Nieco po godz. 8. Aleksandra Dulkiewicz zaczęła rozdawać maseczki pod budynkiem LOT, a następnie w znajdującym się tam przejściu podziemnym i na placu przed Forum Gdańsk. Panią prezydent wspomagały radne Miasta Gdańska - Beata Dunajewska i Katarzyna Czerniewska, reprezentujące klub “Wszystko dla Gdańska”.
Kilkadziesiąt maseczek rozeszło się błyskawicznie. Wiele osób odwdzięczyło się wyrazami sympatii i życzeniami zdrowia.
“Tylko dziewczyny nie chodźcie na balety!” - zdyscyplinowała z uśmiechem Aleksandra Dulkiewicz trzy nastolatki, które biorąc maseczki, były wyraźnie rozbawione sytuacją.
- Widzę, że wiele osób już teraz nosi maseczki, nie czekając na sobotę, gdy będzie to obowiązkowe - mówi Aleksandra Dulkiewicz. - I myślę, że to dobrze. Od naszej wzajemnej odpowiedzialności, wzajemnego podejścia do różnych obostrzeń: właśnie noszenia maseczek w przestrzeni publicznej, ale nade wszystko unikania zgromadzeń, zwłaszcza w zamkniętych pomieszczeniach, imprez, wydarzeń rodzinnych i - przepraszam za kolokwializm - łażenia całymi rodzinami na zakupy, od tego wszystkiego zależy jak szybko pokonamy tę epidemię. Ale myślę, że jeszcze jedna rzecz jest ważna - zatroszczmy się o tych, którzy są najbardziej narażeni. Przede wszystkim, jeśli wiemy, że mamy starszych sąsiadów, seniorów, osoby o których wiemy, że są po jakichś poważniejszych chorobach, na przykład onkologicznych - zatroszczmy się o nich, zapytajmy, jak możemy pomóc, może zrobić zakupy. Po prostu po to, aby ich nie narażać. Myślę, że ta nasza samoorganizacja będzie kluczowa w tym momencie.
Prezydent Gdańska podkreśla, że bezwzględnie trzeba przestrzegać zasad sanitarnych, bowiem obowiązują one wszystkich - prócz maseczek: częste mycie i dezynfekowanie rąk, zachowanie dystansu społecznego.
Według prezydent Aleksandry Dulkiewicz sytuacja epidemiczna na Pomorzu jest bardzo trudna.
- Ja nie chcę nikogo straszyć, ale z danych, jakie napływają w ostatnich dniach wynika, że “oiomowskich” łóżek dla pacjentów z koronawirusem właściwie już nie ma - alarmuje prezydent Gdańska. - To znaczy, łóżka fizycznie są, sprzęt jest, ale nie ma personelu medycznego, który mógłby je obsłużyć. Z tym są największe kłopoty.
Czy gwałtownie rosnąca liczba zachorowań będzie miała wpływ na zmianę sposobu organizacji zajęć lekcyjnych w szkołach?
- Mamy zapowiedzi rządu, że jakieś decyzje zapadną. Szkoda, że nie są one konsultowane, ale zobaczymy - mówi prezydent Gdańska. - Oczekujemy poważnej rozmowy o edukacji i zarządzaniu tym kryzysem. Chodzi między innymi o funkcjonowanie miejskiej komunikacji publicznej, bo przy normalnie funkcjonujących szkołach, normalnie funkcjonujących zakładach pracy, nie da się komunikacyjnie obsłużyć żadnego dużego miasta przy ograniczonym przez obostrzenia, częściowym, to znaczy 50-, albo 30-procentowym zapełnieniu pojazdów.