![Kobieta w średnim wieku, krótko ostrzyżona, w okularach, uśmiechnięta](https://download.cloudgdansk.pl/gdansk-pl/t/202202184384.jpg)
Dom Pomocy Społecznej w Gdańsku Oruni przy ul. Starogardzkiej 20 powstał w grudniu 1964 roku jako Państwowy Dom Specjalny dla dzieci głęboko niedorozwiniętych umysłowo. Pierwsi mieszkańcy zostali przyjęci na początku 1965 roku. W ponad 50-letniej historii trzykrotnie zmieniała się nazwa placówki, ale przez cały okres jej funkcjonowania przeznaczona była i jest dla osób niepełnosprawnych intelektualnie, obecnie to młodzi i dorośli mężczyźni, dzieci już nie ma.
- Dziś są inne czasy - mówi Barbara Witerska. - Są inne, korzystniejsze alternatywy dla najmłodszych. Kiedyś taki dom był jedyną możliwością dla opiekunów, którzy chcieli pracować i nie miały z kim swojego niepełnosprawnego umysłowo dziecka zostawić. Mamy podopiecznych, którzy przyszli jako kilkulatkowie, razem przeżyliśmy młodość, wiek dojrzały, teraz jesteśmy seniorami. Wielu z nich spędzi u nas całe swoje życie.
Barbara Witerska ze Szczytna do Gdańska przyjechała w 1978 roku na studia, skończyła pedagogikę specjalną i w Gdańsku została już na stałe. Zaraz po studiach rozpoczęła pracę w DPS na Oruni jako wychowawca. W latach 60 był to dom dla dzieci niepełnosprawnych umysłowo, potem dla osób dorosłych i młodzieży niepełnosprawnej intelektualnie. Świeżo upieczonej wychowawczyni nie było łatwo, tym bardziej że poprzedni dyrektor walczył o zmianę podejścia do podopiecznych, o to żeby dać im coś więcej niż tylko opiekę.
![Kilku mężczyzn w różnym wieku w podobnych koszulach stoi obok siebie, na twarzy mają maseczki](https://download.cloudgdansk.pl/gdansk-pl/t/202202184382.jpg)
- Prowadziliśmy zajęcia terapeutyczne - mówi Barbara Witerska. - Wyjeżdżaliśmy z naszymi “chłopakami” na wycieczki, biwaki, zżyliśmy się ze sobą. To był trudny czas, ale i bardzo satysfakcjonujący, bo zmieniało się podejście do osób niepełnosprawnych umysłowo, właściwie to my je zmienialiśmy. Wcześniej traktowano ich przedmiotowo, to były czasy, że na przykład część z nich zamykano w kojcach. Wykonaliśmy ogromną pracę nad zmianą, nasi pracownicy jeździli do Danii, żeby nauczyć się, jak może wyglądać opieka nad takimi osobami.
W 1990 roku Barbara Witerska, po ośmiu latach pracy jako wychowawca, zostaje dyrektorką placówki, którą kieruje przez następne 32 lata. Przez ten czas na pół etatu pracuje też jako logopeda w przedszkolu, wychodzi za mąż, wychowuje z mężem córkę, która dziś jest lekarzem.
DPS Orunia dysponuje dziś 113 miejscami, w ostatnich latach przeszedł ogromne przeobrażenia związane ze standaryzacją placówki zakończoną otrzymaniem w marcu 2009 zezwolenia Wojewody Pomorskiego.
![Pozegnanie_wieloletniej_dyr_DPS_Orunia_Barbary_Witerskiej_212495_800px](https://download.cloudgdansk.pl/gdansk-pl/t/202202184383.jpg)
Od 2002r. przy Domu Pomocy Społecznej działa Środowiskowy Dom Samopomocy posiadający 15 miejsc dla osób niepełnosprawnych intelektualnie mieszkańców Gdańska. Ta dzienna placówka ma aktywizować dorosłe osoby z niepełnosprawnością intelektualną, wspomagać ich samodzielność, podnosić ich kompetencje społeczne w codziennym funkcjonowaniu.
Każdy z uczestników posiada indywidualny plan postępowania wspierająco-aktywizującego, za którego realizację odpowiadają terapeuci pierwszego kontaktu. W domu działają: pracownia plastyczna, edukacyjna, technik różnych, muzyczna, teatralna, kulinarna i sala ćwiczeń ruchowych w głównym budynku.
- Nasi podopieczni nauczyli mnie cierpliwości, innego podejścia do życia - mówi dyrektor Witerska. - Że trzeba się cieszyć życiem takim, jakie jest, że ludzie są różni i każdemu należy się szacunek, a do każdego trzeba podejść indywidualnie. Potrafią okazać wiele wdzięczności, są szczerzy, otwarci, mówią co myślą. To szkoła życia. Tyle się działo w tym domu innowacyjnych, wspaniałych przedsięwzięć, że nie szukałam innych wyzwań poza tą pracą. A za największym sukces uważam kompletną zmianę podejścia do osób niepełnosprawnych jako mieszkańców domu.
Teraz, jak mówi dyrektor Witerska, wielu z nich działa na otwartym rynku pracy, jeżdżą po Gdańsku, urządzają festyny dla mieszkańców dzielnicy, angażują się w różne wydarzenia, pokazują że są pełnoprawnymi obywatelami, a kiedyś byli "chowani", żeby ich nie było widać.
Jej plany na emeryturę to po prostu zająć się sobą, może pójść na jogę, na basen, zwolnić, odpocząć.
- Nie mam wielkich planów - mówi pani Barbara. - Odpoczynek tak, ale to przecież mój drugi, nie zostawię go, tym bardziej że mam tu trzech podopiecznych, dla których jestem opiekunem prawnym. Będę tu na pewno zaglądać