“Język ma coś z mięśnia”
Ireneusz Kania urodził się w 1940 roku w Wieluniu. Studiował romanistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, jednocześnie pogłębiał swoją wiedzę o językach orientalnych (hebrajskim, chińskim, sanskrycie).
Od młodych lat był znany z tego, że dbał o utrzymanie równowagi między intensywnością pracy intelektualnej i aktywności fizycznej. Uprawiał amatorsko wiele dyscyplin sportu: pływanie, jazdę na rowerze, bieganie, szermierkę. Regularnie ćwiczył jogę. Mawiał: „Język ma w sobie coś z mięśnia - jedno i drugie wymaga stałych, nieraz żmudnych ćwiczeń”.
Od angielskiego po tybetański
Debiutował w 1972 roku w „Przeglądzie Orientalistycznym”. W następnych latach przekładał również z języka angielskiego, niemieckiego, francuskiego, rosyjskiego, rumuńskiego, włoskiego i sanskrytu. W latach 1983-1988 prowadził prywatny kurs języka tybetańskiego. W latach 90. prowadził zajęcia z przekładu literackiego w Studium Literacko-Artystycznym na UJ.
Ireneusz Kania pracował do końca swoich dni. Jeszcze w ostatnich miesiącach przed śmiercią wydał pięć książek - dwa tłumaczenia i trzy własne pozycje eseistyczne.
Między Buddą a człowiekiem masowym
Tytuły, które ostatnio opublikował, dają wyobrażenie o wszechstronności zainteresowań Ireneusza Kani.
- w czerwcu: “Dhammapada czyli Strofy o Dhammie” - nauki Buddy w postaci aforyzmów, na które składają się 423 strofy
- w lipcu: “Suttanipata. Zbiór nauk buddyzmu pierwotnego” - najobszerniejszy i bodaj najstarszy korpus pism starobuddyjskich, jeden z najważniejszych tekstów buddyzmu
- w sierpniu: “Trzy przypisy do naszych czasów” - esej o zanikaniu jakości myślenia i ludzkiej indywidualności na rzecz “urawniłowki”, której nośnikiem jest “człowiek masowy”.
- we wrześniu: “Czy możliwa jest uniwersalna filozofia muzyki?” - krótki esej o fundamentalnych różnicach w pojmowaniu muzyki przez Chińczyków i ludzi Zachodu
- w październiku: “Tłuk pięściowy i czerwone jabłuszko” - krótki esej o przekładach poezji Wisławy Szymborskiej na angielski, niemiecki i francuski
Droga Kani do Boya-Żeleńskiego
Za pracę przekładową Ireneusz Kania otrzymał wiele nagród i odznaczeń. Jednym z ostatnich była Nagroda Prezydenta Miasta Gdańska za Twórczość Translatorską im. T. Boya-Żeleńskiego.
Wybór był oczywisty, bowiem Ireneusz Kania przyswoił polszczyźnie całe obszary kulturowe, m.in. kultury tybetańskiej, hebrajskiej, rumuńskiej, nowogreckiej, niemieckiej, francuskiej i włoskiej. Jego bibliografia obejmuje pozycje należące do wszystkich gatunków literackich. Przekładał m.in. utwory Kawafisa, Eliadego, Ciorana, Benjamina, Scholema, Bataille’a, Vasariego. Zawdzięczamy mu także „Tybetańską Księgę Umarłych” i „Opowieści Zoharu”.
PEŁNY TEKST LAUDACJI WYGŁOSZONEJ W GDAŃSKU PRZEZ ANNĘ WASILEWSKĄ NA CZEŚĆ IRENEUSZA KANI:
W piątej edycji Nagrody Prezydenta Miasta Gdańska za Twórczość Translatorską im. Tadeusza Boya-Żeleńskiego nagrodę za całokształt pracy przekładowej przyznaliśmy Ireneuszowi Kani.
Imponujący dorobek Ireneusza Kani, tłumacza, eseisty i polihistora obejmuje ponad sto pozycji z szesnastu języków nowożytnych i starożytnych. W jego bibliografii nie ma tytułów przypadkowych ani błahych, należących do literatury popularnej, tymczasowo modnej i nietrwałej. To dzieła starannie dobierane według pewnego klucza, należące do klasycznego repertuaru humanistyki. Przełożone z oryginału. Z pogranicza historii idei, kultur, filozofii religii, mitologii i historiozofii. Należące przede wszystkim do kategorii prozy eseistycznej, choć na liście przekładów figurują także listy, dzienniki i maksymy. Przyswoił polszczyźnie całe obszary kulturowe, w tym kultury tybetańskiej, hebrajskiej, rumuńskiej, nowogreckiej, niemieckiej, francuskiej i włoskiej. Szczególne miejsce w jego dorobku zajmują buddyzm i kabała: Tybetańska Księga Umarłych i Opowieści Zoharu; Muttāvali. Księga wypisów starobuddyjskich i Mistycyzm żydowski i jego główne kierunki Gershoma Scholema. Przekładał też utwory Eliadego, Ciorana, publicystykę Gombrowicza, Pasaże paryskie Benjamina, Historię erotyzmu Bataille’a, Żywoty najsławniejszych malarzy, rzeźbiarzy i architektów Vasariego. Swoje przekłady opatrywał erudycyjnymi komentarzami publikowanymi w formie przedmów bądź posłowi. Jest również autorem zbioru esejów Ścieżka nocy. Nie stronił od poezji. Przełożył nie tylko Wiersze zebrane Kawafisa, które ukazały się w edycji dwujęzycznej, ale „wbrew pozorom”, tłumaczył dość dużo poezji. Rumuńskiej, portugalskiej, a także sanskryckiej i tybetańskiej. Poezja Kawafisa nie odbiega od głównego nurtu jego zainteresowań: to poezja uczona, poezja przejścia między światami, od świata kultury starożytnej do chrześcijańskiej. W odróżnieniu od wcześniejszych przekładów Kawafisa, pióra Zygmunta Kubiaka, starał się zachować rymy, a także, jak powiedział: „Szukać drogi pośredniej pomiędzy Scyllą ścisłości filologicznej i Charybdą rygorów formalnych”. To udany kompromis. Powstaje pytanie, co zapewnia tak świetną formę i wytrwałość, bo jak wiadomo, owo samotnicze zajęcie psuje wzrok, wykręca nadgarstki i gwarantuje dyskopatię. Ireneusz Kania ma na to receptę: konieczna jest aktywność fizyczna, która zapewnia podtrzymanie równowagi między umysłem a ciałem, sprzyja hartowaniu ducha, samorozwojowi i wytrwałości. Ireneusz Kania uprawiał wiele dyscyplin: pływanie, rower, bieganie, szermierkę, no i regularnie ćwiczył i ćwiczy jogę. Bo, jak mówi: „Język ma w sobie coś z mięśnia – jedno i drugie wymaga stałych, nieraz żmudnych ćwiczeń”. Jakże cennych w żmudnej pracy tłumacza.