Po ponad sześciu miesiącach spektakl „Beton” Teatru Miniatura w reżyserii Michała Derlatki doczekał się drugiej premiery - tym razem stacjonarnej. Fikcyjna opowieść o twórcy słynnego gdańskiego falowca na Przymorzu, na podstawie powieści Moniki Milewskiej „Latawiec z betonu”, która zdobyła Pomorską Nagrodę Literacką „Wiatr od morza”, w listopadzie ubiegłego roku została zaprezentowana online, na YouTubie teatru. Twórcy wykroczyli znacznie poza realizację zapisu przedstawienia - udało im się stworzyć ciekawy w formie, niezależny film, z brawurową rolą (a właściwie rolami) Wojciecha Stachury, który wciela się w kilkanaście postaci - m.in. inżyniera, mieszkańców bloku, córkę czy milicjantów.
Atutami produkcji są przede wszystkim ciekawy montaż i zdjęcia - na uwagę zasługują szczególnie czarne-białe sceny retrospektywne, oraz muzyka, za którą odpowiadają bracia Michał i Mateusz Sarapata. Sfilmowana historia dostarcza także oglądającym całego wachlarza emocji - nie brakuje humoru, ale i smutku okraszonego melancholią, towarzyszymy również bohaterowi w chwilach, gdy ogarnia go zwątpienie, ale i złość czy frustracja wynikające z bycia niedocenionym i uwikłanym w system. Wartka akcja pełna wzlotów i upadków inżyniera wzbogacona jest o ciekawy sposób snucia tej wielowątkowej opowieści przez aktora, grającego w żywym oraz lalkowym planie. Całości dopełniają głosy z offu trójki aktorów Teatru Miniatura: Edyty Janusz-Ehrlich, Piotra Srebrowskiego i Zofii Bartoś, dopracowana scenografia według koncepcji Wojciecha Stachury, oraz wizualizacje i animacje przygotowane przez Sebastiana Łukaszuka.
To wszystko sprawia, że premiera „Betonu” online była najważniejszym „wirtualnym” wydarzeniem teatralnym minionego roku, który obfitował w różnego rodzaju propozycje w internecie, jednak żadna nie mogła pochwalić się taką jakością, pomysłem i realizacją. Sam spektakl, o którym wiadomo było, że miał trafić do stałego repertuaru już po ponownym otwarciu teatrów po lockdownie, zapowiadał się na najlepszą premierę Teatru Miniatura na przestrzeni kilku lat - od czasu głośnych i wielokrotnie nagradzanych „Krzyżaków” na podstawie powieści Henryka Sienkiewicza, w reżyserii gdańszczanina Jakuba Roszkowskiego, obecnie związanego z Teatrem im. Juliusza Słowackiego w Krakowie. Oczekiwania poniekąd zostały spełnione - „Beton” na żywo jest niezwykle ciekawym formalnie eksperymentem teatralnym, prezentującym szerokie możliwości teatru lalkowego, który zdecydowanie zyskuje w bezpośrednim kontakcie.
Przyjemnie także na żywo oglądać Wojciecha Stachurę, który tworzy rozbudowaną rolę, umiejętnie łącząc w swojej postaci cechy niepozornego, bezimiennego inżyniera, orędownika komunizmu, donosiciela i oportunisty, ale także superbohatera swoich czasów, opowiadającego widzom o falowcu z megalomańską fantazją. Aktor nie ma łatwego zadania, bo jego bohater podróżuje w czasie - rolę przewodnika po przeszłości odgrywa falowiec, którego każdy z segmentów pogrążony jest w innej epoce. To oznacza, że ich mieszkańcy żyją zupełnie odmiennymi wydarzeniami historycznymi: dla jednych czas się zatrzymał w latach 70., a inni są już daleko w latach 90. Każdy z okresów Wojciech Stachura stara się symbolicznie pokrótce pokazać, w szalonym tempie, które zachwyca widza, ale dla aktora jest okupione morderczym wysiłkiem. Stąd pojawiają się w spektaklu różne potknięcia, których udało się uniknąć w wersji online, dzięki montażowi. W grze na żywo mnogość postaci do odegrania chwilami przytłacza Stachurę, który wykonuje niezwykle ambitny one man show. W zawrotnym pędzie zmienia rekwizyty i lalki, które w jego rękach stają się pełnoprawnymi aktorami drugoplanowymi, ogrywanymi bardziej lub mniej udanie.
Niekwestionowaną przyjemność sprawia możliwość zobaczenia spektaklu na żywo, zwłaszcza z powodu rozbudowanej i przemyślanej w najdrobniejszych szczegółach scenografii - falowiec w spektaklu występuje w aż trzech odsłonach. Możemy go podziwiać w formie białej makiety, jego obraz wyświetlany jest ponadto na meblościance znajdującej się za plecami aktora, która także zbudowana jest na wzór falowca, z małych kwadratowych klatek, w których chowają się kolejno odsłaniane przez aktora mieszkania. „Beton” na żywo w odróżnieniu od spektaklu prezentowanego online, jest też przede wszystkim okazją do współuczestnictwa i pełnego przeżywania emocji.
Co ciekawe, w tym przypadku zupełnie innego rodzaju emocji. Zdarzyło się bowiem coś zaskakującego - dowcip i absurd niezwykle wyraźnie widoczne w wirtualnej premierze, utrzymanej w konwencji groteski i parodii filmów kryminalno-sensacyjnych, w spektaklu granym na żywo ustępują miejsca pewnego rodzaju powadze i nostalgii, zyskując nieobecny wcześniej ciężar dramatyczny.
Finalnie jest to nadal zrealizowany niezwykle pomysłowo teatr lalkowy dla dorosłych i młodzieży - nie tylko dla mieszkańców falowca. Trzeba być przygotowanym na spektakl pod wieloma względami inny niż online, ale warto zobaczyć. Tym bardziej, że nie sposób przejść obojętnie obok najsłynniejszego bloku mieszkalnego w Polsce, o którego losach „Beton” opowiada - gdański falowiec, przez lata cieszył się złą sławą, dziś przecież może się pochwalić mianem obiektu kultowego, podobnie jak Pałac Kultury i Nauki czy perły gdyńskiego modernizmu, także przez wielu znienawidzone. Fakt, że PRL-owski gdański mrówkowiec jest trzecim pod względem długości budynkiem mieszkalnym w całej Europie, zaraz po blokach w Wiedniu i Rzymie, czyni go wręcz atrakcją turystyczną, polecaną między innymi przez „National Geographic”. Spektakl „Beton” jest ciekawą formą promocji tego obiektu i świadectwem pamięci, które pozwala spojrzeć na niego inaczej niż na nieprzyjazną bryłę - z perspektywy ludzkiej.