Zapiski z internowania Andrzeja Zarębskiego to emocjonalne i pełne błyskotliwych obserwacji odbicie wrażliwości młodego, bezpodstawnie zniewolonego człowieka, balansujące na granicy poezji i prozy
mat. Wydawnictwo Agora
Notatki przemycane w bieliźnie
Spotkanie dotyczące książki Andrzeja Zarębskiego odbyło się w ramach 86. Salonu Młodopolskiego im. Arama Rybickiego. Oprócz Jacka Merkla wzięli w nim udział także Andrzej Kasperek, pisarz i eseista, jeden z założycieli Niezależnego Zrzeszenia Studentów oraz Władysław Zawistowski, poeta, dramaturg i krytyk literacki.
Andrzej Zarębski nie uczestniczył w dyskusji z powodów zdrowotnych.
Transmisję z poniedziałkowego spotkania w Europejskim Centrum przeprowadził portal gdansk.pl
- To książka, która powstała w sposób szczególny, bo to są zapiski robione na karteczkach. Coś w rodzaju grypsów, przemycanych po prostu w majtkach w czasie widzeń. Przekazywanych żonie, znajomym i przyjaciołom. I później te zapiski gdzieś w jakimś kartonie leżały - mówił Andrzej Kasperek.
Debata w ECS o solidarności europejskiej wobec Ukrainy. Prof. Marta Koval: Polska zdała egzamin na dobry z plusem
Wyjaśnił, że Andrzej Zarębski nie chciał, żeby jego notatki z tamtych lat ujrzały światło dzienne. - Miał jakieś swoje powody i argumenty, żeby tego nie ruszać - dodał.
Książka oryginalna na tle innych wspomnień z internowania
- W pierwszej chwili pomyślałem, że szkoda, że ta książka ukazuje się tak późno, bo przecież minęło już 40 lat. Ale z drugiej strony, kiedy zacząłem głębiej o tym rozmyślać, doszedłem do wniosku, że może nic takiego się nie stało, że te notatki tyle czasu przeleżały. Bo tych różnych dzienników z internowania trochę się ukazało. Pierwszy był chyba poetycki dziennik Wiktora Woroszylskiego. Wszystkie one są chudsze od książki Andrzeja (książka “Między Grudniem a grudniem” liczy 655 stron - przyp. red.) i inne. To jest naprawdę duża książka, nie tylko objętościowo. I zupełnie do niczego niepodobna - ocenił Andrzej Kasperek.
Dyskusja odbyła się w bibliotece Europejskiego Centrum Solidarności. Od lewej siedzą: Jacek Merkel, Andrzej Kasperek i Władysław Zawistowski
mat. www.gdansk.pl
- Bo Andrzej zaczyna takim rzetelnym opisem aresztowania, przewiezienia do Strzebielinka, tej niepewności, gdzie w ogóle trafi. I później opisuje pierwsze dni w Strzebielinku, kiedy jeszcze w zasadzie nikt nie wie, czym jest obóz internowania. I w pewnym momencie, gdzieś po 100 stronach, ta kronikarska opowieść się urywa i zaczyna się ta część, którą Andrzej nazwał “małe formy internowane” - mówił Andrzej Kasperek.
Jaka jest prawda o Strzebielinku?
Jacek Merkel podkreślił, że książka jego z kolegi z internowania przypomina mu archeologię.
- Jest gdzieś jakaś starożytna osada, ludzie coś tam robią, lepią garnki, ginie to wszystko w jakimś torfowisku. Po latach zostaje odkryte, jest wystawione w gablocie w muzeum. I czy to jest prawda? To jest prawda, jeśli się z tego prawdę odkryje. Tak samo robi Andrzej. Tylko Andrzej to jest archeolog myśli. Jest więc “myśl Andrzejowa”, którą on czule opracowuje. Chowa, trafia to w “torfowisko” i po iluś latach wychodzi na światło dzienne. I czy to jest prawda? To oczywiście, jest prawda. I oczywiście, nie jest prawda. Prawda o Strzebielinku, moim zdaniem, nigdy nie powstanie, bo to nikogo nie interesuje, w sensie jakiejś syntezy - ocenił Jacek Merkel.
Dawny działacz "Solidarności" podzielił się też z publicznością zaskakującą osobistą refleksją z czasu internowania.
- Miałem szczęście, że siedziałem wśród fajnych ludzi, między innymi z Andrzejem. Ja mój pobyt w Strzebielinku miło wspominam. Owszem, koszty ponosiła moja żona. I dzięki jej postawie i ludziom, którzy jej pomagali, ja miałem komfort, którego wielu ludzi nie miało - podkreślił Jacek Merkel.
Internowanie jako podwójne więzienie
Władysław Zawistowski zwrócił natomiast uwagę, że w książce Andrzeja Zarębskiego są m.in. uwagi i myśli o charakterze egzystencjalnym.
- To był jednak rodzaj więzienia. Wielu ludzi zagęszczonych na małej powierzchni. Podwójnie odebrana wolność. Odebrana w sposób dosłowny: jesteśmy za kratami. Ale też jesteśmy nieustannie wśród innych ludzi. Nie ma chwili samotności. To jest też sposób odebrania wolności - zauważył Władysław Zawistowski.
Co napisał we wstępie Paweł Huelle?
Kilkustronicowy wstęp do książki napisał pisarz Paweł Huelle.
- Czasy był podwójnie szybkie. Pogotowia strajkowe, nieustanne prowokacje władzy, puste półki w sklepach. Czuło się, że w najściślejszym kierownictwie PZPR coś dojrzewa. I dojrzało. I teraz, po czterdziestu jeden latach, wracam do tamtego czasu za sprawą książki Andrzeja. Bez szoku i zaskoczenia - pisał wiersze, świetne teksty piosenek, nigdy nie był literackim ciurą, no ale tu - dzieło - czytamy we wprowadzeniu Pawła Huelle.
FILMOWY ZAPIS SPOTKANIA
Kim jest autor książki?
Andrzej Zarębski urodził się w 1957 roku w Gdyni. Podczas studiów na filologii polskiej na Uniwersytecie Gdańskim pracował jako redaktor i szef serwisu informacyjnego Biura Informacji Prasowej Krajowej Komisji Porozumiewawczej NSZZ “Solidarność” - BIPS.
13 grudnia 1981 r. po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego został internowany w ośrodku odosobnienia w Strzebielinku, niedaleko Wejherowa, gdzie spędził 354 dni.
W 2012 r. został odznaczony przez prezydenta RP Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, w ubiegłym roku otrzymał Krzyż Wolności i Solidarności.