• Start
  • Wiadomości
  • “Co nas kręci, co nas podnieca” według Filipa Kalkowskiego. Mocna antywojenna wystawa

“Co nas kręci, co nas podnieca” według Filipa Kalkowskiego. Mocna antywojenna wystawa

Na wystawę składają się w większości wielkoformatowe, kolorowe prace dojrzałego, zaangażowanego politycznie i społeczne artysty. Graficzne kształty, intensywne kolory i wyraziste przesłanie robią ogromne wrażenie. Warto się pospieszyć, wystawa na pierwszym piętrze Klubu Żak potrwa do 3 kwietnia.
28.03.2022
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Wystawa “Co nas kręci, co nas podnieca” w galerii Kluby Żak. Obrazy Filipa Kalkowskiego można oglądać do niedzieli, 3 marca 2022 r.
Wystawa “Co nas kręci, co nas podnieca” w galerii Klubu Żak. Obrazy Filipa Kalkowskiego można oglądać do niedzieli, 3 marca 2022 r.
fot. Paweł Wyszomirski

 

W niewielkiej, zaaranżowanej na galeryjną, przestrzeni na I piętrze klubu, udało się kuratorce Agacie Nowosielskiej wykreować kłębiący się od emocji świat. Ale musimy być uważni rozglądając się wokół, bo otaczają nas zwodnicze pejzaże. Dla pobieżnego oka czy nieuważnego przechodnia będą to portrety pięknych kobiet, pieta, madonna z dzieciątkiem czy ludowa makatka z łabędziami. Podchodząc bliżej, znane motywy potwornieją.

Filip Kalkowski, “Co nas kręci, co nas podnieca” w galerii Klubu Żak
Filip Kalkowski, “Co nas kręci, co nas podnieca” w galerii Klubu Żak
fot. Paweł Wyszomirski


Nasze lęki malarz ubrał w zwierzęce metafory. Już pierwszy obraz, witający widzów wystawy, może przerazić. To jedna z najnowszych prac Kalkowskiego i wyrazisty komentarz do współczesności. Namalowany na niebieskim tle ogromny, dwugłowy niedźwiedź, uzbrojony jest w rękawice bokserskie. Ziejąc ogniem, stoi w gotowej do wyprowadzenia ciosu postawie. Jego łapy opierają się o przypominające kremlowskie budynki. 

Malarz Filip Kalkowski
Malarz Filip Kalkowski
fot. Paweł Wyszomirski

 

Trzy wcześniejsze obrazy Kalkowskiego, utrzymane w czerni i bieli, jakby zapowiadały katastrofę. Przedstawiają mapę surrealistycznego świata pełnego przemocy i śmierci. Dwa płynące po stawie łabędzie to okrutny żart z miłosnej symboliki. Na obrazie zatytułowanym “Schwan” łabędzie walczą ze sobą. Widzimy ich skręcone szyje i otwarte dzioby pełne wilczych kłów, takich samych jak u ryb-piranii pływających wokół. Ten drapieżny motyw pojawia się też w obrazie madonny z dzieciątkiem - dziecko, które pełnym ufności gestem przytula się do matki nie dostrzega, że jej rozchylone usta osłaniają ostre zęby, a na czole widnieje litera “Z”. Taka sama jaką umieszczają Rosjanie na swoich czołgach. 

Religijna tematyka, przestawienie znaczeń to wystarczający przekaz, artysta zdecydował się więc na użycie tylko dwóch kolorów. Ponownie niebieskie tło zestawił z krwistą czerwienią postaci. 

Filip Kalkowski, “Co nas kręci, co nas podnieca” w galerii Klubu Żak
Filip Kalkowski, “Co nas kręci, co nas podnieca” w galerii Klubu Żak
fot. Paweł Wyszomirski

 

Niepokojąca, wibrująca czerwień pojawia się zresztą w wielu pracach. Na obrazie “Göttlicher Adler”, nawiązującym do niemieckiej agresji i ekspansji podczas światowych wojen, artysta zabarwia nią pazury i łeb orła, który jak groźny smok nadlatuje i zagraża miastu.

Malarz Filip Kalkowski i kuratorka Agata Nowosielski podczas wernisażu, wprowadzają widzów z treść wystawy “Co nas kręci, co nas podnieca”
Malarz Filip Kalkowski i kuratorka Agata Nowosielski podczas wernisażu, wprowadzają widzów z treść wystawy “Co nas kręci, co nas podnieca”
fot. Paweł Wyszomirski

 

Czasem dodaje ją do treści pierwszego planu, wtedy czerwień czai się w tle, podchodzi bliżej, wychyla zza pleców spokojnej, a może już zobojętniałej na ból, portretowanej dziewczyny, jak w "Ziemskich wakacjach", "Earth" czy "Gai". Trudno z tymi postaciami nie empatyzować, tak jak trudno nie czuć rosnącego lęku na widok skradających się za nimi płomieni, które trawią budynki, pola, snopy zbóż.

I trudno nie czuć odniesień.

Filip Kalkowski, Pieta
Filip Kalkowski, "Pieta"
fot. Paweł Wyszomirski

 

W “Ukraińskim spacerze” bohaterką znów jest kobieta - ofiara wojny. Artysta ujmuje się za nią, obierając za temat pracy jej szaleństwo, krzywdę i ból.

Ale wystawa i prace Kalkowskiego nie są tylko politycznym komentarzem czy aktualną interwencją. Bolesne obrazy wojny przekuwa na język sztuki. Tworzy autonomiczny surrealistyczny świat, w który nie jest łatwo się zanurzyć, bo doprowadza nas do szaleństwa (a może raczej jest jego odbiciem), ale jeśli znajdziemy w sobie odwagę, by w niego wniknąć, mamy szansę na arystotelesowską katharsis.

 

TV

Dolne Miasto rozświetla już dzielnicowa choinka