Marsz tam, gdzie ledwo wzrok sięga
Na wycieczkę pod sam strop bazyliki trzyosobową ekipę gdansk.pl zabiera dr konserwator dzieł sztuki Ewa Lisiak z gdańskiej firmy Restory, która prowadzi prace restauratorskie w kaplicy św. Jakuba.
Kto ma lęk wysokości niech lepiej zostanie na dole, a odważni wspinają się po drabinach na sam szczyt rusztowania. Taka wyprawa może się już w życiu nie powtórzyć. Po drodze każde piętro oznaczone jest - jak przystało na średniowieczną budowlę - cyframi w piśmie gotyckim.
Po kilkunastu minutach docieramy do celu. Sklepienie średniowiecznej świątyni mamy dosłownie na wyciągnięcie ręki. To bezcenne uczucie. Zerkamy przy okazji w dół, gdzie z wysokości prawie 30 metrów widzimy małe postacie wiernych i turystów przechadzających się po kościele.
- Konserwację wnętrza kaplicy prowadzimy od ponad dwóch lat. W pierwszym etapie kompleksowym pracom konserwatorskim poddane zostały monumentalne malowidła na ścianie wschodniej. Wykonaliśmy również badania powierzchni przysłoniętych pobiałą (wapno kładzione na świeżych tynkach wewnętrznych - przyp. red). Te ekspertyzy i odkrywki prowadzone na pozostałych ścianach oraz w obrębie detalu architektonicznego kaplicy tj. na żebrach, wspornikach i konsolach, zainicjowały tegoroczne prace konserwatorskie - zaczyna swoją opowieść Ewa Lisiak.
Dzieje kaplicy pod wezwaniem świętego Jakuba
W tym miejscu trzeba zapoznać się z historią kaplicy św. Jakuba, jednej z wielu w bazylice, fundowanych przez zamożne rody gdańskie oraz bractwa i cechy rzemieślnicze.
Donatorem kaplicy św. Jakuba w 1423 r. był bogaty mieszczanin Wilhelm Winterfeld i jego żona Małgorzata. Przekazali pieniądze na utrzymanie dwóch kapłanów, którzy mieli odprawiać wieczyste msze święte.
W 1426 r. we wnętrzu kaplicy ułożono płytę nagrobną rodziny. Następnie, ustawiono ołtarz, który notabene, jest jednym z najciekawszych zabytków sztuki średniowiecznej w Gdańsku. W szafie ołtarzowej znajdują się figury patrona kaplicy: św. Jakuba, Matki Boskiej z Dzieciątkiem oraz św. Katarzyny, która depcze cesarza Maksencjusza, swojego prześladowcę.
Rzeźby Madonny i św. Katarzyny pozbawione są atrybutów. Ta ostatnia prawdopodobnie miała miecz i koło.
Dzięki Winterfeldom w kaplicy św. Jakuba zawieszono też duży dyptyk, który dziś znajduje się w Muzeum Narodowym w Warszawie. Około 1500 r. wyposażenie wzbogacono też o mały dyptyk, który przechowywany jest obecnie w Muzeum Puszkina w Moskwie.
W kaplicy św. Jakuba pochowano m.in. Gotfryda Lengnicha (1689-1774), syndyka miejskiego (urzędnik), historyka Prus i prawa polskiego. To patron jednej z ulic we Wrzeszczu, a od czerwca 2011 r. także gdańskiego tramwaju Pesa Swing.
Jak tłumaczy Ewa Lisiak, ok. 1425 r. Winterfeldowie zlecili wykonanie całego wystroju kaplicy lokalnym twórcom.
Jak zachowały się polichromie?
- Majestatyczne polichromie eksponowano jednak tylko przez pierwsze stulecie. Po raz pierwszy wnętrze pokryto pobiałą już w XVI wieku i średnio co sto lat odmalowywano. Nawarstwienia z powierzchni malowideł w części wschodniej zdjęto w latach 80. XX wieku, pozostałe miejsca nadal pokrywała wapienna powłoka. Na podstawie badań wykonanych w 2023 r. ustaliliśmy, gdzie występują barwne dekoracje malarskie w kaplicy: na sklepieniu, detalach architektonicznych oraz licu podstawy mensy ołtarzowej (płyta stanowiąca blat ołtarza) - objaśnia nasza przewodniczka.
Odsłonięte, w trwającym od maja 2024 r. drugim etapie prac konserwatorskich, polichromie przetrwały w różnym stanie.
- Od bardzo dobrze zachowanych żeber przyściennych, szczególnie tych malowanych w czerwono-czarne pasy, do sklepienia gdzie zniszczenia są silne, a malowidła w znacznym stopniu nieczytelne - mówi Ewa Lisiak.
Kaplica świadkiem pierwszego wystroju kościoła
Pytamy, jaka jest wartość zabytkowa kaplicy św. Jakuba oraz znajdujących się w niej, odkrytych właśnie polichromii.
- W tym stuleciu nie prowadziliśmy żadnych prac przy malowidłach ściennych w kościele mariackim. Przez obecność polichromii kaplica św. Jakuba jest najlepszym świadkiem pierwszego, średniowiecznego wystroju świątyni mariackiej. W innych częściach kościoła eksponowane są jedynie niewielkie fragmenty pierwotnych polichromii. Nigdzie nie mamy też widocznych tak, jak w kaplicy św. Jakuba, żeber z barwną dekoracją - podkreśla Ewa Lisiak.
Po tym fachowym i eksperckim wprowadzeniu przyglądamy się sami okiem laików konserwatorskim odkryciom.
Jeśli nie święty, to kto?
Rzeczywiście, farba na żebrach (łuk przebiegający pod kątem po sklepieniu - przyp. red.) wygląda prawie, jak przed wiekami. Gorzej prezentują się zaś malunki na sklepieniu. Jeden z nich to nieczytelna twarz, która może nawet w pierwszym skojarzeniu być podobna do diabła.
- Zdecydowanie nie jest to twarz żadnego świętego - przyznaje Ewa Lisiak. - Trudno też przyjąć, że wizerunki prezentują autorów malowideł. Winterfeldowie nie pozwoliliby zapewne malarzom na autoportrety w kaplicy, a sami chyba nie mieliby tyle swobody, żeby sportretować się w ten sposób. Są to więc raczej demoniczne alegorie niż wyobrażenie osób, które współtworzyły malowidła w kaplicy św. Jakuba - nadmienia.
Kim byli twórcy malowideł?
Zdaniem konserwator, autorzy polichromii, choć anonimowi, zasługują na szczególną uwagę.
- Tworzyli warsztat, który wykonał w ramach zlecenia nie tylko dekoracje ścienne w kaplicy, ale także drewniany, polichromowany ołtarz. Znamy inne dzieło tych artystów: kolegium apostolskie z katedry elbląskiej. To cenna i unikalna wiedza o pomorskich twórcach w średniowieczu - podkreśla Ewa Lisiak.
Podczas prac konserwatorskich starano się też przywrócić dawną barwę ścian kaplicy. Śnieżnobiałą warstwę wapna zastąpił kremowy kolor o lekko rdzawym odcieniu.
Pierwszy był młoteczek
Najwyższa pora zapytać, co było największym problemem podczas prac konserwatorskich.
- Wyzwaniem jest zawsze bezpieczne usunięcie nawarstwień. Najpierw, przeprowadziliśmy szereg testów dla stworzenia odpowiedniej metodyki pracy. W tym celu skonstruowaliśmy specjalny młoteczek do ostukiwania pobiały. Ćwiczyliśmy na różne sposoby długość rączki i wielkość główki. Wyważenie młoteczka sprawdzaliśmy na przykład z użyciem magnesu. Ostatecznie, prototyp wydrukowaliśmy na drukarce 3D - opowiada Ewa Lisiak.
Zaznacza, że trudnością dla konserwatora sztuki jest też wielka skala obiektu - kaplica ma bowiem aż 26 metrów wysokości, czyli niecałe dziewięć pięter.
Czy w kaplicy św. Jakuba był relikwiarz?
Wchodząc na najwyższą kondygnację rusztowania przyglądamy się też poddanym już wcześniej zabiegom konserwatorskim, imponującym barwnym malowidłom, odkrytym przed 40 laty. Wpisują się one w średniowieczny sposób przedstawiania Starego i Nowego Testamentu. czyli tzw. Biblię ubogich (łac. Biblia Pauperum), adresowaną do niepiśmiennych wiernych. Na ścianie widać m.in. wielkie wizerunki św. Jakuba, Trójcy św. oraz etapy Męki Chrystusa.
Niejako przy okazji trwających prac konserwatorskich doszło też, do nieudanej niestety, próby znalezienia relikwiarza. Dr Ewa Lisiak założyła, że naczynie z relikwiami powinno się znajdować pośrodku dolnej części ołtarza. Po skuciu wapna konserwatorka doszła do warstwy cegieł. Wyciągnęła jedną z nich odsłaniając pierwotne miejsce przechowywania relikwii, ale w otworze nic nie było.
W tym samym miejscu udało się natomiast odkryć oryginalny, zielony kolor drewnianych drzwiczek, za którymi chowano w średniowieczu różnego rodzaju naczynia i przedmioty niezbędne do odprawienia mszy świętej.
Prace konserwatorskie na finiszu
Drugi, a zarazem ostatni etap prac konserwatorskich w kaplicy św. Jakuba, zakończy się w połowie listopada 2024 r.
Koszt prac w pierwszym etapie wyniósł 249 tys. zł, a w drugim 320 tys., z czego 75 proc. stanowiło wkład miasta Gdańska. Pozostałą kwotę pokryła parafia Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, której siedzibą jest Bazylia Mariacka.
Projekt renowacji kaplicy św. Jakuba dr Ewa Lisiak realizuje we współpracy z trzema badaczami. Są to: Agnieszka Fejzer z firmy Lumi, dr hab. Mirosław Sawczak z Instytutu Maszyn Przepływowych Polskiej Akademii Nauk i dr Wojciech Bartz z Instytutu Nauk Geologicznych. Nadzór nad pracami sprawują wojewódzki i miejski konserwator zabytków.
Dr Ewa Lisiak prowadzi projekty konserwatorskie w Bazylice Mariackiej już od 17 lat. W tym czasie wykonała konserwację kilku ważnych zabytkowych obiektów w świątyni: Zegara Astronomicznego, Grupy Ukrzyżowania Mistrza Pawła, Ołtarza Antwerpskiego, Krucyfiksu Mariackiego, Grupy św. Jerzego i Pięknej Madonny.
Korona Gdańska czyli Bazylika Mariacka
Bazylika konkatedralna Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, powszechnie znana jako Bazylika Mariacka, to największa budowla średniowieczna Gdańska. Jest największym, zabytkowym kościołem w Polsce i trzecią największa ceglaną świątynią na świecie. Potężne jej mury i wieże wznoszą się wysoko nad panoramą miasta oraz nad rozległą okolicą. Stąd zwana jest także "Koroną Gdańska".
O jej monumentalnych rozmiarach świadczą liczby: długość: 105 metrów, szerokość (w transepcie): 66 m, wysokość od posadzki do sklepienia prawie 30 m.
Kubatura wnętrza kościoła to ok. 155 tysięcy metrów sześciennych. Powierzchnia dachów to cały hektar. W środku Bazyliki Mariackiej zmieści się ok. 25 tysięcy osób. Wysokość wieży to 78 m (do kalenicy 82 m).
Kamień węgielny pod budowę świątyni wmurowano w uroczystość Zwiastowania Pańskiego 25 marca 1343 r. W 1502 roku budowniczy Henryk Hetzel położył ostatnią cegłę sklepienia. Skończyła się tym samym trwająca 159 lat budowa świątyni.
W pracy nad artykułem korzystałem z Gedanopedii (internetowa encyklopedia Gdańska), tekstu autorstwa Janusza Trupindy w albumie “Bazylika Mariacka” oraz “Bedekera Gdańskiego” Jerzego Sampa.