Briefing przed rozprawą
Tuż przed rozpoczęciem ostatniej rozprawy, przed gmachem Sądu Okręgowego, odbył się briefing z udziałem posła Piotra Adamowicza (brata zamordowanego) i prezydent Gdańska Aleksandry Dulkiewicz.
Aleksandra Dulkiewicz przypomniała, że minęły ponad cztery lata od tragicznej śmierci prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza.
Nic nie przywróci panu prezydentowi życia. Nie będzie z nami stał na tych schodach sądu, kiedy trzeba bronić najważniejszych wartości. Tak, jak wtedy, gdy 13 stycznia 2019 r. stał z aktywistami na tych schodach w obronie konstytucji i praworządności. Popatrzmy sami, jak wygląda dziś nasza ojczyzna. Czy jest rzeczywiście lepsza? Czy wyciągnęliśmy wnioski z tego, że słowo może zabijać? Niestety ostatnie wydarzenia pokazują, że jest wręcz coraz gorzej.
I powiem szczerze: bardzo boję się tej najbliższej kampanii wyborczej. Bardzo boję się kolejnego podzielenia wspólnoty gdańszczan, Pomorzan, Polaków. Podzielenia tej wspólnoty tylko dla zysku politycznego.
Jakiej kary domaga się prokuratura?
- Działanie Stefana W. cechowało się wyjątkową brutalnością i drastycznością. Czyn popełniony przez oskarżonego zasługuje na szczególne potępienie. Motyw, jakim kierował się oskarżony, była chęć zemsty, za niesłuszne skazanie, w jego opinii, za poprzednie przestępstwo. Ograniczona poczytalność nie wyłącza winy sprawcy. Oskarżony nie zasługuje na dobrodziejstwo nadzwyczajnego złagodzenia kary.
- mówiła prokurator.
Mowa końcowa Magdaleny Adamowicz
To była 26. i ostatnia rozprawa w procesie. Do sali rozpraw po raz pierwszy zdecydowała się przyjść żona zamordowanego prezydenta Gdańska, Magdalena Adamowicz, która wcześniej unikała udziału w rozprawach z powodu stresu związanego z tragedią rodziny.
- Po raz pierwszy stoję naprzeciwko człowieka, który zamordował mojego męża Pawła Adamowicza, zamordował ojca naszych córek, Antoniny i Teresy. Stoję dziś, napawa mnie to olbrzymim lękiem i przepełnia niewypowiedzianym bólem. Ale muszę tu dziś stać, żeby żądać sprawiedliwości.
- I chcę, żeby wszyscy wiedzieli, że nie byłoby mnie dziś tutaj, gdyby człowiek, który zamordował mojego męża okazał chociaż cień skruchy, gdyby przeprosił za dokonaną zbrodnię i poddał się skutecznie karze. Najgorszy jest brak skruchy: buta i bezczelność mordercy. Przez brak skruchy sprawca zasługuje na najsurowszą karę.Czy oskarżony jest winny zamordowania mojego męża? Tak, ponieważ oskarżony w sposób zaplanowany, przemyślany bardzo sprytnie i konsekwentnie zrealizował swój plan zabicia Pawła. Adamowicza. Zrobił to specjalnie kupionym nożem, który potem wbija w serce, klatkę piersiową i brzuch mojego męża. Każdy z tych ciosów jest ciosem śmiertelnym. Filarem planu oskarżonego jest próba przekonania sądu i przede wszystkim opinii publicznej do rzekomej niepoczytalności.Czy oskarżony wiedział, że zamordował mojego męża. Czy wiedział, dlaczego to zrobił? Wiedział doskonale i był w pełni świadomy swojego czynu. Bez amoku, bez szarpania się, bez zbędnych ruchów, bez ucieczki realizuje plan zbrodni z zimną krwią co do joty, gestu i słowa. I dlatego musi go spotkać sprawiedliwa i surowa kara. Brak skruchy u mordercy rozszarpuje na nowo nasze rany. Brak skruchy u mordercy nie pozwala nam zakończyć żałoby. Brak skruchy u mordercy woła o pomstę do nieba.
Powtarzam: nie czuję nienawiści do mordercy
Magdalena Adamowicz w przejmujących słowach mówiła też o bliskich relacjach i miłości, jaką darzył prezydent Gdańska swoje córki.
- Paweł uczył Tereski pacierza, ale nie było go już, gdy po raz pierwszy przyjmowała komunię świętą. Jak nasza starsza córka zaczęła naukę w liceum, to Paweł, jak wygrał wybory, szepnął mi do ucha: "Kochana zatańczę z Tunią na studniówce poloneza”. I nie zatańczy. Ukochany ojciec nie zaprowadzi do ołtarza swoich córek. Jego ciepło i czułość wobec córek były niezwykłe. Paweł już ani mnie, ani Antoni, ani Tereski nie przytuli i nie pogłaska. Ale najważniejsze, że nie złapie nas silnie za rękę. A miał bardzo silną rękę, która dawała nam poczucie bezpieczeństwa. Zamordowanie Pawła zrujnowało nasz świat, naszą radość życia. Wywołało głęboką depresję, traumę i poczucie strachu. Nie potrafię wyrazić słowami tego, co wtedy przeżywałyśmy i co do dziś przeżywamy.Powtarzałam to wielokrotnie, powtórzę i dzisiaj: ja, Magdalena Adamowicz, żona Pawła Adamowicza, nie czuję nienawiści do człowieka, który zabił mojego męża.Nadzieja na sprawiedliwy wyrok była i wciąż jest tym, co przed nienawiścią mnie chroniło. Proszę ja, proszą moje córki. Nadzieja na sprawiedliwość to krucha tratwa, na której trzymamy się razem od zabójstwa Pawła. Proszę, nie rozbijajcie jej.
Morderstwa nie byłoby bez nienawiści mediów
Mowa końcowa Piotra Adamowicza
- Przez niemal 20 lat goszcząc w tym sądzie nigdy, nawet przez chwilę, nie naszła mnie myśl, że kiedyś stanę na tej sali jako oskarżyciel posiłkowy w procesie dotyczącym zbrodni zabójstwa, którego ofiarą stanie się mój brat.
Publiczna egzekucja nakręcona przez hejt mediów
- Ze względu na takie okoliczności jak: żądza zemsty, planowanie, wybór terminu, czyli finału WOŚP z udziałem tysięcy ludzi, wybór miejsc w postaci sceny z włączonymi kamerami telewizyjnymi, sposób zadania śmiertelnych ciosów, wygłoszenie swoistego manifestu politycznego, wzniesione w geście triumfu ręce, mamy do czynienia z publiczną egzekucją.Należy wyraźnie podkreślić, że ten mord poprzedziła fala hejtu w wykonaniu tzw. mediów publicznych oraz mediów prywatnych finansowanych przez spółki Skarbu Państwa i agendy państwowe.To zamordowanie Pawła zwłaszcza przez TVP wiele osób poddało druzgocącej krytyce. W odpowiedzi TVP wytoczyła szereg procesów cywilnych i żadnego z nich nie wygrała.Niestety, mowa nienawiści płynie nadal, czego najświeższym, tragicznym przykładem jest tragedia młodego człowieka ze Szczecina.
Olbrzymia tragedia dla rodziców i bliskich
- Proszę sobie wyobrazić 85-letnią matkę i 91-letniego, poruszającego się o kulach, ojca, którzy przyjeżdżają do kliniki, żeby zobaczyć syna. Widzą go podpiętego do rurek, migoczącej aparatury medycznej, pokrytego bandażami, przez które przecieka krew. I dowiadują, że przyjechali nie tylko po to, żeby go zobaczyć, ale przede wszystkim po to, żeby się z nim pożegnać, bo już nie ma żadnych szans na uratowanie życia. Ja nie umiem opisać tego, co wtedy czuli rodzice. Na skutek tego wstrząsu uaktywniły się dawne schorzenia. Matka jest wciąż pod opieką specjalistów, ojciec zmarł nie doczekawszy sprawiedliwości. Trauma w zasadzie nie ustała, bo co pewien czas powracają tragiczne obrazy z 13 i 14 stycznia 2019 roku. Proces, który się kończy będzie zakończeniem tylko pewnego etapu
- Podobnie składania wyjaśnień odmówiła najbliższa rodzina. Ma do tego pełne prawo. Zauważyć jednak należy, że odmawiając wyjaśnień w sądzie jeden z członków najbliższej rodziny oskarżonego (matka Stefana W. - przyp. red.) wybrał drogę komunikowania za pośrednictwem zaprzyjaźnionego portalu, przedstawiając w formie oświadczeń i listów, narrację o chorobie Stefana W. Co należy rozumieć jako próbę wpływania na opinię publiczną, także na sąd.
Jakie są warunki wybaczenia mordercy?
- Obezwładniony po zamachu powiedział: “celowałem prosto w serce, żeby z... ć tę świnię, która zmarnowała mi życie”. Po pierwszej, korzystnej dla niego opinii biegłych psychiatrów był przekonany, że zamiast trafić do zakładu karnego pojedzie do szpitala psychiatrycznego w Starogardzie Gdańskim i za 2-3 lata go zwolnią. I jeszcze w psychiatryku napisze książkę i na niej zarobi.Skąd Stefan W. czerpie wiedzę o Polsce i świecie? Jak podkreśla: codziennie ogląda Panoramę Gdańską w TVP, a TVN to dla niego “lewackie ścierwo”.
- Żyjemy w cywilizacyjno-kulturowym kręgu chrześcijańskim. Warunki do przebaczenia są powszechnie znane: przyznanie się do winy, pełne wyjawienie okoliczności, szczery żal, obietnica poprawy i zadośćuczynienie. Żadnego z tych warunków Stefan W. nie spełnił i nie spełnia.
Co powiedzieli pełnomocnicy rodziny Adamowiczów?
- Atak nie był przypadkowy. Wybrał sobie odpowiedni moment. Wykonał cztery pchnięcia nożem, wygłosił manifest i podkreślił, że ofiara nie żyje. Miał pełną świadomość tego, co zrobił.Jak podkreślają biegli psychiatrzy z jednego z zespołów badających Stefana W. oskarżony dokonał aktu przemocy, który w literaturze definiuje się jako indywidualny terroryzm. Atak był wymierzony w osobę publiczną, a główne motywacje to potrzeba nagłośnienia swojej sprawy w związku z napadami na placówki bankowe.Nie można też stracić z pola widzenia, że - jak określają biegli - Stefan W. wykazuje bardzo wysoki poziom ryzyka ponowienia ataku przeciwko życiu i zdrowiu innych osób.
Mowę końcową wygłosił też b. minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski, będący w procesie pełnomocnikiem Magdaleny Adamowicz.
- Mamy do czynienia ze zbrodnią szczególnie poruszającą. Dokonana publicznie, na oczach ludzi, rodzin z dziećmi. Zbrodnia, którą oglądały miliony telewidzów. Sam wtedy oglądałem to zdarzenie i byłem w olbrzymim szoku. Zbrodnia popełniona bez żadnego powodu. Popełniona na dobrym człowieku, szanowanym, lubianym. Bez żadnej kłótni i sporu między sprawcą i ofiarą.W dodatku zbrodnia, która została popełniona w związku z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy. Wydarzeniem wyjątkowym, w którym uczestniczą Polacy ze wszystkich stron sceny politycznej. Jest to to wydarzenie dobroczynne i charytatywne, które jednoczy i pokazuje, że można być ponad podziałami. Co silnie kontrastuje z czynem Stefana W. Akurat dobro i zło spotkało się na jednej scenie.
“Mówił, że Platforma Obywatelska zmarnowała mu życie”. Proces zabójcy prezydenta Gdańska
O co wniósł obrońca oskarżonego?
Obrońca oskarżonego Marcin Kminkowski powiedział, że z atencją wysłuchał mów końcowych ze strony prokuratora, pełnomocników oskarżycieli posiłkowych oraz Magdaleny Adamowicz i Piotra Adamowicza. Zaapelował jednocześnie do sądu, aby ten przy wymierzaniu wyroku nie kierował się emocjami.
Adwokat wniósł o umorzenie postępowania ze względu na niepoczytalność sprawcy, którą wykazała pierwsza opinia biegłych psychiatrów z Krakowa - lub wymierzenie kary 15 lat więzienia, na podstawie kolejnych opinii psychiatrów, które mówią, że Stefan W. miał ograniczoną poczytalność - co umożliwia nadzwyczajne złagodzenie kary.
Co powiedział w ostatnim słowie morderca?
W mowie końcowej po raz pierwszy w procesie w dłuższy sposób wypowiedział się Stefan W., który przez dużą część poniedziałkowej rozprawy był uśmiechnięty. Na poprzednich rozprawach oskarżony zachowywał się z reguły milcząco.
- Prokuratura nie zebrała żadnych dowodów. Ja się do tego nie przyznaję. Bóg mi świadkiem, to nie moja wina. Bez dowodów nie można nikogo skazać. Prokuratura nie zdobyła żadnych dowodów na moją niepoczytalność, gdzie jestem w pełni poczytalny, najbardziej poczytalny w Gdańsku. Bo nigdy w życiu nie ćpałem, ani nie piłem alkoholu.
Winny jest Zbigniew Ziobro, bo tę panią Agnieszkę Nickel-Rogowską do wszystkiego zmusza. Wymusił na niej mowy końcowe. Niech się tym zajmą jakieś służby. Ta kobieta jest do wszystkiego zmuszana, ja wiem o tym, bo mam duże znajomości w więzieniu. Nadal nie wiecie, kto zabił Adamowicza, a Adamowicz się z was śmieje. Wstyd, po prostu wstyd.
Wyrok w sprawie ma zostać ogłoszony w czwartek, 16 marca.
HISTORIA PROCESU ZABÓJCY PAWŁA ADAMOWICZA
Śmierć prezydenta Adamowicza - wyrok po ponad czterech latach
Pierwsza rozprawa odbyła się 28 marca ub. roku. Do przesłuchania było 450 świadków, co zapowiadało, że proces może potrwać dwa, a nawet trzy lata. Jednak zdecydowana większość świadków - głównie organizatorzy i uczestnicy tragicznego gdańskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy z 13 stycznia 2019 roku - w śledztwie mówiła to samo, co pozwoliło na ograniczenie kręgu bezpośrednio składających zeznania przed sądem do kluczowych kilkudziesięciu osób. Praca sądu była sprawnie zorganizowana, w miesiącu odbywały się dwie do trzech rozpraw. Dzięki temu wyrok może zapaść jeszcze w marcu 2023 roku, ponad cztery lata od zamachu i tragicznej śmierci prezydenta Pawła Adamowicza.
Oskarżony o zabójstwo prezydenta Pawła Adamowicza Stefan W. przez cały czas konsekwentnie odmawiał składania wyjaśnień. Wszystko, co wiemy o okolicznościach zbrodni z jego słów, pochodzi z akt śledztwa, które odczytano w sali rozpraw.
Proces mordercy prezydenta Pawła Adamowicza. Sprawca chce nowego badania przez psychiatrów
Na ile chory jest oskarżony w procesie?
Podczas procesu Stefan W. zachowywał się na ogół jak osoba milcząca i nieobecna. Jednak nie zawsze tak było. Zdarzyło mu się wykrzykiwać “Allah Akbar!”, raz niespodziewanie doskoczył do pilnującego go policjanta i zerwał mu z munduru naramiennik.
Takie zachowania dla obrony Stefana W., a także niektórych mediów sympatyzujących z rządzącym obozem prawicy, stały się dodatkową podstawą do twierdzeń, że ten proces w ogóle nie powinien mieć miejsca, ponieważ oskarżony jest osobą ciężko chorą psychicznie. Jednak powołani przez sąd biegli potwierdzili to, co już podczas śledztwa ustalił zespół czołowych ekspertów od psychiatrii i psychologii: w chwili zamachu Stefan W. miał ograniczoną poczytalność, co oznacza, że może zasiąść w sądzie na ławie oskarżonych i zostać skazanym.
Proces Stefana W. "Stan prezydenta w chwili przyjazdu do szpitala był krytyczny"
Czy zbrodnia miała podłoże polityczne?
Odczytane przez sąd protokoły z wyjaśnień składanych w śledztwie mówią wiele o światopoglądzie i konstrukcji psychicznej Stefana W.
W dniu śmierci prezydenta Gdańska - 14 stycznia 2019 roku - sprawca mówił o swoim wcześniejszym pobycie w więzieniu, gdy był skazany za napady rabunkowe:
“Klawisze kazali mi głosować na Platformę, ale ja głosowałem na PiS, na Andrzeja Dudę. Na Kurkowej (w areszcie śledczym - przyp. red.) śmiali się ze mnie, odgrażałem się, że jak wyjdę to zrobię zamach w Galerii Bałtyckiej”.
"3-4 procent szans na przeżycie". Zeznania lekarki na procesie ws. zabójstwa prezydenta Gdańska
Podczas innego przesłuchania mówił, że miał spotkać się w Warszawie z ludźmi, którzy przekazali mu instrukcję, jak dokonać tej zbrodni. Jednak, gdy prokurator dopytywał o szczegóły, padła odpowiedź, że “to tajemnica".
Stefan W. pytany był w śledztwie, czy zbrodnia miała podłoże polityczne. Odpowiedział wówczas: - Tak, ale nie będę odpowiadał na pytanie w jaki sposób. Chciałem zabijać na zlecenie, za pieniądze".
W rozmowie ze śledczymi podkreślał, że nie chce być sądzony w Gdańsku, bo “wszyscy - policjanci, prokuratorzy, sędziowie, lekarze", są po stronie Platformy Obywatelskiej.
Wyznał też: "Całe życie interesowałem się polityką. Mam nadzieję, że Zbigniew Ziobro zrobi w Gdańsku porządek". Dodał, że chciałby, aby Jarosław Kaczyński był dyktatorem Polski.
Napastnik wiedział, jak zadać śmierć
Według jednego z osadzonych w areszcie śledczym, który widywał oskarżonego, już po przeprowadzeniu przez niego zamachu, Stefan W miał mówić, że początkowo planował zamach “w stylu” masowej zbrodni popełnionej przez norweskiego terrorystę Andersa Breivika na wyspie Utøya. Jednak ostatecznie zdecydował się zabić polityka, którego “nikt nie będzie żałował”.
Do ataku na prezydenta Gdańska Stefan W. przygotował się solidnie. Zdaniem chirurga, który operował Pawła Adamowicza po zamachu, napastnik wiedział, jak zadać śmiertelny cios.
Jeśli zapadnie wyrok skazujący, to jaki?
W myśl dwóch opinii biegłych psychiatrów z 2020 i 2021 r., według których poczytalność oskarżonego w momencie ataku nożem była ograniczona, sąd może zastosować maksymalne złagodzenie kary, poniżej dolnego wymiaru kary. Stefanowi W. grozi dziś wyrok od 12 lat do dożywotniego więzienia. W takiej sytuacji, sąd w przypadku maksymalnego złagodzenia kary mógłby przykładowo skazać mordercę Pawła Adamowicza na 10 lat więzienia.
- Maksymalne złagodzenie kary to jednak dla sądu jedynie możliwość. W żadnym wypadku nie jest to obligatoryjne. To cały czas oznacza, że sąd może ogłosić w przypadku Stefana W. najwyższy wymiar kary tj. dożywotnie pozbawienie wolności - tłumaczy adwokat Jerzy Glanc.
Więcej artykułów dotyczących procesu zabójcy prezydenta Adamowicza