Debata w Europejskim Centrum Solidarności, o stoczni i jej przyszłości, była już szóstym z kolei spotkaniem na ten temat. W dyskusji „Stocznia. Miasto niedokończone. Co dalej? Rozmowy o przestrzeni i tożsamości” udział wzięli:
-
dr Monika Arczyńska, architektka, Politechnika Gdańska, pracownia A2P2;
-
prof. dr hab. Jacek Dominiczak, architekt, Akademia Sztuk Pięknych w Gdańsku;
-
prof. dr hab. inż. arch. Piotr Lorens, urbanista, architekt miasta Gdańska;
-
Barbara Marchwicka, urbanistka, pełnomocnik prezydenta miasta Gdyni ds. przestrzeni publicznych;
-
Igor Strzok, architekt, pomorski wojewódzki konserwator zabytków.
Moderatorem spotkania był Andrzej Trzeciak, historyk i historyk sztuki z Europejskiego Centrum Solidarności.
Dr Monika Arczyńska przypomniała na wstępie, że dyskusja dotyczy rozległego terenu o powierzchni aż 75 ha. Zaznaczyła też, że proces zagospodarowywania tego obszaru będzie trwał wiele lat.
Prof. Jacek Dominiczak zwracał z kolei uwagę na fenomen... odbudowy po wojnie Starego i Głównego Miasta Gdańska. Podkreślał też, że od 20 lat trwa rozmowa o tym, że trzeba zatrzymać burzenie stoczni.
ZOBACZ TRANSMISJĘ Z DEBATY „STOCZNIA. MIASTO NIEDOKOŃCZONE. CO DALEJ? ROZMOWY O PRZESTRZENI I TOŻSAMOŚCI”
- I robiliśmy wszystko, żeby to zatrzymać [...] Gdańsk jest absolutnym fenomenem na świecie, jeśli chodzi o jego hybrydową odbudowę, w ramach której odbudowano przestrzeń publiczną. To fenomenalny wzorzec - powstało dobre miasto dlatego, że wykorzystano istniejącą siatkę uliczną. Wszystko, co dzieje się dzisiaj w gdańskiej urbanistyce dobrego, dzieje się na terenach, gdzie są stare siatki urbanistyczne. Tam, gdzie buduje się budynki na starych siatkach ulicznych, miasto się odradza i jest fantastyczne. Spójrzcie np. na Wyspę Spichrzów. Wydaje mi się, że stocznia powinna wykorzystać mądrość gdańskiej odbudowy - nie tak, jak zrobiono z Forum Gdańsk, gdzie zbudowano monokulturę usługową, która w pandemii niemalże upadła, bo była niezdolna do przetrwania. Odbudujmy siatkę uliczną starej stoczni, bo ona została zbudowana jako miasto, a nie jako fabryka, z ulicami, które miały swoje nazwy i pierzejami, które miały swój charakter - stwierdził prof. Dominiczak.
Igor Strzok, który jako konserwator wojewódzki odpowiada za wpisy obszarów i poszczególnych obiektów stoczniowych do rejestru zabytków, a także zatwierdza projekty dla nowej zabudowy tych terenów i modernizacji zachowanych historycznych obiektów, przypomniał, że nie udało się zachować wielu cennych obiektów stoczniowych.
- Ostatnie cztery lata to istotna cezura. Znaczna część obiektów stoczniowych została wpisana do rejestru lub objęta innymi środkami ochrony konserwatorskiej. Do tej pory mieliśmy, niestety, do czynienia raczej z burzeniem poszczególnych hal czy budynków biurowych. Zburzono nie tylko wiele budynków stoczniowych, które były związane z historią Solidarności, ale też wiele obiektów z końca XIX wieku, które były pięknymi przykładami dobrej architektury [...] Ochrona dziedzictwa kulturowego jest wprost zapisana w Konstytucji, więc to nie jest tak, że prawo własności dla jakiegoś terenu pozwala nam robić, co się chce. Wstrząsa mną nazwa "Młode Miasto" - my nie dążymy do stworzenia Młodego Miasta. Dążymy do zagospodarowania terenów dawnej Stoczni Gdańskiej jako odnowionej dzielnicy miasta. Nie będzie to dzielnica przemysłowa, ani mieszkaniowa. To ma być dzielnica postindustrialna, którą należy włączyć do centrum Gdańska, z funkcjami mieszkaniowymi, ale też usługami, może nawet małą produkcją. Trzeba też zachować dziedzictwo Solidarności w cegle i stali, na ile tylko da się to zachować. Ta nowa dzielnica ma łączyć ochronę tradycji dziedzictwa postindustrialnego z historią Gdańska, ale ostatnich lat 50. i normalnym życiem, ale nie w stłoczonym osiedlu deweloperskim - podkreślał Pomorski Wojewódzki Konserwator Zabytków.
Dr Monika Arczyńska stwierdziła natomiast, że Gdańsk nie ma szczęścia do architektury.
- Mamy kilka super realizacji, ale wypełniacz urbanistyczny jest już znacznie słabszy. Tutaj, na terenach stoczniowych, zaangażowano naprawdę dobrych architektów. Nie powinniśmy myśleć o stoczni jako o mieście z siatką ulic. Jako teren poprzemysłowy ma inny kod genetyczny niż miasto z kamienicami i ulicami. Tu zabudowa wynikała z procesów technologicznych, dziś jest już wyczyszczona z różnych przybudówek i wtórnych obiektów. Oryginalna tkanka ulegała tu cały czas przemianom. Zamieńmy tę zabudowę na taką, jakiej potrzebujemy teraz - argumentowała.
Środowa debata była częścią projektu "Zrozumieć Sierpień", w którym w tym roku przewodnim tematem są tereny postoczniowe i szeroko rozumiane sąsiedztwo ECS.