Szymon Machnowski jest żołnierzem. Pracuje jako kontroler ruchu lotniczego w 43. Bazie Lotnictwa Morskiego w Gdyni. Rok temu spłynął samotnie Wisłą z Włocławka do Gdyni przy okazji akcji charytatywnej na rzecz 3-letniego Emilka - synka przyjaciół, który cierpi na wodogłowie i epilepsję.
Tym razem popłynie dla Sławka Szumickiego, swojego kolegi żołnierza. Zamierza pokonać trasę liczącą 1000 km, od źródeł Wisły aż do Wisłoujścia w Gdańsku. Podzielił ją na 25 dni, co oznacza, że dziennie średnio zamierza przepłynąć 40 km. Nie będzie korzystać z możliwości spania w domach. Noce będzie spędzał w spartańskich warunkach na łachach piachu pośrodku Wisły lub na jej zaśnieżonych brzegach. Warunki wyprawy są ekstremalne, ale Szymonowi przyświeca ważny cel.
- Spływ ten w całości poświęcę mojemu serdecznemu koledze, który potrzebuje naszej pomocy - Sławkowi. Sławka poznałem na początku swojej kariery wojskowej. Służyliśmy razem w Darłowie. To dobry, pomocny i ciepły człowiek, który teraz sam potrzebuje pomocy. 16 sierpnia 2018 roku Sławek doznał rozległego udaru mózgu, najpierw niedokrwiennego, a kilka godzin później krwotocznego, potocznie mówiąc wylewu. Niestety los tak postanowił, iż pomoc nadeszła zbyt późno, by podać jakiekolwiek leki trombolityczne, które cofnęłyby skutki niedotlenienia mózgu. Neurolodzy byli bezsilni, jedynie co wtedy powiedzieli to to, że trzeba czekać i rodzina powinna przygotować się na najgorsze – mówi Szymon Machnowski. - W końcu Sławek otworzył oczy i pojawiło się światełko w tunelu. Spędził w szpitalu, najpierw na oddziale neurologii, a potem na oddziale rehabilitacji neurologicznej ponad 3 miesiące. Robił drobne postępy, zaczął rozumieć co nieco i chodzić samodzielnie. Po powrocie do domu razem z ukochaną małżonką rozpoczęli żmudną, długotrwałą i bardzo kosztowną rehabilitację. Nadal jednak jest osoba niezdolna do samodzielnej egzystencji.
Sławek był żołnierzem Marynarki Wojennej. Służył najpierw w Siemirowicach, a następnie w Darłowie. Mundur był jego ogromną pasją, wiązał z nim swoje marzenia i plany, które udar odebrał mu bezpowrotnie. Orzeczeniem komisji lekarskiej w Warszawie został uznany za całkowicie niezdolnego do służby. Ratunkiem dla niego może być turnus rehabilitacyjny w Ośrodku Norman w Koszalinie, gdzie rehabilitowane są osoby po ciężkich udarach. Ten ośrodek jako jeden z niewielu w Polsce dałby Sławkowi szansę na uzyskanie rewelacyjnych postępów w powrocie do sprawności. Koszt jednego turnusu 4 tyg to 13700, ale póki co rodziny nie stać na taki wydatek.
Sławek ma uszkodzona całą lewą półkulę mózgu, uszkodzeniu uległ cały ośrodek mowy, co skutkuje obszerną afazją mieszaną i niedowładem połowiczym prawej strony ciała. W styczniu 2019 zdiagnozowano padaczkę poudarową, jak mówią lekarze jest to skutek rozległego wylewu krwi do mózgu. Dzięki rehabilitacjom i ogromnej sile woli Sławka udało się sprawić, by wstał z łóżka i samodzielnie zaczął chodzić. To dużo. Nadal jednak nie wszystko rozumie, pojedyncze słowa, zdania czy wyrazy. Nie potrafi też pisać ani czytać. Wspiera go żona, która musiała zrezygnować z pracy.
Każda złotówka to mały krok do sprawności. Wierzę, że podobnie jak w zeszłym roku, razem, uda nam się pomóc potrzebującemu. Liczę na Was drodzy znajomi, przyjaciele i rodzino. Liczę na Wasze udostępnienia zrzutki i wsparcie w tej ciężkiej wyprawie – apeluje Szymon Machnowski.
Wsparcia można udzielić za pośrednictwem portalu zrzutka.pl. Można też kontaktować się z żoną pana Sławka: aleksandra-szumicka@wp.pl
Początek wyprawy w niedzielę 28 lutego. Szymon Machnowski zakłada, że zanim dopłynie do Płocka sytuacja lodowa na Wiśle zostanie już opanowana, a zapowiadane słońce i wyższe temperatury sprawią, że kra się roztopi.
Wydarzenie będzie relacjonowane z powietrza przez przyjaciół kajakarza zrzeszonych w klubie dronów, motoparalotniarzy i wielu dziennikarzy na całej trasie. W kajaku będzie umieszczony miał lokalizator GPS. Trasę będzie można śledzić na bieżąco na profilu facebookowym #płyniemydlasławka.