- Obawiam się, że te zmiany, które są planowane skłócą tok edukacji moich dzieci, wprowadzą chaos, skrzywdzą nie tylko moje dzieci - mówiła Anna Kacmajor, matka dwojga dzieci, uczennicy podstawówki i ucznia gimnazjum. - Mój syn znajdzie się w tzw. roczniku skumulowanym - tzn. że w momencie, gdy będzie kończył trzecią klasę, według projektu rządowego po zmianach w oświacie równocześnie z jego rocznikiem ósmą klasę będzie kończyć rocznik młodszy. Razem wszyscy będą startować do liceów.
Anna Kacmajor obawia się, że to wprowadzi chaos. - Uspokajani jesteśmy, że jednocześnie będą dwie podstawy programowe, dwa toki nauczania - w liceum trzyletnim, w którym naukę będzie kontynuował mój syn - i czteroletni dla ósmoklasistów. To już w tym momencie wydaje mi się ogromnym chaosem i bałaganem.
Podobny problem może dotyczyć co najmniej 3-4 tysięcy rodzin w samym Gdańsku. Swoich obaw nie kryją także nauczyciele - ci z kolei boją się utraty pracy. - Już na początku mówiliśmy, że będzie to upolitycznienie szkoły, od czego Związek Nauczycielstwa Polskiego się broni - uważając, że każda szkoła powinna być autonomiczna, autonomiczny powinien być nauczyciel i dyrektor, bardzo duży wpływ na to, co dzieje się w szkole, powinien mieć także rodzic - mówiła Elżbieta Markowska, prezes Okręgu Pomorskiego ZNP.
- Uważamy, że każde gimnazjum, nawet w najmniejszej gminie w Polsce jest olbrzymią szansą, przepustką w dorosłe życie dzieci i młodzieży. Uważamy, że moment likwidacji szkoły gimnazjalnej spowoduje tąpnięcie edukacji - dodała Markowska.
Bożena Brauer, przewodnicząca Komisji Oświaty NSZZ Solidarność w Gdańsku, przyznała, że także obawia się zwolnień w szkołach, wynikających z reformy edukacji. - Od początku o tym mówimy i dlatego proponujemy rozwiązania, które by zapobiegły tej sytuacji. Natomiast co do samej reformy, prowadzimy w tej chwili sondaż wśród nauczycieli, w którym pytamy o ich zdanie na ten temat. I zdania są podzielone. Dlatego nie mówimy, że cała reforma jest zła, tylko że za mało czasu, żeby ją dobrze przygotować i wdrożyć - podkreślała Brauer.
Dyrektor Gimnazjum nr 25 w Gdańsku Anna Mrotek przyznała, że jej pracownicy boją się reformy, ale ona sama obawia się także o uczniów. - Nauczyciele są bardzo zaniepokojeni. Nie widzą sensu w przeprowadzaniu tej reformy. I uważam, że mają prawo tak się czuć. Ja tu widzę taki problem: ministerstwo traktuje gimnazja jako puste miejsca, w których są zatrudnieni nauczyciele. Tymczasem tam są dzieci - które uczą się, myślą o swojej przyszłości… Myślę, że powinniśmy raczej pytać, jak funkcjonują dzieci w tej sytuacji.
Podobnego zdania był wiceprezydent Gdańska ds. polityki społecznej, Piotr Kowalczuk. - Powinniśmy zwrócić uwagę na uczniów - podkreślał. Dodał także, że samorządy od początku mówiły, że tak będzie i cieszy się, że przewodnicząca Komisji Oświaty NSZZ Solidarność w Gdańsku zrozumiała, że reforma może być przeprowadzona zbyt szybko. - Finlandia przygotowuje się do kolejnej reformy swojego supersystemu edukacji, rozpoczynają te przygotowania cztery lata wcześniej. Nasza pani minister przyszła i powiedziała: będzie tak i tak, i ma to być zrobione jak najszybciej, w ciągu jednego roku. To za szybko i my w samorządzie o tym cały czas mówimy.