Witamina D potrzebna cały rok. Albo śledź w oleju z rana

Cudowny lek, zmniejszający ryzyko zachorowania na raka i wspomagający jego leczenie, czy potrzebna, ale nie cudotwórcza witamina? O modzie na witaminę D i o tym, czym grozi zbyt niski jej poziom w organizmie, mówi Ewa Massalska-Błęcka, specjalista chorób wewnętrznych, zajmująca się leczeniem osteoporozy, konsultant szpitala Copernicus w Gdańsku.
18.01.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Niedobór witaminy D możemy odczuwać szczególnie w miesiącach jesienno-zimowych, kiedy dni słonecznych jest bardzo mało.

 

Dr Ewa Massalska-Błęcka

Alicja Katarzyńska: Czy pani doktor bierze witaminę D?

Ewa Massalska-Błęcka: – Biorę, do 4 tys. jednostek w zależności od pory roku, czasem codziennie, czasem co drugi dzień.

Jest Pani lekarzem, nie posądzam więc Pani o to, że uległa modzie na witaminę D.

– Przeżyliśmy mody na różne witaminy. Był czas, kiedy masowo brano w ogromnych dawkach witaminę C, zakwaszając organizm. Był boom na witaminę E jako witaminę młodości. Była moda na preparaty Tołpy z torfu. Teraz przyszło zainteresowanie witaminą D, ale moim zdaniem w tym wypadku to nie moda, a rozwój wiedzy, która znacznie się poszerzyła w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. A sama witaminę biorę, bo – jak większość osób żyjących w naszym kraju, niezależnie od wieku – o tej porze roku mam jej w organizmie zbyt mało. Jest zima, brakuje nam słońca, dzięki któremu nasze organizmy wytwarzają witaminę D. A jest nam niezbędna do dobrego funkcjonowania: zwiększa odporność, zmniejsza ryzyko zachorowania na wiele chorób, dobrze wpływa na samopoczucie.

Skąd pobieramy witaminę D?

– Aż 80-90 procent witaminy D potrzebnej naszemu organizmowi dostarczamy sobie sami, eksponując ciało na promienie słoneczne. W skórze człowieka znajdują się wytwarzane z cholesterolu sterole, które pod wpływem promieni UV światła słonecznego wytwarzają witaminę D3. Tylko 10-20 procent możemy dostarczyć organizmowi z pożywienia typowego dla naszego społeczeństwa. Witaminę D2 przyswajamy z roślin, ale w bardzo niewielkim zakresie. Witaminę D3 – z produktów zwierzęcych, przede wszystkim z ryb, takich jak łosoś, węgorz i śledź; zdecydowanie mniej z żółtka jajka, sera żółtego, mleka. Tłuste ryby są przyzwoitym źródłem witaminy D, jednak trzeba by je jeść codziennie, żeby utrzymać odpowiedni poziom. Ze swojej praktyki przypominam sobie starszego pana, który przyszedł do mojego gabinetu skontrolować stan zdrowia pod kątem osteoporozy, z wynikiem densytometrii i oznaczonym poziomem witaminy D, który mnie zadziwił: ok. 60 ng/ml przy normie 30-50 ng/ml. Zapytałam pana, jakie przyjmuje suplementy. Odpowiedział, że od wielu lat codziennie na śniadanie je porcję śledzia w oleju.

Zostaje nam więc wystawianie się na słońce, ale to możliwe tylko latem...

– Mamy na to czas od kwietnia do września. By organizm funkcjonował jak należy, potrzeba tysiąca-dwóch tysięcy jednostek dziennie. Młodej zdrowej osobie wystarczy wystawić na słońce na 20 minut nawet same ręce i nogi, żeby zyskać od 5 tys. do 10 tys. jednostek witaminy D. A jeśli ta młoda osoba będzie leżała na plaży w bikini przez te 20 minut, to na pewno wyprodukuje 10 tys. jednostek. Najbardziej zalecałabym marsz w słońcu, najlepiej brzegiem morza… Podczas plażowania warto pamiętać, że stosowanie kremów z wysokim filtrem przeciwsłonecznym zdecydowanie zmniejsza wytwarzanie witaminy, dlatego te 20 minut można opalać się bez kremów ochronnych. Osoby starsze, po 65. roku życia, już nie przyswajają witaminy D tak łatwo podczas ekspozycji na słońce, dlatego zaleca im się suplementację witaminy D3 bez względu na porę roku. Natomiast w miesiącach jesienno-zimowych w Polsce kąt padania promieni słonecznych i bardzo mała ilość promieniowania UV wręcz uniemożliwia wytwarzanie witaminy D. Badania epidemiologiczne w naszej szerokości geograficznej wykazują, że stężenie witaminy D3 u większości dorosłych osób nie osiąga pożądanego poziomu.

Do czego jest nam tak bardzo potrzebna?

– Każdy chyba wie, że do prawidłowego funkcjonowania i rozwoju układu kostnego. Ale rzecz w tym, że witamina D wpływa na wszystkie układy, znajduje się w komórkach prawie każdego typu i w każdej tkance. Bierze udział w produkcji enzymów i hormonów. Brak witaminy D3 prowadzi do znacznego zmniejszenia wchłaniania wapnia w układzie pokarmowym, a jego brak to zagrożenie osteoporozą, osłabieniem układu nerwowego i mięśniowego, mogą się też nasilić objawy chorób z autoimmunoagresji. Witamina D jest też niezbędna do prawidłowego funkcjonowania układu odpornościowego, pomaga zapobiegać rozwojowi infekcji, takich jak przeziębienie czy grypa, i łagodzi ich objawy. Dzięki swojemu dobroczynnemu wpływowi na wiele procesów zachodzących w organizmie, wspiera profilaktykę chorób niedokrwiennych serca, zmniejsza prawdopodobieństwo zachorowania na stwardnienie rozsiane, na chorobę Alzheimera. Wpływa na samopoczucie psychiczne człowieka, może mieć wpływ na profilaktykę i leczenie zaburzeń nastroju, np. depresji.

Latem wystarczy na 20 minut wystawić ręce i nogi na słońce, by nasz organizm sam wyprodukował dzienną normę witaminy D3.

 

A co się dzieje, kiedy jej brakuje, kiedy przez wiele lat jej poziom jest za niski? Może to dotyczyć większości z nas.

– Nie ma wątpliwości, że niedobory witaminy D możemy wiązać ze skłonnością do infekcji, poważnymi chorobami na tle autoagresji, takimi jak stwardnienie rozsiane, reumatoidalne zapalenie stawów. Mogą nam grozić zaburzenia metaboliczne, zwiększona zapadalność na choroby układu sercowo-naczyniowego.

Na nowotwory też? Coraz częściej słychać opinie, że niedobór witaminy D może podnosić ryzyko zachorowań na raka. Są nawet i takie, że terapia witaminą D może raka leczyć.

– Lekarze z instytutu Cancer Center w Kalifornii faktycznie twierdzą, że określone dawki witaminy D leczą raka, np. piersi, ale w większości medycznych publikacji z ostatnich lat nie znajdziemy potwierdzenia tej opinii. Jest wiele skutecznych metod terapii wielu rodzajów nowotworów, ale na pewno witamina D nie jest lekiem na raka. Jednak choć raka bezpośrednio nie leczy, jest potrzebna do tego, żeby prawidłowo działał cały nasz organizm, a gdy jesteśmy zdrowi, zapadalność na choroby jest mniejsza, mamy też więcej sił, żeby z chorobą – każdą, więc i z nowotworem – skuteczniej sobie radzić. Z drugiej strony, trzeba pamiętać, że niski poziom witaminy D w organizmie i zła dieta, bogata w tłuszcze zwierzęce, mogą zwiększyć ryzyko zachorowania na nowotwór jelita grubego. I na dziś to jedyny udokumentowany medycznie fakt wpływu niedoboru witaminy D na zachorowalność na nowotwory.

Na początek warto więc zbadać poziom witaminy D w organizmie?

– Raz w roku warto. Na wynikach badań poziomu witaminy D3 norma jest zwykle podana, wynosi od 30 do 50 ng/ml, więc jeszcze przed wizytą u lekarza będziemy wiedzieli, czy trzeba się niepokoić. Przychodzą do mnie pacjenci z rekordowo niskim poziomem. Pewien młody mężczyzna ze względu na pracę spędzał wiele godzin przed komputerem. Brak słońca, brak ruchu, zła dieta. Był osłabiony, zmęczony, odczuwał już bóle mięśniowe i kostne. Sam znalazł w internecie informacje o witaminie D i przyszedł do mnie z wynikiem – 6 ng/ml.

Jakie dawki możemy bezpiecznie zaordynować sobie sami?

– Warto najpierw wykonać badanie i u lekarza rodzinnego ustalić, czy, ile i kiedy brać witaminę D. Inaczej powinny przyjmować preparat osoby młode i zdrowe, inaczej starsze, jeszcze inaczej i pod kontrolą lekarza osoby z chorobami przewlekłymi. Na szczęście witaminę D bardzo trudno przedawkować, więc nawet ci, którzy przyjmują ją sami, raczej nie zrobią sobie krzywdy. Pamiętajmy, że dzienne zapotrzebowanie to ok. 2 tys. jednostek u młodych zdrowych ludzi. U ludzi starszych, po 65. roku życia, powinno to być od 2 tys. do 4 tys. jednostek dziennie. Zachęcam jednak do skonsultowania się z lekarzem, bo wystarczy, że młody zdrowy człowiek jest wegetarianinem lub weganinem, nie je ryb, jajek, nie pije mleka, i już może mieć obniżony poziom witaminy.

TV

Kamienica przy Toruńskiej 27 odzyskała blask