• Start
  • Wiadomości
  • Wiesław Bielawski, zastępca prezydenta Gdańska: - Niech konserwatorzy przestaną projektować!

Wiesław Bielawski, zastępca prezydenta Gdańska: - Niech konserwatorzy przestaną projektować!

Zapowiedź wpisu do rejestru zabytków Stoczni Schichaua oraz tzw. Stoczni nr 2 sprawiły, że nie wiadomo, w jakim kierunku bądą się rozwijać te tereny. Już wstrzymana została budowa chwalonego za projekt wysokościowca przy ul. Jana z Kolna. - Urząd konserwatorski to jedyny urząd w Polsce, który działa na zasadzie uznaniowości. Robi, jak mu się podoba - mówi Wiesław Bielawski, zastępca prezydenta Gdańska.
11.12.2017
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

 

Wiesław Bielawski, zastępca prezydenta Gdańska ds. polityki przestrzennej

 

Gdansk.pl: Pomorski Wojewódzki Konserwator Zabytków Agnieszka Kowalska rozpoczęła procedurę wpisu Stoczni Schichaua do rejestru zabytków. W związku z tym planowana budowa 97-metrowego wysokościowca przy ul. Jana z Kolna i Narzędziowców została zatrzymana. Co na to Miasto?

Wiesław Bielawski, zastępca prezydenta Gdańska ds. polityki przestrzennej: - Ten przykład pokazuje, jaka paranoja panuje w środowisku konserwatorskim. Cały problem konserwatorów, w odniesieniu do terenów postoczniowych, ale także na przykład w odniesieniu do planowanego nowego budynku LOT-u przy Targu Węglowym, polega na tym, że konserwatorzy projektują zamiast chronić wartości kulturowe.


Jak to projektują?

- Poprzez swoją ocenę mówią, czy to jest ładne czy nie, czy to pasuje, czy nie. A korzystają z tego prawa tylko dlatego, że to u nich w szufladzie jest pieczątka! Mnie nie wolno powiedzieć, że coś mi się nie podoba. Jeśli tylko jest zgodne z prawem, to ja muszę przystawić pieczątkę na budowę. To, czy mi się dany projekt podoba, nie ma znaczenia. Moje emocje nie odgrywają roli. Ja muszę być obiektywny.


To źle, że konserwator ma większe uprawnienia?

- Jego zadaniem jest ochrona dziedzictwa, a więc odpowiedź na pytanie, czy projektowany obiekt wpływa na otoczenie negatywnie czy nie. A on właściwie całkowicie wpływa na architekturę obiektów. Konkurs na Targu Węglowym na budynek LOT-u jest tego najlepszym przykładem. Konserwator ustalił tam, jaki ma być dach, jakie jego nachylenie, jak ma wyglądać gzyms oraz, że mają być odzwierciedlone linie podziałów. W efekcie budynek LOT-u to nie jest wizja architekta! To jest próba wpisania się architekta w wizję konserwatora. Wygrał projekt, który jako jedyny spełnił te konserwatorskie ustalenia. Reszta nie była brana pod uwagę, bo nie spełniała wszystkich kryteriów! Urząd konserwatorski to jedyny urząd w Polsce, który działa na zasadzie uznaniowości. Robi, szczerze mówiąc, jak mu się podoba. Konserwator mówi: “a ja chcę taki podział okna”. Tylko dlaczego? Dodam, że konserwatorzy nie mają często kompetencji, bo nie są sami z wykształcenia architektami, tylko na przykład archeologami.

 

Szklana pułapka, czyli nowy budynek LOT-u. Projekt mało kogo zachwyca, ale był jedynym, który spełnił wymagania konserwatora zabytków chroniącego zabudowę wokół Targu Węglowego

 

Jakie powinny być kompetencje konserwatorskie?

- Według mnie, żeby szukać dobrej współczesnej architektury, powinny być tylko dwa ustalenia: skrajna wysokość, żeby trzymać skalę oraz linia zabudowy. Poza tym pozwólmy architektom na swobodę twórczą. Niech konserwatorzy przestaną projektować!


Wracając do wpisu Stoczni Schichaua do rejestru zabytków. To zły pomysł?

- Ja rozumiem, że obiekty przeznaczone pod Nowe Muzeum Sztuki Nowoczesnej NOMUS, jak hala B90, ulica Elektryków, trzeba chronić. Tu wpis jest dobry. Ale po co ten wpis ma chronić te miejsca, gdzie hula wiatr? Tam powinno być tworzone nowe życie. Co tam chronimy?!


CZYTAJ TAKŻE: Stocznia Schichaua do rejestru zabytków. Budowa wieżowca przy ul. Jana z Kolna wstrzymana


Inwestorzy nie mogliby się po prostu dogadać z konserwatorem w wyniku rozsądnego dialogu?

- Stanowisko konserwatora jest, niestety, całkowicie nieprzewidywalne, uznaniowe; zależne też często od decyzji ministerstwa w Warszawie. Ostatnio mamy w sprawach konserwatorskich pewien paraliż decyzyjny, wszyscy boją się podejmować decyzje. W efekcie inwestor się zastanawia, czy warto angażować pieniądze w niewiadomą. Przecież inwestorzy mogą robić ten biznes gdzie indziej, a nie na terenach postoczniowych.

 

Budowa tego 97-metrowego wieżowca przy ul. Jana z Kolna miała ruszyć wiosną 2018. Nie ruszy, bo wpis Stoczni Schichaua do rejestru oznacza wstrzymanie prac na tym terenie. Jest mało prawdopodobne, żeby po wpisie ten budynek mógł powstać w takiej samej formie

 

Co dalej z rozwojem tych terenów już po wpisie Stoczni Schichaua do rejestru?

- Wszyscy mówią, że to są takie ważne obiekty, takie cenne. Jeśli tak jest, to może niech Skarb Państwa je kupi? Tak jak Wawel. Nie ma lepszej ochrony niż własność publiczna. Wtedy Skarb Państwa, z ministrem kultury, zrobią tam, co chcą. Ale jeśli nie kupią, to pozwólmy tym terenom się rozwijać, zarabiać - bo tylko w ten sposób ten teren nie będzie niszczał. Jeśli tam nie będzie życia, to te “chronione” obiekty będą podupadały. Nikt tam nie chce - wbrew powszechnej opinii - budować do nieba. Ale nie może też być tak, że wszystko będzie - zgodnie z wolą konserwatora - ścięte do poziomu dawnych hal, bo to będzie nieopłacalne dla inwestorów. Obawiam się, że rozwój tego miejsca znów został zahamowany.



TV

Kamienica przy Toruńskiej 27 odzyskała blask