Organizatorem gastroprotestów w całym kraju jest Sztab Kryzysowy Gastronomii Polskiej zrzeszający 16 ogólnopolskich i lokalnych organizacji kucharzy, cukierników, restauratorów.
We wtorek (3 listopada) w południe, w 17 miastach polski Sztab zorganizował protesty mające zwrócić uwagę na tragiczną sytuację branży, której działalność od początku epidemii covid-19 po raz drugi ograniczono tylko do sprzedaży na wynos.
Kucharze symbolicznie serwowali rządzącym czarną polewkę, także pod gdańską Fontanną Neptuna stanął nakryty białym obrusem stół z talerzami pełnymi tej zupy.
- Przygotowaliśmy dla rządu stół z czarną polewką, tak jak kiedyś u Adama Mickiewicza, gdzie w “Panu Tadeuszu” dawało się czarną polewkę tym, których się rzuca. I my odrzucamy dzisiaj te wszystkie dodatki, które rząd chce nam dać! Bo to nie jest możliwe, żeby zakład pracy, który utrzymuje 30 ludzi, dostał 5 tysięcy złotych na miesiąc, to jest żenada! - krzyczał do megafonu jeden z dziesięciu ubranych w kucharskie, wysokie czapy, protestujących.
Wokół stołu zgromadziło się jeszcze kilkunastu kucharzy i innych pracowników gastronomii, a także przygodni przechodnie, którzy przysłuchiwali się wystąpieniom.
Sztab protestacyjny przygotował petycję do premiera RP Mateusza Morawieckiego, zapraszano zebranych do jej podpisywania. Dokument jeszcze tego samego dnia trafić miał na ręce wojewody pomorskiego Dariusza Drelicha.
Treść petycji:
GASTRONOMII POLSKIEJ są potrzebne od RZĄDU RP:
-
Merytoryczny Plan wychodzenia z kryzysu na 6 miesięcy
-
Zwolnienie pracodawców i pracowników z ZUS na 6 miesięcy
-
Stała i jednolita stawka 8% VAT na wszystkie produkty i usługi
-
Fundusz Wsparcia Gastronomii
-
Tarcza Antykryzysowa dla Gastronomii
-
Standardy „Bezpieczna Restauracja w epidemii” wg typów lokali
-
Zniesienie ograniczeń czasowych otwarcia wszystkich lokali
-
Podstawa konstytucyjna ograniczania prowadzenia działalności
- Walczymy o byt restauratorów, ale też o byt setek tysięcy pracowników zatrudnionych w sektorze gastronomii - podkreślał jeden z członków sztabu. - Z dnia na dzień większość z nas straciła pracę. Podczas pierwszego lockdownu było nieciekawie, ale częściowo udało się utrzymać stanowiska pracy. Przy tym drugim większość z nas, mimo tego że nie mieliśmy umów śmieciowych, wylądowaliśmy z dnia na dzień na bruku. Nasz protest nie jest polityczny, ale przeciwko działaniom notabli, którzy teraz zajmują stanowiska rządowe.
Wg danych przytoczonych przez organizatorów protestu, na Pomorzu jest prawie 15 tysięcy lokali gastronomicznych i prawie pół miliona osób z nimi związanych (pracowników i ich rodzin).
W proteście wziął udział także Paweł Tanajno, organizator strajku przedsiębiorców przed wyborami prezydenckimi 2020 r. (w czasie pierwszego lock downu) - Przedstawiona tu sytuacja dotyczy dużo większej grupy przedsiębiorstw i branż niż “gastro”. Łączy je jeden zasadniczy problem: nie widzimy ze strony rządu żadnego planu, pomysłu, kalendarza działań, tylko wielką improwizację i totalny brak pomysłów. Ograniczenie działalności lokal gastronomicznych i klubów fitness na pewno nie są frontem walki z epidemią. Jest nim służba zdrowia, która powinna być dużo lepiej zorganizowana. Wszystkie te branże (którym ograniczono działalność wprowadzając w Polsce czerwoną strefę - red.), są poszkodowane dlatego, że ktoś wcześniej nie zadbał o służbę zdrowia, a na nas, przedsiębiorców, przerzuca się koszty nieporadności i braku umiejętności rządzenia.