Alfabet gdański
Przechodząc ulicami Śródmieścia i patrząc uważnie na chodnikowy bruk, natknąć się można na jedną z liter “Alfabetu gdańskiego” Eugenii Tynny. W wybranych miejscach, w których brakowało kamiennej brukowej kostki, artystka umieściła pojedyncze mosiężne litery wtopione w kostkę lastryko. Skąd się wzięły?
- W trakcie pandemii zgłosił się do mnie Instytut Kultury Miejskiej z propozycją udziału w projekcie “Sekrety”. To był koniec ubiegłego roku, czas przesytu wydarzeniami online. Chodziło o to, by stworzyć w przestrzeni miasta coś, co zaangażowałoby ludzi w kontakt ze sztuką bez wchodzenia do galerii, które były wówczas zamknięte - wspomina Eugenia Tynna. - Od kilku lat mocno działam w przestrzeni publicznej. Interesuje mnie temat miasta, upiększania jego przestrzeni i to, jak funkcjonuje. Takie działania realizuję między innymi jako projektantka w stowarzyszeniu Traffic Design. Zależało mi, by pokazać coś, nie działałoby jak street art oderwany od tkanki miejskiej, nie chciałam wklejać w przestrzeń swojej metki, jak robią to np. grafficiarze. Moją uwagę przyciągnęły dziury w chodnikach. Postanowiłam stworzyć projekt, który za bardzo nie zwraca na siebie uwagi, może w jakiś sposób naprawiając jednocześnie bruk, który jest ważnym elementem tej części Gdańska, jego swoistą duszą. I stąd wziął się mój “Alfabet gdański”.
Nie jest to alfabet dosłowny, którym posługujemy się na co dzień, autorka projektując litery inspirowała się kaligrafią gotycką, niewiele mówiącą współczesnemu człowiekowi.
- Chciałam, by litery swoją formą łączyły się z Gdańskiem, z jego historią i architekturą, a zarazem by nie były dosłownie czytelne,by na pierwszy rzut oka ich kształt był dla odbiorcy abstrakcyjny - mówi Eugenia Tynna. - Trzeba się dobrze przyjrzeć, by je dostrzec, nawet kiedy tłumaczę komuś, gdzie są. Uważam, że nie miałam prawa zrobić czegoś, co by się narzucało. Chciałam być gościem w mieście, działać ostrożnie.
Artystka wyboru miejsc dokonała podczas nocnych spacerów (by swoimi poszukiwaniami nie zakłócać dziennego rytmu miasta), za pomocą kalki i ołówka odwzorowała nie tylko kształt i rozmiar ubytku w chodniku, ale także fakturę sąsiadujących z pustym miejscem kamiennych kostek - gdański bruk jest zróżnicowany nie tylko pod względem koloru, ale i ukształtowania powierzchni.
Wtapianie liter w kostki lastryko (to mieszanka betonu i małych kamieni) było swego czasu popularną techniką, dziś już trochę zapomnianą. Na potrzeby projektu kostki wykonał Igor Tarasiewicz.
- Mosiądz i elementy stalowe występują tradycyjnie w przestrzeni Gdańska, a przy kamienicach dawniej często wieszano kamienne tablice z mosiężnymi numerami - tłumaczy artystka. - Nie wszystkie kostki są w odcieniach szarości, czy jasnej czerwieni występujących w bruku, niektóre są zielone albo bordowe, ponieważ dobierając ich barwę, szukałam także nawiązania kolorystycznego do fasad sąsiednich budynków, by współgrały z otoczeniem. Po kilku miesiącach od umieszczenia kostek w chodniku ich kolory na skutek oddziaływania słońca, deszczu i chodzenia robią się coraz mniej aktywne, a na literach pojawia się osad, przez co stają się coraz mniej widoczne.
Eugenia Tynna rozrzuciła w ten sposób po gdańskich ulicach 32 litery, czyli polski alfabet. Ktoś zameldował jej, że spacerując po mieście wytropił 18 znaków, ktoś inny napotkał jeden w drodze do pracy. Niestety, nie ma i nie będzie mapy “Alfabetu gdańskiego”, tytuł całego projektu - “Sekrety” zobowiązuje do zachowania tajemnicy.
Można jednak podpowiedzieć, gdzie szukać. Litery występują w okolicach Drogi Królewskiej, a także ulic Szerokiej, Chlebnickiej i Mariackiej (na tej ulicy i sąsiadujących z nią uliczkach literowych kostek jest najwięcej), warto rozejrzeć się dobrze w okolicy Bazyliki Mariackiej, a zmierzając w stronę Dworca PKP, iść przez ul. Korzenną lub Garncarską. Pomnik Sobieskiego, Teatr Wybrzeże i siedziba Akademii Sztuk Pięknych to także dobre tropy.
Od czasu wstawienia kostek niektóre już zniknęły. W miejscu jednej wstawiono słupek, a inne ktoś pewnie wyciągnął.
- Nie wylewaliśmy betonu, by na trwałe związać kostki alfabetu z podłożem. Jeśli coś zniknęło - trudno. Tak się dzieje na mieście, coś się pojawia, coś znika. Zdaję sobie sprawę, że jeśli chodnik zostanie wyremontowany, to pewnie umieszczona w nim kostka zniknie. A może jednak ktoś postanowi ją tam zostawić - podsumowuje artystka.
Ceramiczne stemple miejskie
Do pracowni Wela Ont Ceramika, która od pół roku działa w sąsiedztwie oliwskiego dworca, na warsztaty przychodzą grupy dzieci i dorosłych. Ci starsi lubują się w lepieniu z gliny przedmiotów użytkowych, ci młodsi też nie stronią od takich realizacji, ale większość ich zajęć poświęconych jest rzeźbie i szeroko pojętej edukacji artystycznej inspirującej do tworzenia.
Od kilku dni w betonowym, mocno nadgryzionym zębem czasu chodniku prowadzącym do drzwi pracowni (mieści się w jednym z pawilonów przy ul. Krzywoustego 1a) zobaczyć można ceramiczne “stemple” z różnymi wzorami. Wyrzeźbione w glinie i osadzone na trwałe w chodniku: mrówka, motyl, biedronka na liściu, pszczoła na plastrze miodu i szyld z napisem “Ceramika” to efekt zajęć poświęconych przestrzeni publicznej.
- Zajęliśmy się tematem przestrzeni publicznej w jej “brzydkiej i połamanej” odsłonie, zadając sobie pytanie, co możemy zrobić, by była bardziej przyjazna - mówi Aleksandra Went właścicielka pracowni Wela Ont. - Staram się pokazywać dzieciom, że czasem mniej znaczy więcej i że drobnymi gestami każdy z nas może wpływać na jakość przestrzeni w której żyje, że może ją udekorować, niekoniecznie ją przy tym przeistaczając.
Każdy uczestnik wybrał sobie dziurę w chodniku, którą chciał załatać, odcisnął negatyw ubytku w glinie i wyrzeźbił swój motyw na jej zewnętrznej powierzchni. Prace zostały najpierw wysuszone, a później wypalone na ostro, tak by glina osiągnęła spiek, przez co stała się odporna na działanie warunków atmosferycznych.
Autora napisu “Ceramika” - Roberta - zainspirował widziany na mieście szyld wykonany podobnymi literami. Beata, Blanka i Iwo postawili na owady, które żyją blisko nas.
Rzeźbione stemple w chodniku to nie pierwsze i nie ostatnie działanie adeptów sztuki rzeźbienia w glinie w przestrzeni publicznej. Każdy uczestnik zajęć w pracowni otrzymał zadanie przygotowania przestrzennego kafla, fragmentu mozaiki, która wkrótce ozdobi fragment elewacji pracowni.
- Tematem mozaiki jest miasto. Zależało mi, żebyśmy zrobili ją wszyscy razem, żeby każdy miał swoją cegiełkę w budowaniu tego miejsca, by mógł poczuć się tu u siebie i został upamiętniony - tłumaczy Aleksandra Went.
Na półce w pracowni w długim rzędzie siedzą gliniane ludziki, każdy z nich macha ręką. Figurki zostały wykonane podczas zajęć w ramach akcji “Witamy/żegnamy” i powstały, by pozdrawiać z przydworcowego płotu pasażerów przejeżdżających pociągiem przez Oliwę w stronę Gdańska Głównego. Każda z nich siedziała już przez chwilę na płocie, ale nie każda na nim zostanie.
- Mój zamysł był taki, by wszystkie ludziki zostały w przestrzeni miejskiej, ale na płot przy dworcu na stałe trafi ich zaledwie kilka, bo autorzy bardzo przywiązują się do swoich prac i nie chcą się z nimi rozstawać - mówi właścicielka pracowni. - Rzeźbienie w glinie jest bardzo pracochłonne, uczy cierpliwości i dokładności. Zdarza się, że ktoś wykonuje jakiś przedmiot na prezent, a ostatecznie zostawia go dla siebie. Cóż, praca należy do twórcy i on decyduje, co z nią zrobi...
Aleksandra Went ukończyła rzeźbę na Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku i od blisko 20 lat pracuje w artystycznym duecie z Alicją Karską. Jak podkreśla, nie oddziela swoich działań artystycznych od pracy z uczestnikami warsztatów.
- Na pewnym etapie naszej działalności w duecie robiłyśmy z Alicją sporo projektów w przestrzeni publicznej. Z ochotą dzielę się teraz moim doświadczeniem podczas warsztatów i mam misję, żeby udział w moich zajęciach dawał więcej niż samą umiejętność pracy z gliną. Każdy może ją prędzej czy później posiąść, ale dla mnie ważne jest także, by dzieci myślały o tym, co robią na zajęciach i dlaczego - dodaje artystka.
Pomysł łatania dziur w chodnikach za pomocą ceramicznych stempli idzie dalej w miasto! W ramach akcji MIASTO, WRACAM organizowanej przez Instytut Kultury Miejskiej na Placu Wałowym, odbędą się plenerowe warsztaty dla dzieci pracowni Wela Ont Ceramika. Tym razem przestrzenią do działań będą wybrane ubytki w chodnikach na Placu Wałowym. Akcja odbywa się w dniach 25 - 27 czerwca (piątek - niedziela), warsztaty Aleksandry Went odbędą się w sobotę i w niedzielę. Informacje o terminach warsztatów (konieczna rezerwacja miejsc) na stronie internetowej IKM. Wstęp wolny.
WIĘCEJ ZDJĘĆ: