Ostatnia w tym roku PC Drama była okazją, by znów zapoznać się z twórczością autora w Polsce niezbyt dobrze znanego, choć nie zupełnie nieodkrytego. Bohaterką grudniowego czytania performatywnego na deskach Sali Suwnicowej klubu Żak była głośna sztuka szwajcarskiego pisarza oraz reżysera teatralnego i filmowego, Igora Bauersimy - uznawanego za jeden z najważniejszych autorytetów dla współczesnego teatru niemieckiego.
Jego przewrotną i kontrowersyjną sztukę „69”, inspirowaną prawdziwymi wydarzeniami, w Polsce można było zobaczyć w 2004 roku gościnnie na scenie Teatru Śląskiego w Katowicach, w wykonaniu zespołu Düsseldorfer Schauspielhaus. Po latach tytuł powrócił, by w Gdańsku zyskać nowe życie w czytaniu reżyserowanym przez Jarosława Tumidajskiego - twórcę wyjątkowo płodnego w ostatnich latach. W sierpniu na sopockiej Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże mogliśmy oglądać jego inscenizację „Żabusi” Gabrieli Zapolskiej, a w ubiegłym roku „Niezwyciężonego” cenionego brytyjskiego dramatopisarza Torbena Bettsa. Wcześniej zaś „Kreację” Ireneusza Iredyńskiego, która przyniosła Tumidajskiemu Nagrodę Teatralną Marszałka Województwa Pomorskiego oraz Honorową Nagrodę Prezydenta Miasta Gdańska dla spektaklu roku.
Mocne więc to nazwisko reżyserskie, a i treść sztuki, którą realizować się podjął, nie jest letnia. „69” to bowiem opowieść o mężczyźnie, który chce zostać zabity i zjedzony, oraz o kanibalce. Ona zamieszcza w internecie ogłoszenie o treści „Poszukuję mężczyzny do jedzenia”, na ten anons odpowiada on. W długiej rozmowie na czacie odsłaniają przed sobą swoje sekrety, starają się trochę poznać i zrozumieć swoje motywacje. Dzielą się swoimi pragnieniami i ostatecznie doprowadzają do spotkania w ustronnym miejscu na skraju lasu. Można by mieć wrażenie, że jest to sytuacja romansowa, gdyby nie to, że obojgu przyświeca jasny cel, jakże odmienny od marzeń o romantycznym uniesieniu.
Bauersima droczy się z widzami, sprowadzając ich raz po raz na manowce i obiecując szczęśliwe zakończenie. Zresztą może ono takie właśnie jest? Pomimo pozornej dosłowności tej sytuacji, nie dowiadujemy się, czy kobieta naprawdę zjadła mężczyznę, czy tylko zaaranżowała scenę na potrzeby filmu, który kręci dla telewizji. Z biegiem akcji coraz mniej pewni jesteśmy, czy jest faktycznie morderczynią, a nawet jeśli widz zdecyduje, że tak jest, to Bauersima ucieka się do koncepcji filozoficznych. Pyta wprost: czy kogoś, kto na życzenie ofiary ją morduje, potem zjada, można nazwać mordercą? Tworzy tym samym coś w rodzaju eksperymentu socjologicznego, którego wyniki wiele mówią o nas samych i pułapkach moralnych, w jakich możemy się znaleźć.
W roli oficera prowadzącego śledztwo oraz potencjalnej ofiary kanibala świetnie odnajduje się Robert Ninkiewicz, który tworzy złożone, wielowymiarowe postaci. Motywacje odgrywanych przez niego bohaterów są bardzo czytelne, ale jednocześnie jest w nich głębia, którą widz ma chęć odkrywać. Towarzysząca mu na scenie Katarzyna Dąbrowska stanowi jego przeciwieństwo - jej bohaterka jest papierowa i jakby odczłowieczona. Stawia ciekawe pytania, o to na ile mamy prawo rozporządzać naszym życiem, na ile jest ono naszą własnością, i do kogo należy - czy do rodziny, społeczeństwa, państwa, Kościoła, a może Boga. Ale nie wydaje się, żeby za tymi pytaniami szło coś więcej.
Jest to w pewnej mierze świadomy zabieg reżyserski, żeby pełnemu życia mężczyźnie przeciwstawić dość letnią postać kobiecą, bo i w taki sposób prowadzone są przez Bauersimę dialogi - oparte są na kontrastach, świadomie rozpisane na biel i czerń. Zamysł ciekawy, choć nie wyszło tak interesująco, jak być mogło.
Tumidajski dobrze odnalazł się za to w minimalistycznej filmowej formie czytania, które z racji pandemii musiało odbyć się online i było transmitowane na żywo w internecie. Zdecydował się ograniczyć scenografię do stołów, krzeseł i dwóch laptopów, w zamian budując świat przedstawiony światłami o niebiesko-fioletowej, pomarańczowej lub zimno-białej barwie, i za pomocą budującej napięcie elektronicznej muzyki. Nie przysłonił tym samym wymowy tekstu, który zyskał dodatkowe artystyczne walory wizualne i dźwiękowe, ale i nie odważył się widza zaskoczyć. Poprawna inscenizacja, która niekoniecznie zachwyca, ale i nie zniechęca do PC Dramy i kolejnego czytania - to odbędzie się już w przyszłym roku.