Dyrekcja Stoczni Gdańskiej to najstarszy stoczniowy zabytek. Wybudowany został w 1871 roku i choć wyróżnić można kilka etapów budowy i rozbudowy tego obiektu (lata 1878, 1896, 1902, po II wojnie światowej) nigdy wcześniej nie przeszedł gruntownego remontu. Właśnie przez budowę w różnych okresach i technologiach przestrzenie tego budynku są zróżnicowane, co widać na przykład po oknach, wysokościach kondygnacji czy kolorach cegieł.
Dzięki realizacji trudnej i wymagającej inwestycji, 7 tysięcy mkw. odzyskało blask (5,5 tys. mkw. to powierzchnia użytkowa).
- Dziś świętujemy kamień milowy w ewolucji tego terenu - mówi Rikkert Leeman - prezes spółki Alides, współwłaściciela Stoczni Cesarskiej. - Po raz pierwszy od ponad 20 lat, w tym miejscu ponownie zainwestowano w zabytkowe obiekty. Budynek Dyrekcji jest pierwszym, w pełni wyremontowanym, komercyjnym budynkiem na terenie dawnej Stoczni Gdańskiej i to pierwszy krok ku realizacji naszej wizji. We współpracy ze wszystkimi interesariuszami chcemy przywrócić temu terenowi dynamikę i powstrzymać dalszą degradację.
Przy wejściu do czterokondygnacyjnego budynku, po lewej stronie, znajduje się winda dla osób niepełnosprawnych. Nie jest widoczna, ponieważ ukryta jest pod powierzchnią ziemi. Wysuwa się wtedy, gdy jest potrzeba jej użycia. Warto dodać, że to jedyna tego typu winda w Polsce, sprowadzona została z Anglii.
Po wejściu do obiektu, w korytarzu, znajduje się nowoczesny system kontroli dostępu oraz maszyna, która automatycznie mierzy temperaturę i posiada (również automatyczny) dozownik z płynem odkażającym ręce. Po minięciu korytarza wchodzi się do lobby. Znajdują się tam m.in. historyczne drzwi, które zostały zdemontowane, odrestaurowane i przeniesione właśnie do tej przestrzeni z innej części budynku. Na parterze znajduje się też przestrzeń przeznaczona pod kafeterię, sala konferencyjna, aneksy kuchenne oraz sala balowo-eventowa. Uwagę szczególnie przykuwa tu posadzka, którą częściowo udało się zachować w oryginalnej formie i przede wszystkim kolumny, których ostateczny wygląd długo stał pod znakiem zapytania. Wszystko dlatego, że kolumny miały 18 warstw różnych farb, a oryginalnie pokrywały je złocenia. Po ich oczyszczeniu uznano, że nie zostaną przemalowane. Złocenia gdzieniegdzie nadal są widoczne.
Jak zapewnia Paulina Lehmann z Roark Studio, które odpowiadało za projekt renowacji inwestycji, z zapisu prac konserwatorskich niezbędnych do wykonania w tym budynku powstała gruba księga. Reprezentantka biura projektowego obiekt ten nazwała budynkiem niespodzianką.
- Staraliśmy się pozostawić wszystkie możliwe do zachowania, zabytkowe elementy - wyjaśnia Paulina Lehmann. - Odkrywając przestrzenie, prowadząc prace wyburzeniowe albo po prostu sprzątając, znajdowaliśmy też wiele elementów, których nie udało się zachować. To na przykład malunki w strefach artystów, którzy tutaj stacjonowali w jednym ze skrzydeł budynku. Musieliśmy naprawić tynki i przemalować ściany, ale staraliśmy się udokumentować wszystko, czego nie udało się wyeksponować. Udało się natomiast wkomponować szafę aktową z oryginalnym oznakowaniem, którą umieściliśmy na trzecim piętrze. Znaleźliśmy też na poddaszu stare księgi rachunkowe pisane ołówkiem.
Od parteru do drugiego piętra znajdują się wysokie kondygnacje z łukowymi oknami. Trzecia i czwarta kondygnacja jest strefą coworkingową. Zaprojektowano tu współdzielone sale konferencyjne oraz strefę wypoczynkową z jadalnią.
- Renowacji podlegała cała elewacja budynku, to około 160 tysięcy cegieł, które pochodziły z czterech cegielni. Wyremontowano 330 okien z różnych okresów historycznych. Około 50 okien jest odrestaurowanych. Nawet ja mam problem, by rozpoznać, które okna są nowe, a które odrestaurowane - mówi Przemysław Kobza z firmy TPS Reapolis realizującej prace inwestycyjne.
W obiekcie znajduje się 158 par drzwi. Część z nich udało się odrestaurować, a te których nie udało się odnowić, zostały wykorzystane jako wzorzec do stworzenia prototypu drzwi historyzowanych. Pojawiają się one na trzecim piętrze budynku - mimo tego, że piętro to ma charakter nowoczesnego poddasza.
- Naszym założeniem było wyłuskanie możliwie oryginalnej kolorystyki - dodaje Paulina Lehmann. - Było tu tak wiele nawarstwień, jeśli chodzi o wtórne malowanie, że ciężko było odnaleźć wartościową tkankę, do której chcielibyśmy nawiązać. Część kolorów wskazana była w zaleceniach prac konserwatorskich.
Znaczną część oryginalnych parkietów udało się odzyskać. Tam, gdzie nie było to możliwe, położono podłogę imitującą historyczny parkiet lub wykładzinę, która wpasowała się w kolorystykę wnętrza budynku.
- Kolorystyka jest na tyle monochromatyczna, by pozwolić przyszłym najemcom decydować w jakiej przestrzeni chcieliby funkcjonować. Oprócz tego, że mają tło w postaci kontekstu historycznego, mają nienarzucającą się kolorystykę (red. dużo bieli, szarości i drewna) - dodaje projektantka.
Warto dodać, że budynek posiada różnorodne przestrzenie biurowe zarówno dla większych, jak i mniejszych najemców. Nie wszystkie pomieszczenia są wykończone, ponieważ o ich końcowym wyglądzie będzie mógł zdecydować docelowy najemca. Na trzecim piętrze powstały przestrzenie, które przeznaczone będą dla osób, które chciałby wynajmować biurka na godziny.
Sale konferencyjne w wersji mini, czyli takie, które pomieszczą dwie lub trzy osoby oraz znacznie większe, funkcjonować będą na zasadzie systemu rezerwacji.
Jak informuje Przemysław Kobza - ogromnym wyzwaniem było dopasowanie budynku do aktualnych norm biurowych, budowlanych, pożarowych i jednoczesne zachowanie historycznej struktury obiektu.
- Mowa tu na przykład o historycznych drzwiach, które powinny mieć kontrolę dostępu, nie mogliśmy wiercić w skrzydle drzwiowym. W zawiązku z tym szukaliśmy takich systemów, które umożliwiają pracę radiową. Wyzwaniem było też powstanie windy wewnątrz budynku - wyjaśnia Przemysław Kobza.
Więcej o przebiegu prac remontowych w artykule: Rewitalizacja budynku Dyrekcji Stoczni Gdańskiej: zobacz, jak zabytek odzyskuje świetność