Wiele osób zwolniło się z pracy, by w poniedziałkowy poranek móc oddać krew dla prezydenta Gdańska, który po ataku nożownika walczy w szpitalu o życie. W nocy Paweł Adamowicz przeszedł pięciogodzinną operację, przetoczono mu około 20 litrów krwi.
- Gdy dowiedziałem się o ataku na prezydenta Gdańska, pomyślałem, że to ponury żart – powiedział nam mężczyzna spotkany w Regionalnym Centrum Krwiodawstwa. - Smutek i niedowierzanie. Trzymamy kciuki za prezydenta, jest tu ponad setka ludzi. Taka frekwencja w stacjach krwiodawstwa podobno się nie zdarza. Oby nie było więcej takich powodów.
- Moja obecność tutaj jest wyrazem solidarności z prezydentem Pawłem Adamowiczem i jednocześnie wyrazem sprzeciwu dla brutalizacji życia – mówił Leszek Paszkowski, dyrektor Gdańskiego Ośrodka Sportu.
Bestialstwa scalają ludzi, oby było ich jak najmniej – powiedziała Marzena.
W ciągu kilku godzin do stacji krwiodawstwa, by oddać krew, zgłosiło się ponad 500 osób. Krew oddawano także wtedy, gdy okazało się, że prezydent Adamowicz zmarł.
- Oddajemy dla innych - mówili krwiodawcy.
W Regionalnym Centrum Krwiodawstwa spotkaliśmy też Radomira Szumełdę.
- Znam Pawła Adamowicza, bardzo go cenię - mówił Radomir Szumełda, przewodniczący pomorskiego KOD. - To dla mnie bardzo trudna historia. - Jestem po nieprzespanej nocy, nie potrafię tego komentować inaczej jak tylko apelując, byśmy pohamowali w sobie złość, która jest czymś naturalnym. Kilkanaście sekund przed zamachem Paweł Adamowicz mówił, że to jest czas dzielenia się dobrem – ten kontekst jest strasznie przejmujący. Mam problem z mówieniem o tym.