• Start
  • Wiadomości
  • Zbigniew Cybulski patronem gdańskiego tramwaju. O aktorze opowiada Dorota Karaś

Zbigniew Cybulski patronem gdańskiego tramwaju. O aktorze opowiada Dorota Karaś, autorka jego biografii

Wybitny aktor, ikona pokolenia, Zbigniew Cybulski zamieszkał w Gdańsku w 1953 roku. Opuścił miasto osiem lat później. Był tutaj szczęśliwy. Dziś, wdzięczni gdańszczanie ochrzcili jego imieniem jeden z tramwajów. Czy spodobałoby się to awangardowemu artyście, zastanawia się Dorota Karaś, autorka jego biografii.
03.11.2020
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Zbigniew Cybulski (1927-1967) w charakterystycznym kożuchu. Był tak ubrany, gdy zginął
Zbigniew Cybulski (1927-1967) w charakterystycznym kożuchu. Był tak ubrany, gdy zginął
fot. archiwum Elżbiety Chwalibóg

 

Dorota Karaś: „Przez dwa lata zasypiałam myśląc o Cybulskim”. Efekt? Niesamowita książka

 

Rozmowa z Dorotą Karaś, dziennikarką, autorką biografii aktora pt. “Cybulski. Podwójne salto”    

 

Anna Umięcka: - Z napisanej przez Ciebie biografii wynika, że powojenne życie Zbigniewa Cybulskiego można podzielić umownie na okres “gdański” i “warszawski”. Ten pierwszy spełniony, ten drugi jednak rozczarowujący. Czy był rzeczywiście taki szczęśliwy w Gdańsku?

Dorota Karaś: - I to było właśnie moje duże zdziwienie podczas pracy nad książką, że do “okresu gdańskiego” Cybulskiego przywiązuje się tak małe znaczenie. Funkcjonuje w Gdańsku i Trójmieście jako postać związana z Teatrem Wybrzeże, z teatrem Bim-Bom, ale na zasadzie anegdotycznej. Nikt nie przyglądał się bliżej związkom, które miał z Trójmiastem, a moim zdaniem były one bardzo silne i trwały do końca życia. Moje przeczucie się potwierdziło, kiedy czytałam jego słowa dotyczące teatru Bim-Bom czy ukochanych miejsc na świecie. Wtedy popularne były takie ankiety, na przykład w miesięczniku Film, i wśród ukochanych miejsc Cybulski wymieniał m.in. Sopot, w którym mieszkał. Przy czym trzeba pamiętać, że w tamtym czasie Trójmiasto traktowano jako jeden organizm - Teatr Wybrzeże, gdzie Cybulski grał, nie miał wtedy jeszcze swojej siedziby, przedstawienia wystawiano w Gdyni.

 

Dlaczego Trójmiasto stało się dla Cybulskiego takie ważne? 

- On stracił w czasie wojny dwa domy - majątek w Kniażu na Pokuciu (dzisiejsza Ukraina), gdzie się urodził, gdzie mieszkali jego dziadkowie. To była jego Arkadia, do której wciąż wracał myślami i do końca życia tęsknił. Ich drugi dom rodzinny mieścił się w Warszawie, na inteligenckim, urzędniczym Żoliborzu. Do tego domu też nie mógł powrócić po zakończeniu wojny. Trafił więc najpierw do Dzierżoniowa, potem studiował w Krakowie, ale kolejnym miejscem, z którym związał się emocjonalnie był Gdańsk i Trójmiasto. 

 

Pomorze pojawiło się przypadkiem w jego życiu czy planował ten wyjazd?

- Dostał tu nakaz pracy po studiach i przyjechał z grupą młodych idealistów - Lidią Zamkow, Kaliną Jędrusik, Bogumiłem Kobielą - którzy chcieli tworzyć nowy teatr. Ich marzeniem było nawet pojechać do budującej się Nowej Huty i w powstającym tam teatrze realizować artystyczne postulaty. Ostatecznie przyjechali do Gdańska, w którym panował szczególny ferment twórczy i artystyczny. Dobrze się tu odnaleźli. Do Gdańska w tym czasie zjeżdżali ludzie z różnych miejsc z Polski, w pewien sposób bezdomni, odcięci od rodzinnych korzeni.  Cybulski pochodził z ziemiańskiej rodziny, z tradycjami wojskowymi, i oczywiście nie mógł tego wspominać. Ale też nie chciał. To młode wojenne pokolenie miało cechę, która wyrażała się w stwierdzeniu: “nie oglądamy się za siebie”. Nie chcieli wracać myślami czy rozmawiać o wojnie, ale odciąć to, co się złego wydarzyło i zacząć życie od nowa. Byli młodzi i realizowali się w Gdańsku. 

To w tym budynku, Bramie Straganiarskiej, który znajduje się u wylotu ul. Straganiarskiej mieszkał w latach 50. Zbyszek Cybulski. Pamiątkowa tablica znajduje się po lewej stronie bramy
To w tym budynku, na pierwszym piętrze, lokal nr 6 w Bramie Straganiarskiej mieszkał w latach 50. Zbyszek Cybulski. Pamiątkowa tablica znajduje się po lewej stronie bramy
fot. Grzegorz Mehring/gdansk.pl

 

Ale po dwóch latach Cybulski rozwiązuje umowę z Teatrem Wybrzeże. Rozczarował się?

- Bardzo szybko zorientował się, że to jest scena tradycyjna, skostniała, gdzie grywa się sztuki propagandowe albo historyczne. Tylko Lidia Zamkow wniosła pewien powiew nowoczesności, ale szybko musiała wyjechać. Cybulski też wtedy nie grał znaczących ról, nie przykuwał uwagi i w końcu uciekł z teatru instytucjonalnego. Zajął się tworzeniem bardzo eksperymentalnego, jak na tamte czasy, ciekawego nawet z dzisiejszej perspektywy - teatru Bim-Bom. Niezwykła była nawet jego forma wyrastająca z kolektywu, co dziś nie najlepiej się kojarzy, ale wtedy chodziło o zasadę wspólnej odpowiedzialności za pracę: każdy pomysł jest dobry, nie ma podziału na reżysera, aktorów i technicznych, każdy aktor musi raz na jakiś czas popracować poza sceną, a ten kto boi się wyjść na scenę, bo ma tremę - pracuje przy obsługiwaniu kurtyn. 

Ich spektakle poruszały też inne tematy. Nie zajmowały się polityką, ale mówiły o emocjach, o relacjach między ludźmi, o kondycji współczesnego człowieka. Używali nowoczesnego języka - bardzo poetyckiego i skrótowego. Bim-Bom cieszył się ogromnym powodzeniem w Polsce, ale też w Moskwie.  

 

W tym czasie Cybulski zaczynał grać w filmie. W 1955 dostał rolę w “Pokoleniu” Wajdy. Czy przyniosła mu rozpoznawalność?

- W pewnym stopniu tak, chociaż pech Cybulskiego polegał na tym, że dużą część jego roli wycięto. Pozostała drugoplanową, chociaż włożył w nią dużo pracy. Ale już w 1958 roku zagrał w “Popiele i diamencie” i to jest moment zwrotny w jego życiu. Wszystko się odmieniło. Cybulski, który był już znany jako twórca Bim-Bomu, awangardowego, wygrywającego przeglądy teatrów studenckich i zdobywającego nagrody na festiwalach teatru, za sprawą roli Maćka Chełmińskiego staje się postacią pierwszoplanową w polskiej kulturze i sztuce.

To 22-metrowe mieszkanko przyznał Cybulskiemu wydział kultury ówczesnego gdańskiego magistratu. Był rok 1958. Elżbieta Chwalibóg w książce Cybulski. Podwójne salto  wspomina:  Dom stał nad samą rzeką. Poza bramą i halą targową nie było w tym miejscu nic, same ruiny domów i kościołów. Nawet latarnie nie świeciły.
To 22-metrowe mieszkanko przyznał Cybulskiemu wydział kultury ówczesnego gdańskiego magistratu. Był rok 1958. Elżbieta Chwalibóg w książce "Cybulski. Podwójne salto" wspomina: "Dom stał nad samą rzeką. Poza bramą i halą targową nie było w tym miejscu nic, same ruiny domów i kościołów. Nawet latarnie nie świeciły."
fot. str. 243 książki "Cybulski. Podwójne salto"


Był ambitny? Marzył o karierze, o Oscarze?

- Miał oczywiście ambicje zawodowe, ale cechowała go bardziej postawa społecznikowska. Chciał wspólnie działać, tworzyć. Nie tylko odgrywać swoją rolę, ale mówić o ważnych rzeczach. Cały czas o tym myślał. Starsi aktorzy nawet z niego podkpiwali, że podczas przerw w próbach siedzi na widowni i czyta gazety, a on w tych gazetach szukał współczesnych ludzkich problemów. Chciał tak budować role, aby ludzie odnajdywali w nich kawałek współczesnego świata. Z takiego myślenia wynikł sukces “Popiołu i diamentu”, bo Wajda zgodził się na współczesną interpretację postaci Maćka. Cybulski nie chciał robić filmu historycznego, ale przez tę historię opowiedzieć coś o współczesnym pokoleniu. Zagrało to genialnie, ale on tego szukał całe życie na planie.

 

Czy dobry zawodowy czas, który przeżywał w Gdańsku, aktor łączył z udanym życiem osobistym?

- Tak, to był czas rozkwitu jego przyjaźni z Bogumiełem Kobielą i głębokich związków z ludźmi z Bim-Bomu. Cybulski miał poczucie, że ma swoje zaplecze, ludzi którzy go otaczają, wspierają, cenią bez względu na to, jaką rolę zagrał, czy - co piszą krytycy. No i poznał Elżbietę Chwalibóg. Zakochał się, czekał na narodziny syna. Ślub wzięli w Sopocie, a słynne wesele odbyło się w Chmielnie.

Tablica,
Na tablicy poświęconej Zbyszkowi Cybulskiemu widnieją pomylone daty - aktor mieszkał tutaj prawdopodobnie od 1958 roku. Potem przeprowadził się do Warszawy
fot. Grzegorz Mehring/gdansk.pl

 

Mieszkał w Sopocie, a czy miał w Gdańsku swoje ulubione miejsca?

- Po “Popiele i diamencie” Zbyszek Cybulski zamieszkał z żoną w Bramie Straganiarskiej. Dostał to maleńkie mieszkanko z widokiem na Motławę w uznaniu zasług dla młodego aktora. Mieszkali tam blisko dwa lata, przy czym Elżbieta uważała to miejsce za wyjątkowo ponure [śmiech]. Bo Gdańsk był w tym czasie jeszcze częściowo zrujnowany, aż strach było tamtędy chodzić - na nieoświetlonych ulicach wciąż leżały gruzy. 

 

W Gdańsku będzie jeździł tramwaj imienia Zbigniewa Cybulskiego. Już dziś wyruszył na tory

 

Całkiem niedawno, już po wydaniu książki, dotarłaś do (uznanych za zaginione) dokumentów, które dotyczyły jego śmierci. Zginął próbując wskoczyć do pociągu, ale ludzie dopisywali tragedii różne scenariusze. Mówiono nawet o samobójstwie.

- Do tej pory opierałam się na relacjach świadków śmierci Cybulskiego, ale wiadomo, że pamięć bywa ulotna. Miałam też wrażenie, nie tylko zresztą ja, że z biegiem lat przybywa osób, które były świadkami wypadku, albo towarzyszyły mu podczas ostatniej nocy… [uśmiech] Dlatego odnalezione dokumenty (osiemdziesiąt kilka stron) są takie ważne - to jedyna zachowana dokumentacja z wydarzenia. Dokumenty prokuratury ze śledztwa zniszczono w latach 70. Przez lata myślałam, że również tę teczkę zniszczono. Tak powiedzieli mi kolejarze, m. in. dróżniczka obecna przy wypadku. Okazało się jednak, że dyrekcja kolei we Wrocławiu uznając, że materiały są cenne ze względu na postać Cybulskiego, kilka lat temu przekazała je do archiwum państwowego. W ten sposób ocalały. Nikt o tym nie wiedział i nikt ich przede mną nie przeczytał.  

 

Czego dotyczą te informacje? I czy rozwiewają tajemnicę?

- Dokumenty mówią o tym, kto był świadkiem wypadku, czy był tłum ludzi na peronie, czy Cybulski był pijany. Wiele osób po latach twierdziło na przykład, że aktor skoczył po piwo zanim zaczął gonić pociąg. Jeden z jego żyjących jeszcze przyjaciół - Alfred Andrys - powiedział mi, że Zbyszek wtedy nie pił. Mieli podobno taką umowę, że jeśli była jakaś impreza, to zawsze jeden z nich był trzeźwy. Jako argument przytaczał, że tej nocy Cybulski miał życiową rozmową z ówczesną partnerką - myślał o rozwodzie z żoną, chciał rozpocząć nowe życie, a będąc pijanym takich głębokich rozmów nie mógłby prowadzić. Andrys, również świadek wypadku, utrzymywał tę wersję przez lata, ale... dokumenty mówią coś innego. Chociaż pozostaje zagadką, dlaczego prokuratura wysłała kolejarzom informację o zawartości alkoholu we krwi aktora dopiero po roku. Na to pytanie już nie znalazłam odpowiedzi.

 

Dziś jeden z gdańskich tramwajów zyskał imię Zbigniewa Cybulskiego, nieco już zapomnianego w Gdańsku...  

- W Trójmieście jest kilka miejsc upamiętniających aktora - tablica na budynku przy ulicy Straganiarskiej, z błędem [śmiech], druga przy teatrze w Sopocie. Jedna z ulic w Gdańsku również nosi jego imię, ale niewielka. Cybulski całe życie podróżował między miastami, teatrami, kinami, salami spotkań itd. Myślę że ten tramwaj spodobałby mu się.     



    

TV

Święty Mikołaj przyjechał do Świbna