Zgodnie z zapowiedziami Ministerstwa Edukacji Narodowej już we wrześniu 2017 r. ma wejść w życie reforma oświatowa zakładająca m.in. likwidację gimnazjów i powrót do systemu 8-klasowej szkoły podstawowej i 4-klasowej szkoły średniej. Te zmiany krytykują nauczyciele i samorządowcy, skrytykowała ją też Rada Oświatowa powołana przez marszałka województwa pomorskiego Mieczysława Struka.
Piotr Kowalczuk: - Od samego początku sześć dużych korporacji samorządowych: od małych wiosek przez średnie i duże miasta oraz Unię Metropolii Polskich mówią, że ta reforma jest bardzo źle przygotowana. Potrzeba czasu, aby dobrze ją przygotować. Dlatego od samego początku apelujemy do "premiera" Kaczyńskiego (bo wiadomo, kto realnie rządzi), by spowolnił w tej kwestii. Ostatnio czytałem wypowiedź prezydenta Andrzeja Dudy, który ma zastanowić się nad tą reformą, skoro nie ma dialogu z samorządami i informacji o tym co będzie z dziećmi za trzy lata. Do dziś nie ma konkretów ze strony Ministerstwa Edukacji Narodowej.
Dziennikarka Radia Gdańsk podkreślała, że przed tymi planami jest jest rodzic, który ma dziecko w 6 klasie, i chciałby wiedzieć co się będzie z nim działo, "chciałby usłyszeć coś co go uspokoi w tej kwestii".
Piotr Kowalczuk: - To są właśnie obawy samorządów. Co mam powiedzieć rodzicom? Jak będzie wyglądało kształcenie od 1 września? Jesteśmy po spotkaniu z dyrektorami szkół, analizujemy sieci placówek oświatowych. Ale nie wiemy, do czego przygotowujemy. Nie wiemy, jaka będzie siatka godzin, jakie będą przedmioty i w jaki sposób będą nauczane.
A zdążycie do września? - dopytywała dziennikarka.
Piotr Kowalczuk: - Wszystko zależy od tego, kiedy Sejm przyjmie dokumenty i jak zachowa się prezydent Polski. My cały czas czytamy te projekty i pracujemy nad tym. Ale my musimy wiedzieć do czego się przygotować. Dlatego apeluję, żeby pan premier (Jarosław Kaczyński – red.) zrobił "przystanek", by dobrze się przygotować. Pani minister wycofała się z wielu pomysłów w tej reformie, więc nic się nie stanie, jeżeli poczeka rok na wprowadzenie zmian.
One pociągną też za sobą ofiary. W Gdańsku jest 49 gimnazjów publicznych i 20 gimnazjów niepublicznych. Nie ma możliwości, by przy likwidacji tych placówek, nie było zwolnień. W samych gimnazjach publicznych mamy trzy tysiące nauczycieli i tyle samo pracowników admnistracji i obsługi. Ile konkretnie osób straci pracę – będziemy wiedzieć, kiedy będą znane szczegóły reformy.
Całą rozmowę w Radiu Gdańsk można odsłuchać tutaj.