13 grudnia mija 6 lat od śmierci Yacha Paszkiewicza, zwanego ojcem polskiego teledysku. Autor ponad czterystu wideoklipów dla artystów takich jak Kult, Kazik Staszewski, Maleńczuk, Wojciech Waglewski, Golden Life, Hey, Budka Suflera, Formacja Nieżywych Schabuff i Big Cyc urodził się w Bydgoszczy. Najbardziej znane teledyski Paszkiewicza to "Polska" Kultu, "Nóż" Illusion, "Księżycowa piosenka" Varius Manx , "Misie" Hey, "Baboki" Formacji Nieżywych Schabuff oraz "Kochać inaczej" De Mono. Był twórcą i producentem festiwalu polskich wideoklipów Yach Film Festiwal. Współpracował z Jurkiem Owsiakiem przy kolejnych edycjach Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Pierwsze animacje Wielkiej Orkiestry, ale przede wszystkim czerwone pulsując serce były autorstwa Yacha.
400 teledysków, każdy inny i osobisty, na planie nigdy nie narzucał swojej woli, może dlatego artyści go kochali.
Gdańsk stolicą teledysku
Dzięki Yachowi, jego życiowej partnerce Magdzie Kunickiej i kilku innym twórcom Gdańsk stał się w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku stolicą muzyki rockowej. Miejscem, w którym nie tylko robiło się teledyski, programy muzyczne, koncerty dla TVP, ale też mieszkały gwiazdy tamtych lat - Golden Life, Illusion czy Blenders. Współpracownicy Yacha zapytani o wspomnienia związane z Paszkiewiczem zgodnie mówią, że Yach żył intensywnie, jak każdy artysta był wrażliwcem. Palił dużo, nie stronił od alkoholu. Miał swoje wzloty i upadki. Wyprowadzał się z Gdańska i do niego wracał. Pracował bez scenariusza spisnego na kartce, a ponieważ taśma filmowa i jej obróbka była bardzo droga, to oszczędzał ją, jak kiedyś papier toaletowy kupowany na kartki. - Wy hajujcie, a ja to nakręcę - to było jak u innych reżyserów słowo "akcja" - wspomina Adam Wolski, wokalista Golden Life. Nigdy nikogo nie pytał o zgodę na robienie zdjęć filmowych na dworcu, czy na podwórku na Oruni. Bohaterowie skakali ze schodów, stali na chwiejących się platformach, to cud, że nikt wtedy nie zginął.
Otwarty na ludzi erudyta
Poznanie Yacha było najwspanialszą przygodą mojego życia - mówi Aleksandra Wójcik, asystentka Paszkiewicza. - Zresztą sam często mawiał... I co Olko, mówiłem Ci ze mną zawsze są najlepsze przygody.
Wójcik mówi, że był erudytą i miał niczym nie ograniczoną wyobraźnie. Jego podejście do drugiego człowieka, do swoich uczniów przepełnione było wyrozumiałością i wewnętrznym spokojem. Miał pamięć absolutną, potrafił cofnąć się w czasie o 20 lat, pamiętając miejsce, czas, okoliczności i wszystkie szczegóły anegdot o różnych artystach, które głęboko kolekcjonował w swoim sercu. Nie oceniał ludzi. Praca artystyczna i Yach Film Festiwal był dla niego wszystkim. Miał swój styl i rozpoznawalność. Nigdy nie odmawiał współpracy, pod koniec życia skupił się na przekazywaniu wiedzy młodym adeptom sztuki filmowej i animacji. Jego autorski warsztat tworzenia teledysków i animacji poklatkowej cieszył się ogromnym uznaniem we wszystkich ośrodkach kultury w całej Polsce. Tym bardziej, że do współpracy często zapraszał gwiazdy największego kalibru polskiego show biznesu. Do końca tworzył wideoklipy i dbał o prestiż Yach Film Festiwalu.
- Na zawsze pozostanie w moim sercu jako mistrz, mentor i przyjaciel - dodaje Aleksandra Wójcik.
Perspektywa Golden Life
Adam Wolski, wokalista Golden Life mówi, że to był szczery, otwarty, trochę szalony i wrażliwy człowiek, taka artystyczna dusza. Robił rzeczy dziwne wymykające się obowiązującym normom i to było cudowne. Golden Life miało aż 7 teledysków spod jego ręki, do swojej pierwszej płyty "Midnight Flowers". To było naprawdę imponujące.
- Z Madzią Kunicką (red. żoną, menadżerką kultury, producentką telewizyjną) tworzyli duet nie do zatrzymania. Ogromny żal, że już ich nie ma, ale mamy masę cennych wspomnień.
Z kolei Jarosław „Pastyl” Turbiarz określa Paszkiewicza jako wizjonera, prekursora, hippisa, artystę widzącego więcej i dalej, podążającego własnymi ścieżkami. - Mieliśmy szczęście, jako Golden Life, poznać go również prywatnie i wiele lat współpracować jednocześnie mogąc nazywać go swoim przyjacielem. Tego jestem pewien. To dzięki niemu świat zobaczył po raz pierwszy i potem wiele razy jeszcze, jak "wygląda" muzyka Golden Life. Jestem dzisiaj mu za to mocno wdzięczny, że poświęcił tak wiele czasu na oprawianie obrazem naszej twórczości.
Dzielił się tym, co umiał
Dla Yacha Paszkiewicza, wykładowcy w katedrze intermediów UMK, nie było rzeczy niemożliwych - wspomina Kornel Eugeniusz Wołodźko, student Paszkiewicza z UMK.
- Na początku nawet nie mieliśmy komputerów na uczelni, Yach przywoził swoje Atari z Gdańska i w ramach ćwiczeń kazał nam rysować animacje poklatkowe, na przykład do programu Owsiaka bezpieczne wakacje.
Studenci na zaproszenie Paszkiewicza brali udział w planach zdjęciowych, tworzeniu wielkiej orkiestry w TV Gdańsk. Żeby pokazać grupie, jak robi się teledysk, sprowadził do Torunia Budkę Suflera. Tak powstał teledysk Strefa Półcienia, w której grali jego studenci właśnie.
- Dzięki niemu dzisiaj jestem reżyserem i autorem zdjęć do teledysków - mówi Wołodźko. - Wspominam go z nostalgią i uśmiechem.
- Dzięki niemu dzisiaj jestem reżyserem i autorem zdjęć do teledysków - mówi Wołodźko. - Wspominam go z nostalgią i uśmiechem.
Gdyby nie Yach
Yach kochał i promował Gdańsk. Słynna scena z klipu "Polska" Kultu dzieje się na dworcu w Gdańsku, a jego głównym planem zdjęciowym była Orunia. Miał swoją ulubioną grupę gdańskich "statystów", wśród nich był artysta plastyk Kacper Ołowski, wybitny malarz Józef Czerniawski oraz celebryci lat dziewięćdziesiątych Paweł Konjo Konnak, Viganna Papina, Wiesia Warszawska. Był ulubionym twórcą Jurka Owsiaka, który podczas odbierania tytułu Honorowego Obywatela Miasta Gdańska mówił właśnie o Yachu, jako obywatelu Gdańska. Urodził się w Bydgoszczy, zmarł w Sopocie, ale serce zostawił w Gdańsku.