
Skąd ten obraz w Gdańsku
Interesujące światło na sprawę dają ustalenia dziennikarza holenderskiego dziennika „De Telegraaf”, który jako pierwszy opisał odkrycie “Kobiety przenoszącej żar” na wystawie w Museum Gouda i obecnie na bieżąco relacjonuje nowe fakty w tej sprawie. Mick van Wely idzie teraz tropem pochodzenia obrazu. Chodzi o dzieło namalowane na desce, w pierwszej połowie XVII wieku. Choć jego rozmiary są niewielkie, zaledwie 17 cm średnicy, to wartość rynkowa - wysoka, minimum 100 tys. euro, jeśli nie dwa razy tyle.
Fakty, które znamy są takie, że “Kobieta przenosząca żar” Petera Brueghela Młodszego pojawiła się w kolekcji gdańskiego Stadtmuseum w 1944 roku. Redakcja dziennika „De Telegraaf” uważa, że mogła być jednym z tysięcy eksponatów zrabowanych przez czołowych nazistów w trakcie wojny i pod jej koniec “zdeponowanych” w różnych miejscach - również na Pomorzu. Dziennikarz Mick van Wely twierdzi nawet, że dzieł o takim pochodzeniu może być w Gdańsku więcej, choć jest to raczej pogłoska, niż fakt.
Czytaj także: W Holandii mają skradziony cenny obraz. Gdańsk go odzyska?
Co robił Göring i jego ludzie
Był to proceder gruntownie opisany dopiero w ostatnich 20 latach. Naziści używali zaufanych handlarzy dziełami sztuki, by “namierzyć” i przejąć wybitne dzieła z prywatnych kolekcji nie tylko w Niemczech, ale we wszystkich podbitych krajach Europy.
W szczególnym niebezpieczeństwie znalazły się przez to rodziny żydowskich kolekcjonerów. Niemcy obiecywali im, że w zamian za przekazanie dzieł sztuki lub sprzedanie ich za ułamek ceny, mogą uniknąć śmierci. Był to de facto rabunek, prowadzony z pozorami legalnej transakcji. Żydowscy właściciele i tak kończyli życie najczęściej w obozach koncentracyjnych.
Wybitne eksponaty spod ręki dawnych mistrzów nazistowscy dygnitarze zabierali do swoich prywatnych kolekcji, w czym celował hitlerowski marszałek Hermann Göring. Dzieła sztuki modernistycznej - jako sztuki “zdegenerowanej” - były wykorzystywane w inny sposób: sprzedawano je na czarnym rynku, m.in. kolekcjonerom z USA.
Czytaj także: Skradziony Brueghel. Ministerstwo: cenny obraz wróci do Gdańska
Żeby nie pojechał do Gdańska
Ostatni posiadacz “Kobiety przenoszącej żar”, który otrzymał ją z innymi dziełami sztuki po zmarłym ojcu, nie miał pojęcia o jej pochodzeniu - dlatego też bez żadnych obaw wypożyczył obraz na potrzeby wystawy w holenderskim Museum Gouda. Tam dzieło “namierzył” jeden z detektywów rynku sztuki.
Teraz toczy się gra o to, by uniemożliwić wywiezienie obrazu do Polski - choć był on poszukiwany od 50 lat jako skradziony z Muzeum Narodowego w Gdańsku.
Do sprawy włączył się mężczyzna, który twierdzi, że obraz należał do jego dziadka, o nazwisku Henri Weijers. Był on właścicielem cegielni na południu Holandii i miłośnikiem sztuki, który zebrał kolekcję ponad 30 dzieł. Podczas II wojny światowej miał on sprzedać swoją kolekcję kilku osobom. Jednym z nich był handlarz dziełami sztuki z Hagi.
Według wnuka Weijersa, jego dziadek został zmuszony do przekazania obrazów Niemcom. Całą operację miał nadzorować wysokiej rangi oficer nazistowski Arthur Seyss-Inquart, który korzystał z usług pośrednika w handlu dziełami sztuki, Franza Kieslingera. Seyss-Inquart pracował z kolei dla Hermanna Göringa.
Prawnik obecnego właściciela „Kobiety przenoszącej żar” twierdzi - choć nie bardzo wiadomo, na jakiej podstawie - że naziści zabrali dzieła do Gdańska.
Czytaj także: Gdański obraz Poniatowskich. Ostatni polski król dorastał w naszym mieście, jego bracia byli gdańszczanami
To na pewno potrwa
Okazuje się, że wnuk Henriego Weijersa już w 2008 roku wiedział, u kogo znajduje się skradziona w Gdańsku “Kobieta przenosząca żar”. Był to jeden z dziewięciu obrazów, co do których zgłosił roszczenia własnościowe. Złożył wówczas w Hadze wnioski o odzyskanie tych dzieł. Twierdził, że sprzedaż była wymuszona przez nazistów. Nie miał jednak na to wystarczających dowodów. Restitutiecommissie (Holenderska Komisja ds. Restytucji) odrzuciła wniosek.
Teraz wnuk Henriego Weijersa wraca do tematu, we współpracy z ostatnim posiadaczem obrazu. Wydaje się, że ich jedyną szansą jest ustalenie, kto jeszcze wcześniej, przed II wojną światową, był właścicielem dzieła Brueghela Młodszego. Mało tego, musieliby udowodnić, że Henri Weijers ten obraz od wcześniejszego właściciela nabył.
Nie można wykluczyć, że osoby zgłaszające obecnie roszczenia nic nie wskórają i “Kobieta przenosząca żar” wróci do Gdańska. Warto mieć jednak świadomość, że przeszłość tego obrazu jest mroczna i jej wyjaśnianie potrwa jeszcze wiele miesięcy, jeśli nie lat.