Chodzi o odcinek między ul. Gościnną i Sandomierską. To fragment drogi wylotowej z Gdańska do Pruszcza Gdańskiego i Tczewa. Kto tamtędy często jeździ - klnie w żywy kamień, nawierzchnia bowiem jest w tak złym stanie, że można uszkodzić zawieszenie samochodu.
- Dziury, ubytki, pofalowanie jezdni, dosłownie „góry i pagóry” - mówi Tadeusz Andrzejewski z Pruszcza Gd., który codziennie dojeżdża do pracy we Wrzeszczu.
Według ekspertyzy specjalistów od drogownictwa, stan nawierzchni jest wynikiem działania kilku czynników. Pierwszy to przede wszystkim idące w setki tysięcy przejazdy dużych samochodów: tirów i autobusów. Swoje zrobiła też wielka powódź z 2001 r., gdy Trakt św. Wojciecha został podmyty przez wodę.
Droga ma w sumie cztery pasy, po dwa w obu kierunkach - każdy o szerokości 3,5 m. We wtorek od godz. 9 rano zamknięte będą dwa pasy w kierunku Gdańska. Cały ruch przejmą dwa pasy w kierunku Pruszcza Gdańskiego.
- Po jednym pasie jezdni na oba kierunki - tłumaczy Agnieszka Zakrzacka z Dyrekcji Rozbudowy Miasta Gdańska. - Po zakończeniu remontu jednej strony drogi, ruch będzie się odbywał na tej samej zasadzie na nowej nawierzchni. Wówczas ekipy budowlane zajmą się pasami w kierunku Pruszcza Gdańskiego.
Co to oznacza dla kierowców? Zdaniem specjalistów - utrudnienia, choć nie tak duże, jak mogłoby się wydawać, większość bowiem trasy między Pruszczem Gd. a Orunią i tak jest wąska, ma po jednym pasie w obu kierunkach.
Dobre wiadomości są dwie. Po pierwsze: nowa nawierzchnia pozwoli szybko zapomnieć o fatalnym stanie asfaltu z ostatnich lat, przy okazji przebudowane zostaną chodniki. Po drugie: tempo robót będzie błyskawiczne. Remont jednego kierunku ma potrwać sześć tygodni, remont drugiego - tyle samo.
- Oczywiście pod warunkiem, że nie zdarzy się jakiś kataklizm pogodowy - podkreśla Włodzimierz Bartosiewicz, dyrektor naczelny DRMG. - Firma, która zrealizuje prace na Trakcie św. Wojciecha, jest sprawdzona. Już nie raz pokazała, że potrafi dotrzymać warunków kontraktu.
![]() Remont Traktu św. Wojciecha
Grzegorz Mehring
Dziury, ubytki, „góry i pagóry” - jak mówi pruszczanin Tadeusz Andrzejewski dojeżdżający do pracy we Wrzeszczu - wkrótce mają zniknąć. Fot. Grzegorz Mehring |