- Dotknęła nas duża tragedia, to jeden z większych pożarów w historii Gdańska, cały czas trwa akcja poszukiwania ewentualnych źródeł ognia - mówiła prezydent Aleksandra Dulkiewicz. - Miasto Gdańsk od początku włączyło się w pomoc, m.in. dostarczając sprzęt ciężki, organizując ruch drogowy na tym odcinku. Pożar to straty materialne, ale i miejsca pracy dla ponad dwustu zatrudnionych tu pracowników.
Do sprawy ewentualnej pomocy poszkodowanym odniósł się również Maciej Cieślik, wiceprezes zarządu Gdańskiej Agencji Rozwoju Gospodarczego (investGDA).
- W ramach możliwości będziemy mogli wesprzeć poszkodowanych, udostępniając teren pod tymczasowe miejsce składowe dla materiałów ocalałych z pożaru. W najbliższych dniach spotkamy się w tej sprawie z właścielem terenu - zapewniał Maciej Cieślik.
- Dziękuję wszystkim służbom, przede wszystkim Straży Pożarnej, Policji, Straży Miejskiej ale też Gdańskim Wodom, Wojewódzkiemu Inspektoratowi Ochrony Środowiska oraz innym służbom, które zadziałały błyskawicznie - dodała Aleksandra Dulkiewicz.
Przypomnijmy: pożar wybuchł ok. godziny 4.40 rano w środę 26 czerwca na terenie kompleksu hurtowni znajdujących się przy Trakcie św. Wojciecha 237 w Gdańsku. Hale wynajmuje tu pięć firm, m.in. meblarska, farmaceutyczna, z branży AGD.
Trakt św. Wojciecha był zamknięty dla ruchu do godz. 13.30.
Akcja gaszenia pożaru trwała do popołudnia, na miejscu pracowało 31 zastępów straży pożarnej, w gaszeniu pożaru brało udział ponad 100 strażaków. Ogień mógł swobodnie się rozprzestrzeniać i - jak mówią strażacy - był trudny do opanowiania m.in. z tego powodu, że kompleks budynków znajdujących się na tej powierzchni był jedną wielką halą, bez żadnych przegród przeciwpożarowych. Na szczęście strażakom udało się nie dopuścić do tego, aby ogień dotarł do sąsiednich przyległych obiektów, uratowano też część biurową.
Jak powiedział Jacek Jakóbczyk, rzecznik Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Gdańsku, skala pożaru była tak duża, że w jego gaszeniu pomagali strażacy z ościennych województw.
Obecnie trwa ustalanie wpływu pożaru na środowisko, z wstępnych informacji Centralnego Laboratorium Badawczego Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Gdańsku wynika, że nie doszło do skażenia powietrza nad miastem. Do badań pobrano też próby wód pogaśniczych, sprawdzana będzie jakość wody w sieci kanalizacyjnej, bo podczas pożaru spłonęły też leki.
Jak informuje fundacja ARMAG, w trakcie pożaru, ani bezpośrednio po jego ugaszeniu nie było zagrożenia wynikającego z zanieczyszczenia powietrza toksycznym dymem. Przez około dwie godziny na stacjach pomiarowych w Śródmieściu, W Nowym Porcie i na Stogach wystąpiły nieznaczne przekroczenia poziomu pyłów PM 10. Nie ma jednak pewności, że miały związek z pożarem na Oruni. Pomiary przeprowadzone o godzinie 11.00 nie wykazały już żadnych przekroczeń.
- Szczęściem w nieszczęściu był wiatr, dzięki któremu chmura dymu wzbiła się do góry i skierowała w kierunku Żuław - powiedział Piotr Borawski zast. prezydenta Gdańska. - Dzięki temu nie była konieczna ewakuacja mieszkańców z okolic pożaru.
Agnieszka Bartków z Rady Dzielnicy Orunia podkreśla, że to ogromna strata dla całej dzielnicy.
- Właściciel tego terenu był jednym z większych pracodawców na Oruni - powiedziała Agnieszka Bartków. - Stracił dorobek swojego życia. Martwi mnie też sytuacja pracowników, którzy czekaja na informację, co dalej z ich miejscami pracy.