• Start
  • Wiadomości
  • Amerykański sen nie taki wspaniały. O „Kamikadze” w klubie Żak w reżyserii Pameli Leończyk

Amerykański sen nie taki wspaniały. O „Kamikadze” w klubie Żak w reżyserii Pameli Leończyk

Podczas kolejnej odsłony PC Dramy, młoda reżyserka Pamela Leończyk przygotowała współczesną sztukę rumuńską: „Kamikadze” Aliny Nelegi. W rolach nowożeńców, zakochanych w amerykańskim stylu życia niegrzecznej młodzieży z lat 90. - szybkiej jeździe motocyklem, niebezpieczeństwie i drodze na zatracenie - wystąpili Piotr Srebrowski i Martyna Matoliniec.
01.07.2021
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
„Kamikadze” w reżyserii Pameli Leończyk zaprezentowane zostało podczas czerwcowej odsłony PC Dramy w klubie Żak
„Kamikadze” w reżyserii Pameli Leończyk zaprezentowane zostało podczas czerwcowej odsłony PC Dramy w klubie Żak
fot. Tomasz Cieślikowski

 

 

„Kamikadze” napisała Alina Nelega - jedna z najważniejszych współczesnych rumuńskich dramatopisarek; eseistka, powieściopisarka i wykładowczyni uniwersytecka. W 2008 roku dramat został nominowany do nagrody rumuńskiego Związku Pisarzy. To rodzi pewne oczekiwania, podobnie jak sam cykl PC Drama, który kojarzy się z jakością i coraz ciekawszymi, bardziej śmiałymi i niekiedy spektakularnie formalnymi czytaniami performatywnymi.

Czy te oczekiwania zostały spełnione?

 

Piotr Srebrowski i Martyna Matoliniec wcielili się w rolę nowożeńców, których więcej dzieli niż łączy
Piotr Srebrowski i Martyna Matoliniec wcielili się w rolę nowożeńców, których więcej dzieli niż łączy
fot. Tomasz Cieślikowski

 

Bohaterami opowieści są Kami i Doc, których poznajemy podczas ich nocy poślubnej - domyślamy się tego dzięki kostiumom: on ma na sobie garnitur, ona białą bieliznę, i dużemu zdjęciu wyświetlanemu na początku czytania w tle, prezentującego elegancki pokój hotelowy z dużym łóżkiem małżeńskim. Nie jest to jednak historia romantyczna. W pokoju nowożeńców, poprzez wspomnienia i rozmowy, silnie obecny jest trzeci bohater, jak szybko się okazuje - ich tragicznie zmarły przyjaciel Duke. Całą trójkę łączyły - i ciągle łączą - niezwykle silne uczucia; skomplikowana mieszanka namiętności, zazdrości, uzależnienia i nienawiści. Wspólna jest im także miłość do szybkiej jazdy motocyklem i śmiertelnego ryzyka, przynoszącego dającą im ukojenie adrenalinę. Mogłaby to być więc poruszająca, hipnotyzująca analiza relacji łączących postaci, które porzuciły bezpieczną rzeczywistość w poszukiwaniu skrajnych doznań. Ale coś się nie udało.

W czytaniu w reżyserii Pameli Leończyk widoczna jest niezwykle silna, nieco za bardzo, inspiracja filmem „Urodzeni Mordercy”, w reżyserii Olivera Stone’a, na podstawie scenariusza Quentina Tarantino, w którym w pędzącą na zatracenie parę kochanków wcielili się brawurowo młodziutka wtedy Juliette Lewis i Woody Harrelson. I tu szkoda - że współczesna sztuka rumuńska została tak bardzo zamerykanizowana i zupełnie nie oddaje kolorytu kulturowego innego kraju. Z drugiej jednak strony, nie jest to aż tak bardzo wina reżyserki, sam tekst Nelegi także żyje w oderwaniu od kraju, w którym powstał, przypominając bardziej scenariusz krótkiego filmu amerykańskiego z dawnych lat. Można go rozpatrywać w kategorii prostego eksperymentu literackiego bez fabularnego psychologicznego tła. Co bowiem pozostaje poza starą jak świat historią miłosnego trójkąta, w którym każdy z bohaterów walczy o uwagę?

 

To sztuka z potencjałem, który nie został wykorzystany - zamiast bogatego studium psychologii związku, mamy opowieść o miłosnym trójkącie i marzeniu o niebezpieczeństwie
To sztuka z potencjałem, który nie został wykorzystany - zamiast bogatego studium psychologii związku, mamy opowieść o miłosnym trójkącie i marzeniu o niebezpieczeństwie
fot. Tomasz Cieślikowski

 

W czytaniu zaprezentowanym w klubie Żak widoczna jest duża praca reżyserki z tekstem, jednak wydaje się to zupełnie niepotrzebne. Sztuka Nelegi składa się z dwóch monologów rozciągniętych na kilka stron każdy. Pamela Leończyk decyduje się duże bloki tekstowe podzielić na wypowiedzi - naprzemiennie wplata kwestie bohatera i bohaterki. To zabieg o tyle uzasadniony, że nadaje tempo, a bezpośrednia konfrontacja, do której stają w ten sposób bohaterowie pozwala zbudować emocje. Ale nadaje też całości pewną banalność.

Nie ratują tego aktorzy, którzy grają na najwyższych tonach i są nadmiernie ekspresyjni. Zdecydowanie zabrakło reżyserskiej ręki, która pokazałaby STOP. Napięcie sytuacyjne widoczne jest już w samym tekście Nelegi - nerwowość jaką Martyna Matoliniec - aktorka związana z Teatrem Miejskim im. Witolda Gombrowicza w Gdyni, i Piotr Srebrowski - aktor Teatru Miniatura, realizujący projekty także m.in. w Teatrze Gdynia Główna, obdarzają kreowanych przez siebie bohaterów jest już zbyt oczywista.

 

Pęd do autodestrukcji nie może skończyć się dobrze. To historia bez happy endu. Kto ucierpiał najbardziej?
Pęd do autodestrukcji nie może skończyć się dobrze. To historia bez happy endu. Kto ucierpiał najbardziej?
fot. Tomasz Cieślikowski

 

Ciekawie udało się za to zbudować wszystko to, co dzieje się poza aktorstwem. Broni się strona wizualna - Pamela Leończyk obficie czerpie z dobrodziejstw wizualizacji, nie zapomina także o ważnej grze świateł, za pomocą skromnych środków tworząc maksymalnie bogatą mini inscenizację. Wszelkie niedociągnięcia w tej materii zrzucić należy na karb czasu - artyści przygotowali czytanie w zaledwie jeden dzień. „Kamikadze” wykracza poza prostą prezentację tekstu, stanowiąc chwilami zalążek pełnoprawnego spektaklu - i za to ambitne podejście i włożoną w to pracę reżyserce należą się brawa.

Teoretycznie mógł to być bardzo ważny tekst, traktujący o rzeczach niezwykle trudnych i delikatnych. Słowo kamikadze, które jest tytułem sztuki, odwołuje się przecież do pilotów japońskich samolotów bojowych, dokonujących samobójczego ataku na obiekt nieprzyjaciela podczas II wojny światowej. W potocznym użyciu oznacza osobę porywającą się na działania bardzo ryzykowne, niemające szans powodzenia. Osobę, która decyduje się na misję samobójczą. W jednej z pierwszy kwestii Kami pada zdanie: „Dobrze jest wybrać sobie moment. Nie zostawiać siebie w rękach swojego ciała”. Te przejmujące słowa giną jednak pod natłokiem wielu innych, na scenie zupełnie nie wybrzmiewając.

 

Ciekawy spektakl Pameli Leończyk (w środku) mogliśmy oglądać w ubiegłym roku w Gdyni - reżyserka pochyliła się nad głośnym tekstem „Nocni pływacy” Jose Manuela Mory
Ciekawy spektakl Pameli Leończyk (w środku) mogliśmy oglądać w ubiegłym roku w Gdyni - reżyserka pochyliła się nad głośnym tekstem „Nocni pływacy” Jose Manuela Mory
fot. Tomasz Cieślikowski

 

Pamela Leończyk zrealizowała już raz bardzo mocny spektakl o odbieraniu sobie życia. W 2020 roku podczas gdyńskiego festiwalu „Pociąg do Miasta” na dachu/tarasie Muzeum Miasta Gdyni można było oglądać jej „Nocnych pływaków”, przygotowanych w Teatrze Nowym Proxima w Krakowie. Leończyk zabrała widzów w podróż na basen, gdzie spotykają się wykluczeni z różnych powodów młodzi ludzie. Nie mogąc znaleźć swojego miejsca w świecie, nie widząc też ratunku od dramatów i traum - wśród bohaterów są osoby wykorzystywane seksualnie, odrzucone przez swoje rodziny i społeczeństwo - postanawiają popełnić zbiorowe samobójstwo. Mimo dużego ciężaru tematycznego, spektakl ten był lekki, przepełniony humorem i ciekawymi teatralnymi formami eksperymentalnymi. Leończyk umiejętnie czerpała ze swojego wykształcenia i zainteresowań oscylujących między teatrem, performancem a instalacjami artystycznymi, widoczne też były wyraźne inspiracje off-Broadwayem. To wszystko nie przysłoniło ważnego głosu.

Tym razem się nie udało. Ale tę reżyserkę zdecydowanie warto mieć na uwadze.

TV

Dolne Miasto rozświetla już dzielnicowa choinka