Od lewej: wiceprezydent Gdańska Piotr Borawski, kierowcy Waldemar Dunda i Paweł Nicewicz oraz prezes GAiT Maciej Lisicki
fot. Piotr Wittman/gdansk.pl
Kim są kierowcy?
Przypomnijmy, że w nocy we wtorek, 28 października, na ulicy Hallera dwóch kierowców dokonało obywatelskiego zatrzymania mężczyzny jadącego “na gazie” autem osobowym. Waldemar Dunda i Paweł Nicewicz skromnie twierdzą, że nie dokonali niczego wyjątkowego.
Kierowcy GAiT o swoim wyczynie
Waldemar Dunda to 35-latek, który od dziecka chciał pójść w ślady taty. Ten od 1989 roku do lipca tego roku był kierowcą w gdańskiej komunikacji miejskiej. Nic więc dziwnego, że Waldemar z uśmiechem na ustach opowiada o wspomnieniach z tatą za kółkiem starych autobusów z lat 90-tych w roli głównej. Waldemar pracuje w Gdańskich Autobusach i Tramwajach od 2015 roku. Wcześniej jeździł mniejszymi busami, wożąc pasażerów. Jego doświadczenie za kierownicą to łącznie ponad 15 lat.
Paweł Nicewicz ma 40 lat, a kierowcą autobusu jest od dziesięciu. 8 lat temu zdecydował, że będzie jeździł tylko na nocnych zmianach. Praca za kółkiem to dla niego rodzinna tradycja - wujek przez ponad 40 lat był kierowcą autobusu w Gdyni. W wolnym czasie zajmuje się odkrywaniem historii, szczególnie tej związanej z drugą wojną światową.
Kierowcy odebrali listy gratulacyjne i upominki
fot. Piotr Wittman/gdansk.pl
Listy gratulacyjne, nagrody
W piątek, 31 października z kierowcami spotkali się wiceprezydent Gdańska Piotr Borawski oraz prezes zarządu GAiT Maciej Lisicki. Obecny był także przedstawiciel związków zawodowych Marian Menczykowski.
Wiceprezydent powiedział, że jest dumny z kierowców: - To wielka sprawa, bo dzięki telewizji widziała was cała Polska. Wszyscy jesteśmy z was dumni. Nie wiem, czy jest tak jak mówicie, że wszyscy by się zachowali tak samo na waszym miejscu. Jesteście zbyt skromni.
Prezes GAiT dodał: - To świetny przykład dla waszych kolegów. Może oni też tak kiedyś zareagują?
Obaj kierowcy dostali listy gratulacyjne, prezenty (plecaki, bluzy); dostaną także nagrody pieniężne na konto.
Paweł Nicewicz przyznał, że jest po "nocce" (to jazda nocnym autobusem do godz. 4 rano). Obaj wciąż podkreślają, że nie zrobili niczego nadzwyczajnego i pewnie każdy inny kierowca zareagowałby podobnie. Jeszcze raz opowiedzieli o szczegółach zdarzenia i swoich szybkich decyzjach. Powiedzieli, że toyota - cofając - zniszczyła zderzak jednego z autobusów.
Podzielili się jeszcze jedną refleksją. - Ten pijany kierowca to był Ukrainiec, ale nie możemy ich wszystkich wrzucać do jednego worka - powiedział Paweł Nicewicz. - Zawsze zdarzy się czarna owca.