, jak ważna jest praca, nas, kobiet. Myślę, że i imigranci, i wszyscy, bez względu na pochodzenie… Czy to jest ważne z którego kraju pochodzimy? Dla mnie to nie jest ważne. Dla mnie ważne jest to, że jesteśmy częścią społeczeństwa i po prostu dbajmy o siebie nawzajem
Grzegorz Mehring/www.gdansk.pl

 

Elizaveta Rubakha-Kowzan:

- Opowiem o tym pod względem imigrantów i imigrantek, ponieważ w krajach poradzieckich, z takich, które są mi bliskie - czyli z Rosji, Białorusi, Ukrainy - to święto jest świętem państwowym i dzisiaj te trzy całe kraje mają wolne od pracy. Kobiety się cieszą, z nimi ich mężczyźni, wszyscy dookoła. Natomiast, tak jak wcześniej wspominała pani prezydent Dulkiewicz, to jest troszkę dziwne, gdy cieszymy się tylko tego jednego dnia, a resztę dni zapominamy o czymś naprawdę ważnym, ponieważ to właśnie kobiety dbają dosłownie o wszystko. (...) Więc nie zapominajmy o tym wszystkim, i nie przypominajmy sobie tylko ten jeden dzień w roku. Owszem, z dzieciństwa wyniosłam piękne wspomnienie, w szkole robiliśmy zawsze laurki, dla mamy, dla babci. Dzień 8 marca to zawsze było naprawdę fajne święto, dla mnie osobiście zawsze przebiegało w troszkę innym kontekście, ponieważ mam urodziny obok tej daty, więc nie mogłam nigdy dostać tego dużego prezentu. Dla mnie 8 marca był zawsze tym dniem, kiedy chodziłyśmy z mama do księgarni i kupowała mi fajna, piękna, nową książkę, na którą bardzo czekałam. Więc dla mnie to jest taki dzień czytania i o tym pamiętam, i w sumie te wspomnienia są bardzo ważne i istotne, ale chciałabym, żeby nie tylko tego jednego dnia mężczyźni, kobiety, wszyscy dokoła, przypominali sobie, jak ważna jest praca, nas, kobiet. Myślę, że i imigranci, i wszyscy, bez względu na pochodzenie… Czy to jest ważne z którego kraju pochodzimy? Dla mnie to nie jest ważne. Dla mnie ważne jest to, że jesteśmy częścią społeczeństwa i po prostu dbajmy o siebie nawzajem. 

 

Joanna Cwojdzińska: - A ja bym chciała wszystkie mamy, wszystkie panie, które na co dzień opiekują się, czy wspierają swoje niepełnosprawne dzieci, czasem też niepełnosprawnych innych członków rodziny, że są przede wszystkim kobietami, że mają prawo myśleć też o sobie, o swoich potrzebach. Mają prawo ładnie wyglądać, mają prawo iść do fryzjera
Joanna Cwojdzińska: - A ja bym chciała wszystkie mamy, wszystkie panie, które na co dzień opiekują się, czy wspierają swoje niepełnosprawne dzieci, czasem też niepełnosprawnych innych członków rodziny, że są przede wszystkim kobietami, że mają prawo myśleć też o sobie, o swoich potrzebach. Mają prawo ładnie wyglądać, mają prawo iść do fryzjera
Grzegorz Mehring/www.gdansk.pl

 

Joanna Cwojdzińska:

- W naszym stowarzyszeniu od 30 lat walczymy o prawa. Najpierw o prawo do edukacji, potem prawo do pracy, prawo do samodzielnego życia. Wywalczyliśmy Konwencję o Prawach Osób Niepełnosprawnych, no i właściwie wszystkie prawa człowieka i podstawowe wolności mamy takie same, ale najbliższe memu sercu oczywiście panie z niepełnosprawnością intelektualną, które mają takie same marzenia i takie same pragnienia, jak każda z nas: chcą skończyć szkołę, chcą mieć zawód, chcą pracować, chcą założyć rodzinę... No i niestety w naszym kraju tej rodziny założyć nie mogą. Jedno z podstawowych praw człowieka, do założenia rodziny, czy do po prostu życia w małżeństwie zostało im odebrane, Nie mają takiego prawa, są kobietami gorszego sortu, nie spełnią się w roli matek, w roli żon. A ja sobie nie przypominam, żebym przed ślubem przechodziła jakiś test, czy będzie ze mnie dobra żona, czy dobra mama. I walczymy cały czas o przywrócenie im tego prawa. Na razie niestety w Polsce ten zapis nie zostanie wdrożony w życie. Drugą grupą, która jest mi bardzo bliska, to są mamy osób z niepełnosprawnościami, nie tylko z niepełnosprawnością intelektualną. Gdy na świat przychodzi chore lub niepełnosprawne dziecko, jest rzeczą jakby oczywistą, że to mama rezygnuje z pracy, i podejmuje trud wychowania, a przede wszystkim najpierw walki o sprawność, jak najlepszy stan zdrowia tego dziecka. Niestety uważam, że takiemu wizerunkowi sprzyja nasze państwo, które - powiem może coś bardzo niepopularnego - bardzo chętnie płaci za ten “etat” w domu. Ja uważam, że powinniśmy zrobić wszystko, żeby te dzieci otrzymywały wsparcie, takie samo jak każde inne, zdrowe dziecko, w żłobku, przedszkolu, przychodni - ażeby mama miała prawo iść do pracy. Ja nie uważam, że prawem i obowiązkiem matki jest rezygnacja z pracy zawodowej i siedzenie przy dziecku w domu. To są kobiety o różnym wykształceniu, bardzo często zaangażowane i chciałyby się zaangażować również zawodowo. Myślę, że na przestrzeni ostatnich lat jest światło w tunelu, to znaczy przy dużym, wielkim zaangażowaniu środowiska osób z niepełnosprawnościami w różnych radach i ciałach doradczych, czy zespołach roboczych, dostaliśmy światełko w tunelu. Są usługi wytchnieniowe, są usługi asystenckie. Jest to bardzo duża pomoc dla rodzin i dla dorosłych osób z niepełnosprawnościami. A dzisiaj też miałam taką refleksję, że niepełnosprawne macierzyństwo jest trudne. To jest takie macierzyństwo, które na początku swojej drogi rzadko jest usłane uśmiechem, szczęściem, zadowoleniem. Jest w nim bardzo dużo płaczu, trudnych pytań i odpowiedzi… właściwie braku odpowiedzi. I to jest taka perspektywa, że to już będzie do końca życia. A ja bym chciała wszystkie mamy, wszystkie panie, które na co dzień opiekują się, czy wspierają swoje niepełnosprawne dzieci, czasem też niepełnosprawnych innych członków rodziny, że są przede wszystkim kobietami, że mają prawo myśleć też o sobie, o swoich potrzebach. Mają prawo ładnie wyglądać, mają prawo iść do fryzjera, chociaż spotykam się dosyć często z takim wizerunkiem, że to macierzyństwo musi być smutne, musi być w przydepniętych kapciach chodzone, i niekoniecznie makijaż, a już paznokcie pomalowane to lekka przesada...Nieprawda. Jesteśmy takimi samymi kobietami, mamy takie same marzenia, mamy takie same pragnienia. Mamy prawo podróżować, zwiedzać świat, mamy prawo realizować swoje pasje i rozwijać się (...).

 

Młoda kobieta, z długimi ciemnymi włosami - siedzi za stołem debaty, w rękach trzyma mikrofon
Marcelina Hernik: - Każdy i każda z nas stanowi część społeczeństwa, wydawałoby się że niezbyt dużą, ale każdy z nas ma wpływ na to, każdy z nas ma wpływ na zwiększenie lub ograniczenie tej dostępności i należy sobie powiedzieć, że swoja postawą społeczną, swoją decyzyjnością, mogę komuś pomóc lub ograniczyć jego prawa
Grzegorz Mehring/www.gdansk.pl

 

Marcelina Hernik:

- Myślę, że jeszcze dużo pracy przed nami. Natomiast dostrzegam różnice w działaniu, w dostępie do informacji, i marzy mi się, żeby nie tylko w mieście, ale w ogóle w całej Polsce była możliwość takiego ogólnego dostępu do usług, do towarów, bo nie możemy mówić o dostępności, kiedy ja nie mogę być samodzielna. Kiedy ogranicza mi się podstawowe prawa, które wynikają właśnie z braku dostępności informacji zamieszczanych gdzieś publicznie, tudzież na stronach internetowych, kiedy ja mam prawo samodzielnie wydrukować dokument i go uzupełnić, przesłać, czy zanieść do urzędu. Mam prawo pójść umówić wizytę do fryzjera, czy pomalować paznokcie, ponieważ jestem kobietą i mam do tego zwyczajnie prawo, i mówiąc o kobiecie z dysfunkcją wzroku - bo takową posiadam - trzeba o tym po prostu pamiętać, że nie o poziomie wiedzy, czy nie o poziomie człowieczeństwa mówi moja niepełnosprawność. Ja jestem przede wszystkim kobietą, kobietą, która chce się spełniać zawodowo, która chce się kształcić, która chce edukować, a przy okazji jestem osobą z niepełnosprawnością. I nie możemy mówić o dostępności, nie mówiąc o edukacji i o świadomej odpowiedzialności społecznej, ponieważ każda z nas i każdy z nas stanowi ogromną część społeczeństwa. (...) Każdy i każda z nas stanowi część społeczeństwa, wydawałoby się że niezbyt dużą, ale każdy z nas ma wpływ na to, każdy z nas ma wpływ na zwiększenie lub ograniczenie tej dostępności i należy sobie powiedzieć, że swoja postawą społeczną, swoją decyzyjnością, mogę komuś pomóc lub ograniczyć jego prawa.

 

ZOBACZ ZAPIS WIDEO CAŁEJ DEBATY:

 

TV

Obrona Westerplatte – pierwsze starcie II wojny. Rozmowa z dr. Janem Szkudlińskim