• Start
  • Wiadomości
  • Agnieszka Bartków, radna z Oruni: Nasza dzielnica ma ogromny potencjał. Reportaż TVP to krzywe zwierciadło

Agnieszka Bartków, radna z Oruni: Nasza dzielnica ma ogromny potencjał. Reportaż TVP to krzywe zwierciadło

W przeddzień otwarcia budynku Ratusza Oruńskiego, jednego z elementów rewitalizacji tej części miasta, rozmawiamy z Agnieszką Bartków, Przewodniczącą Zarządu Dzielnicy Orunia-Św.Wojciech-Lipce o marzeniach, planach i dalszym rozwoju tej dzielnicy, a także o krzywdzącym, w opinii mieszkańców i aktywistów, materiale TVP Opole poświęconym tej gdańskiej dzielnicy ukazującym ją jako dzielnicę wyjątkowo niebezpieczną i patologiczną.
04.02.2022
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Agnieszka Bartków, Przewodnicząca Zarządu Dzielnicy Orunia-Św. Wojciech-Lipce: Przygotowania do rewitalizacji trwały od kilku lat. Dzisiaj gołym okiem można zobaczyć pierwsze efekty
Agnieszka Bartków, Przewodnicząca Zarządu Dzielnicy Orunia-Św. Wojciech-Lipce: Przygotowania do rewitalizacji trwały od kilku lat. Dzisiaj gołym okiem można zobaczyć pierwsze efekty
Fot. Dominik Paszliński / www.gdansk.pl

 

Gdansk.pl: W sobotę, 5 lutego, oficjalnie otwarty zostanie Ratusz Oruński - jeden z symboli rewitalizacji Oruni. Jak Pani ocenia tę inwestycję?

Agnieszka Bartków: Dla mnie, jako mieszkanki i radnej - działającej od 10 lat na Oruni, to jedna z najważniejszych inwestycji. Została zapoczątkowana w 2016 roku, dzięki decyzji prezydenta Pawła Adamowicza o zakupie tego budynku od Skarbu Państwa dla mieszkańców Gdańska, ale też dla lokalnej społeczności, która aktywnie działa na Oruni. Za nami kilka lat przygotowań do rewitalizacji tego budynku, projektowanie, i ostatnie 1,5 roku, które były "w stałym kontakcie" z wykonawcą i Dyrekcją Rozbudowy Miasta Gdańska przy modernizacji tego budynku. To zwieńczenie 6 lat pracy wielu osób zaangażowanych w ten projekt. Dawny ratusz, serce Oruni, odzyskał wreszcie tę funkcję, jaka nam się marzyła. Nasze marzenia właśnie się spełniły. To co jeszcze w roku 2015 wydawało się niemożliwe, dziś staje się realne. Warto podkreślić, że od 1,5 roku widać było gołym okiem, że coś zaczyna się dziać z tym budynkiem, ale działania przygotowawcze prowadzone były dużo wcześniej.

Cieszymy się, że w ratuszu powstała nowoczesna biblioteka. Będzie służyć naszej oruńskiej społeczności, ale też mieszkańcom całego Gdańska. To wspaniały obiekt. Mamy nadzieję, że będzie przyciągać mieszkańców także sąsiednich gmin. Ratusz to także nowa siedziba Rady Dzielnicy Orunia-Św. Wojciech-Lipce oraz Gdańskiej Fundacji Innowacji Społecznej, która bardzo dużo robi dla lokalnej społeczności. Cieszę się, że będziemy sąsiadami. Nowa siedziba Rady jest dużo większa niż dotychczasowa. Liczę na to, że dołączą do nas seniorzy. Teraz będą mieli miejsce, w którym będą mogli się spotykać. Mamy dużo planów, ale póki co... jest dużo emocji związanych z nowym miejscem, z jego uroczystym otwarciem. Czekamy też na opinie mieszkańców, na ich odbiór tego obiektu. My jesteśmy nim zachwyceni.

 

To już kolejna inwestycja realizowana w tej dzielnicy w ramach rewitalizacji. Czy mieszkańcy Oruni "czują" jej efekty? Doceniają wykonane dotąd prace?

Trudno powiedzieć. Dotąd działo się dużo rzeczy, których mieszkańcy nie widzieli. Były to m.in. różne procedury, które trzeba było przejść, projektowanie, walka o dofinansowania unijne. Tak było np. z miejską jednostką Gdańskie Nieruchomości, które dostały środki unijne na przeprowadzenie remontów kamienic. Jednak projektowanie prac remontowych rozpoczęło się już dobre dwa lata temu. Dopiero teraz do budynków wchodzą ekipy remontowe, więc ta kilkuletnia praca dopiero zaczyna być widoczna. Moim zdaniem, ta rewitalizacja dla mieszkańców jest jeszcze zbyt mało widoczna.

Wiem, że są zachwyceni ratuszem, bo tutaj efekt już widzą. Często pytają o przyszłość skweru przy ul. Gościnnej i tzw. rynku oruńskiego, więc zainteresowanie rewitalizacją z ich strony na pewno jest. Często zgłaszają swoje uwagi, potrzeby, ale widzą też braki.

Jednak najczęstszym pytaniem, i tematem podejmowanym w trakcie rozmów z mieszkańcami, jest to, kiedy ruszy budowa bezkolizyjnych przejazdów kolejowych, bo wiemy, że to nie tylko kwestia naszego bezpieczeństwa, ale też bodziec do rozwoju tej części Oruni, która znajduje się za torami kolejowymi. Mamy piękne tereny przy opływie Motławy, od ul. Mostowej do ul. Równej. Można je atrakcyjnie zagospodarować, np. biurowcami. Dziś Orunia nie jest połączona z Dolnym Miastem, a ma w sobie ogromny potencjał, czeka na inwestycje. Mamy jednak świadomość, że dopóki nie pojawią się bezkolizyjne przejazdy, nic się tym miejscu, inwestycyjnie, nie wydarzy.

 

Agnieszka Bartków od wielu lat angażuje się w projekty związane z Orunią-Św. Wojciechem-Lipcami. Zdjęcie wykonano jesienią 2021 r. podczas akcji sadzenia kasztanowców wzdłuż Kanału Raduni, w towarzystwie zastępcy prezydent Gdańska Piotra Grzelaka i miejskiej spółki Gdańskie Wody
Agnieszka Bartków od wielu lat angażuje się w projekty związane z Orunią-Św. Wojciechem-Lipcami. Zdjęcie wykonano jesienią 2021 r. podczas akcji sadzenia kasztanowców wzdłuż Kanału Raduni, w towarzystwie zastępcy prezydent Gdańska Piotra Grzelaka i miejskiej spółki Gdańskie Wody
Fot. Dominik Paszliński / www.gdansk.pl

 

TVP Opole wyemitowała niedawno materiał poświęcony Oruni i Nowemu Portowi, który spotkał się z ogromną krytyką mieszkańców, ale też aktywistów i samorządowców. Obie dzielnice zostały przedstawione w nim w negatywnym świetle. Co Pani nie spodobało się w tym materiale?

Jako społecznik, który działa na terenie całej dzielnicy Orunia-Św. Wojciech-Lipce, oglądając ten materiał, miałam takie poczucie, że moja praca legła w gruzach. Mieszkam na Oruni ponad 20 lat. Nigdy nie znałam i nigdy nie poznałam takiej Oruni, jaką przedstawiono w tym programie. Wmieszanie jeszcze elementu gdyńskiego pomiędzy dwie nasze gdańskie dzielnice było dla mnie dużym ciosem, ale i niezrozumieniem tego, co autor miał na myśli w tym reportażu. Minęło już kilka dni od emisji, ale to w nas ciągle "siedzi", wciąż analizujemy, i po otwarciu Ratusza na pewno zajmiemy się tą sprawą. Na razie jesteśmy skupieni na sobotnim wydarzeniu. Na pewno wyślemy pisma do odpowiednich instytucji, ale będziemy prosić też panią prezydent, by zareagowała na ten program i wpłynęła na to, by ten reportaż nie był dostępny m.in. w internecie. W naszej ocenie ten reportaż jest krzywym zwierciadłem naszej dzielnicy. Nie zgadzamy się z tym, co zostało w nim zawarte. Orunia bardzo się zmieniła, pozytywnie, na przestrzeni szczególnie ostatnich 10 lat. I to w ogóle nie zostało pokazane.

 

Zapowiadała pani złożenie skargi do KRRiT na ten materiał. Czy złożyła ją pani?

Jak już wspomniałam, na razie jesteśmy mocno skupieni na przeprowadzce Rady Dzielnicy do nowego miejsca i na otwarciu Ratusza. Teraz chcemy się cieszyć i wspólnie świętować. Materiałem TVP zajmiemy się w najbliższym czasie.


Czy miała Pani sygnały od mieszkańców, rozmawiała Pani z nimi o tym materiale? Jaka była ich reakcja?

O, tak, była reakcja ze strony mieszkańców. Wielu dzwoniło do mnie w tej sprawie. Byli oburzeni. W ich opinii materiał zniszczył kilka lat żmudnej społecznej pracy. Ci, z którymi rozmawiałam, sami coś robią na rzecz naszej lokalnej społeczności, są aktywni, nie czują się w żaden sposób zagrożeni. Nie uważają, by w naszej dzielnicy było jakoś szczególnie niebezpiecznie. Oczywiście, pytali też, czy będzie jakaś reakcja z naszej strony. Kontaktowaliśmy się już w tej kwestii z radnymi Nowego Portu.

 

Jaką dzielnicą jest dzisiaj, w Pani ocenie, Orunia?

Orunia znajduje się bardzo blisko Głównego Miasta. Ma bardzo duży potencjał, który jeszcze czeka na wykorzystanie. Jak już wspominałam, to m.in. tereny dawnego Czerwonego Mostu, tereny przy linii kolejowej. Myślę, że można, a nawet trzeba uspójnić te tereny z opływem Motławy, Dolnym Miastem, by wykorzystać jeden z najcenniejszych zabytków Miasta, jakim jest Śluza Kamienna. Potrzebne są u nas inwestycje mieszkaniowe. Muszę z przykrością stwierdzić, że Orunia się nam wyludnia. Wpływ na to ma wiele czynników, m.in. brak nowych inwestycji mieszkaniowych, ale też brak wspomnianych przejazdów bezkolizyjnych.

Ja w tej dzielnicy zakochałam się, kiedy się tu wprowadziłam ponad 20 lat temu, i tak jest do dziś. Dzięki mieszkającym tutaj ludziom. Tu jest duża serdeczność, nie ma jakiejś dużej migracji, nowych osób. Znamy się z sąsiadami po 20 lat, każdy każdego pilnuje, każdy każdemu pomaga, jest tu taka specyficzna, ale fantastyczna atmosfera.