System ILS (Instrument Landing System) jest radiowym systemem nawigacyjnym, który wspomaga lądowanie samolotu przy ograniczonej widoczności. Dotychczas w Porcie Lotniczym im. Lecha Wałęsy funkcjonował system ILS kategorii pierwszej. Żeby móc wylądować, pilot potrzebował, by minimalna widzialność na drodze lądowania wynosiła 550 metrów. Teraz, gdy wprowadzono kategorię drugą ILS, wystarczy mu widzialność 300 metrów.
Takimi parametrami w Polsce mogą się pochwalić jeszcze tylko dwa lotniska warszawskie - na Okęciu i w Modlinie.
Rozpruli pasy
- Sam system radiowy pozostaje bez zmian. Najważniejsza zmiana to wprowadzenie oświetlenia środkowej osi pasów, które uzupełniło funkcjonujące dotąd światła boczne. Oświetliliśmy także drogi kołowania - tłumaczy Michał Dargacz, rzecznik prasowy Portu Lotniczego Gdańsk. - Pilot podchodząc do lądowania widzi teraz linie świetlne wyznaczające krawędzie drogi oraz dodatkowego “zajączka”, czyli naprowadzające go zapalające się i gasnące lampki, które tworzą przelatujący przez cały czas punkt świetlny.
Żeby móc oświetlić środkową część dróg startowych (czyli pasów) trzeba było je wszystkie “rozpruć”. Przy okazji pasy zostały wyrównane, mają też nową nawierzchnię. W związku z potrzebą dodatkowego oświetlenia, udoskonalenia wymagała również lotniskowa elektryka. Obecnie wszystkie lampy świecące na płycie lotniska to lampy LED – najbardziej energooszczędny i trwały rodzaj oświetlenia.
To się opłaca
Prace związane z polepszeniem warunków lądowania na gdańskim lotnisku kosztowały łącznie 70 mln złotych - z tego 40 proc. sfinansowano z funduszy Unii Europejskiej.
Podniesienie kategorii było warte tych kosztów. Z reguły nasze problemy pogodowe, skutkujące wielogodzinnymi zaburzeniami w pracy lotniska, dotyczyły właśnie przedziału słabej widzialności na poziomie między 550 a 300 metrami - wyjaśnia Michał Dargacz. - Mgły w Rębiechowie bardzo rzadko występują poniżej poziomu 300 metrów, a jeżeli już to przez maksymalnie półtorej godziny.
Patrząc na roczne statystyki startów i lądowań na lotnisku w Rębiechowie, zaledwie jeden procent operacji trzeba było odwołać ze względu na mgły unoszące się na wysokości powyżej 300 m. W ciągu roku zdarzyły się zaledwie dwa – trzy dni, kiedy port był sparaliżowany przez kilkanaście godzin. Wydaje się, że to niewiele, ale jak przekonuje Michał Dargacz, lotnisko zyska naprawdę dużo.
Dzięki kategorii drugiej ILS nie będziemy już właściwie musieli przekierowywać samolotów do Bydgoszczy czy Poznania – podkreśla. - Niemożność lądowania w porcie docelowym to duży problem zarówno dla pasażerów, którym znacznie wydłuża się podróż, jaki i dla przewoźnika płacącego za transport powrotny do Gdańska. Teraz wystarczy, że pilot opóźni lądowanie lub start o godzinę, do czasu opadnięcia niskich mgieł. Jest zatem duża szansa, że loty w Rębiechowie nie będą odwoływane w ogóle lub zaledwie w skali promila na rok - tak rzadko mamy do czynienia z całkowitym brakiem widoczności, przy którym po prostu nie da się wylądować.
Kto wie dokąd?
Warto pamiętać, że lotnisko za każdym razem musiało nadrabiać reperkusje wielogodzinnego paraliżu. Jeżeli przez pół dnia nie odbywały się żadne loty, operacje w kolejnym dniu dublowały się.
Na podniesieniu kategoryzacji gdańskiego lotniska pośrednio skorzystają także pasażerowie. Im wyższą kategorią ILS może się pochwalić port lotniczy, tym atrakcyjniejszym jest partnerem dla linii lotniczych. Można się zatem spodziewać kolejnych przewoźników i nowych kierunków podróży.
Nowa infrastruktura w Porcie Lotniczym Gdańsk nieoficjalnie funkcjonuje już od kilku miesięcy. W tym czasie została sprawdzona i „oblatana” przez pilotów Urzędu Lotnictwa Cywilnego i Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej. Oficjalnie certyfikat kategorii drugiej ILS wchodzi w życie z dniem 12 listopada 2015 roku.