Gdańskie Targi Książki '24. Rozmowy o historii: "Rewolucję poprzedza pycha władzy"
Reporterki szukają dowodów
W samo południe rozpoczęło się spotkanie z autorkami Wydawnictwa “Dowody” (do ubiegłego roku “Dowody na istnienie”), która działa w ramach Fundacji Instytut Reportażu i obchodzi w tym roku 10-lecie. O styl pracy, dobór tematów i pasję do pisania pytał Olgę Gitkiewicz, Joannę Gierak-Onoszko, Annę Goc i Urszulę Jabłońską współwórca fundacji i znakomity pisarz Mariusz Szczygieł.
-Wszystkie autorki są utytułowane i jako reporterki debiutowały u nas, a trzy są absolwentami Szkoły Reportażu - przedstawiał Mariusz Szczygieł i zgodnie z duchem wydawnictwa zapytał: “na co dowodem są wasze książki?”.
Joanna Gierak-Onoszko za “27 śmierci Toby’ego Obeda” otrzymała Nagrodę Nike czytelników.
- To nie jest książka o Kanadzie, ale o przemocy - mówiła. - Jest dobrze udokumentowana, pracowałam na zeznaniach świadków i dokumentach, bo potrzebowałam dowodów. Dowód to jest potwierdzenie tego, że nam się nie wydaje. Czasem nasza pamięć jest zawodna, a dowód to jest konkret. Książka jest też dowodem na to, że w tym mrocznym, gęstym od ciemności świecie jest nadzieja.
Olga Gitkiewicz wydała w “Dowodach” trzy reportaże: “Nie zdążę”, “Nie hańbi” i “Krahelska. Krahelskie”. Zajmują ją tematy społeczne:
- Piszę książki antysystemowe, wszystkie trzy traktuję jako całość, bo poruszają się w obrębie jednego mocnego obszaru. Zresztą nasze wszystkie książki są dowodem na to, że reportaż to ogromna przestrzeń, w której jest miejsce na ciekawość, żeby pochylić się nad jakimś tematem. Dokładnie mu się przyjrzeć i wybrać co najważniejsze. Dowód to jest coś, co nam dokumentuje. Rozmawiamy z wieloma osobami, analizujmy źródła historyczne, wtórne, statystyki, dane. Z tych dowodów musimy ulepić opowieść.
- Olga mi imponuje, bo wybiera tematy, które w naszym świecie reporterskim są mało efektowne - zdradził Szczygieł. - Pierwszy to wykluczenie komunikacyjne w Polsce, drugi rynek pracy. Jest reporterką, która umie wycisnąć “sok z kamienia”, ze słusznych tematów potrafi napisać książkę fascynującą, która się perli jak coca cola czy szampan.
Urszula Jabłońska (“Światy wzniesiemy nowe”) również przyznaje, że w pisaniu szukała nadziei.
- Kiedy zaczęłam pisać tę książkę, byłam w kompletnym kryzysie, bo tyle się złych rzeczy działo na świecie - wspominała. - Nie wiem czy państwo też mają czasem takie poczucie, że już nie wiadomo czym się przejmować, bo tyle tego jest złego: demokracja, religia, miłość, rodzina... Gdzie szukać pocieszenia, jeśli wszystko się sypie? W pewnym momencie stwierdziłam, że muszę ruszyć w reporterską podróż w poszukiwaniu nadziei. I ruszyłam w podróż po wspólnotach intencjonalnych, zwanych w latach 70. komunami. Są to grupy ludzi, które tworzą zamknięte wspólnoty i wymyślają świat na nowo. Bardzo długa i męcząca podróż, ale ostatecznie wróciłam z niej z poczuciem, że nadzieja jest. I do tej pory (a książka wyszła trzy lata temu) kiedy mam moment kryzysu, mogę się do tego miejsca ewakuować. Powiedziałabym więc, że reportaż jest też taką osobistą podróżą. Te wspólnoty, które opisałam poniosły wprawdzie klęskę, ale czy nasz świat nie poniósł porażki?
Anna Goc reportażem udowodniła, że możliwość wypowiedzenia się w swoim języku daje wolność.
- Jest sześć, siedem miejsc na świecie, gdzie głusi stworzyli swoje osady, m.in. na Bali - mówiła autorka “Głuszy”. - Opisano je z perspektywy lingwistycznej, ale nie reporterskiej. Chciałam tam pojechać, ale okazało się to niemożliwe. Zależało mi, by w mojej książce głusi mogli po raz pierwsi wypowiedzieć się w swoim języku, bo dotąd ich opowieść była opowiadana przez słyszących, często nie znających języka głuchych. Początkowo nie chcieli ze mną rozmawiać, ale uparłam się, szukałam dojścia, działałam “metodą odwiertów”, nauczyłam się nawet języka migowego.
Reporterki mówiły o pasji do pisania i o odpowiedzialności za słowo, tłumaczyły sens takiego opowiadania.
- Pisanie to nie jest akt przenoszenia słów na papier, tylko otwarcie do dialogu - przekonywała Olga Gitkiewicz. - Pisanie to słuchanie, a aktywne słuchanie jest niezwykle męczące.
Wygumkowane z kart podręczników historii
Marta Dzido to pisarka tłumaczona na wiele języków, reżyserka, laureatka Europejskiej Nagrody Literackiej z 2015 r. za powieść “Prawda”. W 2021 roku otrzymała nagrodę norwidowską "za łączenie literatury z innymi dziedzinami sztuki". Jest autorką filmu dokumentalnego pt. “Podziemne państwo kobiet” i współautorką (wraz z Piotrem Śliwowskim) pełnometrażowego dokumentu pt. “Solidarność według kobiet” z 2014 r. o kilkunastu odważnych kobietach, bez których nie byłoby zwycięstwa.
Książka pt. “Kobiety solidarności. Materiały odrzucone”, która ukazała się po raz pierwszy w 2016 roku, była filmu pokłosiem. Rok temu została wznowiona, poszerzona o nowe informacje i teksty.
- Czy obecność kobiet w Solidarności jest tematem niewygodnym? Nie byłoby zrywu solidarnościowego, gdyby nie Anna Walentynowicz, a jednak legendą Solidarności odmienianą przez wszystkie przypadki jest tylko Lech Wałęsa - pytała prowadząca spotkanie dr Judyta Bielanowska.
- Ten temat jest ze mną od 2010, a wciąż rozmawiamy o marginalizowaniu kobiet - odpowiadała Marta Dzido. - Znam wystawę stałą w ECS i oficjalną narrację, i też zadaję sobie pytanie: dlaczego kobiety są wciąż spychane w cień? I chyba z tej mojej niezgody i niezrozumienia wydałam tę książkę na nowo.
Dlaczego nie ma kobiet w historii wielkiego zrywu? Bo był to świat mężczyzn, bo nie zabiegały o to, by o nich pamiętano, bo nie uważały, że robiły coś ważnego, bo często ich przeżycia były tak dramatyczne, że wolałyby o nich zapomnieć. Książka rozpoczyna się zdaniami, które autorka słyszała bardzo często, gdy pytała o ich walkę: “Po co to pani? Przecież o Solidarności już tyle napisano. Wszyscy znają tę historię. Czy kogoś to jeszcze interesuje? (…) Poza tym przebrzmiałe kombatanctwo jest już niemodne. Ile można taplać się w przeszłości? Było minęło. Trzeba do przodu.”
- Kim są przemawiające kobiety? Dlaczego pod zdjęciami nie ma ich nazwisk? Kim jest dziewczyna, która stoi obok Wałęsy i przemawia do robotników, trzyma tubę? Dlaczego o niej nic nie wiemy? Z takich pytań urodziła się ta książka - tłumaczyła autorka.
Ważne nazwiska w tej historii to Anna Walentynowicz, Ewa Ossowska, Henryka Krzywonos, Alina Pieńkowska - to one uratowały Strajk. Grażyna Staniszewska - jedyna kobieta obecna po stronie solidarnościowej na zdjęciu z obrad Okrągłego Stołu. I jeszcze Barbara Labuda, Ludwika Wujec, Janina Jankowska, Helena Łuczywo, Joanna Duda-Gwiazda, Jadwiga Chmielowska, Ewa Kubasiewicz i wiele wiele innych, których nazwisk nie pamiętamy.
Spotkanie z Martą Dzido odbyło się w sali nr 5 na III piętrze. Sala była pełna, wśród słuchających był tylko jeden mężczyzna.
„Literatura w walce o równość". Debata o ustawie o związkach partnerskich
Targi pokazały się tym razem również z zaangażowanej w sprawy społeczne strony. W debacie o równości udział wzięli: pisarka Renata Lis “Moja ukochana i ja”, psycholożka i reporterka Marta Abramowicz “Irlandia wstaje z kolan”, dziennikarz TVN i autor książek “My, trans” Piotr Jacoń, a dyskusję moderowała dr Anna Strzałkowska z UG. Wszyscy są też aktywistami, walczą o prawa osób LGBT+, choć wcale nimi być nie chcieli.
Marta Abramowicz zakładała z Robertem Biedroniem (w 2001 r.) organizację Kampania przeciw Homofobii, była przez wiele lat jej szefową, od kiedy przeprowadziła się do Gdańska, działa w Tolerado i pisze książki reportażowe.
- Rzeczywiście mój aktywizm ma różne oblicza - przyznaje Abramowicz. - Nie można się tak łatwo tego pozbyć w Polsce. W którymś momencie postanowiłam inaczej docierać do ludzi - pisać książki. Literatura może zmienić rzeczywistość.
Na aktywizm “nie umawiał” się też Piotr Jacoń. Jest przecież dziennikarzem, a jego opowieść osobista, rodzinna. Najpierw jednak nagrał na ten temat reportaż, potem napisał książkę, z którą jeździł na spotkania z czytelnikami po całej Polsce, rozmawiał, tłumaczył. Po trzech latach takich doświadczeń już nie mówi o sobie “jakby aktywista”.
- Też chciałbym, żeby mój aktywizm miał datę ważności - zapewnia. - Ale prędzej się wypalimy, niż skończymy.
Rozgoryczona Renata Lis potwierdziła: - Męczy mnie powtarzanie w kółko tego samego. Musisz rzucać swoje życie na żer, jak mięso armatnie. Musisz nim zaświadczyć, że to jest prawda.
Rozmówcy przytaczali ostatnie badania CBOS i wg statystyk ponad 52 procent Polaków popiera związki partnerskie z przystosowaniem wewnętrznym, a 44 proc. jest na tak dla małżeństw jednopłciowych. Ale rządzący, mimo obietnic wyborczych, jakby tego nie zauważali. Żadnych zmian w prawie dotyczących równości małżeńskiej nie uchwalono.
- Blokada nie jest na Podlasiu, tylko na “Wiejskiej” w Warszawie - uważa Renata Lis.
Dyskusja po rozmowie gości była pełna emocji, na sali dominowało rozgoryczenie i przekonanie, że od 20 lat niewiele się zmienia w Polsce. - Trzeba już zakończyć debatę o związkach partnerskich, pora na równość małżeńską - powiedział jeden z uczestników spotkania.
Testament ks. Adama Bonieckiego
Takiego powitania nie zgotowano nikomu przedtem na tym wydarzeniu. Publiczność wypełniająca szczelnie Audytorium, największą salę ECS, przywitała wieloletniego redaktora naczelnego Tygodnika Powszechnego, który w lipcu tego roku obchodził 90 urodziny, owacją na stojąco. Oklaski rozbrzmiewały jeszcze wiele razy podczas spotkania. Tak kończył się drugi dzień Gdańskich Targów Książki.
Prowadząca rozmowę Anna Goc, dziennikarka Tygodnika Powszechnego i współautorka książki, w której ks. Adam Boniecki wraca pamięcią do swych formacyjnych doświadczeń: powojennej biedy, początków kapłaństwa, pobytu we Francji i w Rzymie, znajomości z Janem Pawłem II, pytała bohatera o źródło spokoju, jaki z niego emanuje.
- Spokój jest jak ktoś żyje tyle lat - uśmiechał się. - Wiele rzeczy wydaje mi się kompletnie nieważnych, które były ważne kiedyś, ale z tym nie walczę. Pewnie były ważne na tamtych etapach.
Ksiądz nie ukrywał, że choroba zmieniła jego myślenie o wierze: - Jestem pół roku po udarze, dochodzę do zdrowia, pamięci i… do wiary. Miałem pewność wtedy, że to już koniec. Trup, zakopią i koniec. Potem wiara zaczęła wracać, ale już inna.
Na pytania z sali o sens życia wyjaśniał, że nie ma ogólnej odpowiedzi dla wszystkich. - Co człowiek to świat - tłumaczył.
Anna Goc przytoczyła fragmenty kazań księdza, jego słowa wypowiadane podczas ceremonii pogrzebowych Alicji Tysiąc i Piotra Szczęsnego, by podkreślić nie tylko bijącą z nich chrześcijańską miłość, ale też reporterskie oko do szczegółu księdza.
- Życie miałem nie bardzo księżowskie - przyznawał z uśmiechem żegnając się już z czytelnikami. - Pracowałem w redakcji, mieszkałem sam, spotykałem się więcej ze świeckimi niż z księżmi, nie byłem księdzem wzorowym.
Boniecki swoim zwyczajem uciekał od patosu, gdy dopytywano, jaki powinien być więc ksiądz wzorowy: - Ksiądz wzorowy, to martwy ksiądz - żartował wywołując salwy śmiechu.
Po spotkaniu Boniecki czekał cierpliwie, aż uformuje się kolejka po autografy. I była ona bardzo długa.
Zobacz PROGRAM Gdańskich Targów Książki 2024
Trzeci i ostatni dzień
Niedziela, 15 wrześnie 2024 będzie ostatnim dniem tej edycji GTK. Tym razem organizatorzy przygotowali również atrakcje dla dzieci. Już o poranku (godz. 10) czeka je przygotowane przez Gdański Teatr Miniatura spotkanie z gościem specjalnym - Mariuszem Szczygłem. Potem prace warsztatowe w ramach projektu „Książka w roli głównej”, dla dzieci w wieku 5-11 lat, poprowadzi Monika Tomczyk, pedagożka teatralna.
Doczekają się też łowcy autografów, bo pojawią się literackie gwiazdy. O swych ostatnich dziełach porozmawiają Stefan Chwin, Joanna Bator, Andrzej Stasiuk i jedyna autorka nie z Polski - Julia Armfield. Warto też łapać miejsce na spotkanie z Joanną Kuciel-Frydryszak i Maciejem Jakubowiakiem. "Chłopki" to przecież od miesięcy księgarski bestseller. Poza tym czeka nas wielu innych ważnych autorów: Stasia Budzisz opowie o znikających Kaszubach, Izabela Morska o książce pt.: "Trojka", a Eliza Kącka o życiu z dzieckiem z niesprawnościami.